Chcemy ratować nasze kanały dystrybucji i dostęp do książek. Celem projektu ustawy o książce jest stworzenie podstaw do rozwoju czytelnictwa - podkreślali wydawcy obecni na środowej podkomisji sejmowej. Projekt krytycznie oceniali m.in. bibliotekarze.
Projekt ustawy o książce przygotowała Polska Izba Książki, a klub parlamentarny PSL wniósł go do laski marszałkowskiej w kwietniu. Zakłada on nałożenie na wydawców i importerów książek obowiązku ustalenia jednolitej ceny książki przed wprowadzeniem jej do obrotu.
Cena nowości musiałaby być stosowana przez 12 miesięcy przez wszystkie podmioty prowadzące sprzedaż nabywcy końcowemu. Projekt ustawy wzorowany jest na rozwiązaniach sprawdzonych w innych krajach europejskich. Efektem jej wprowadzenia może być także spadek cen książek, gdyż obecnie wydawcy, uprzedzając żądanie rabatu przez dystrybutora podnoszą wyjściową cenę książki nawet o 20 proc.
W ocenie prezesa Rady Polskiej Izby Książki Włodzimierza Albina przyjęcie projektu pomoże m.in. małym, niezależnym księgarniom, szczególnie poza dużymi miastami. "Jest ważny jeżeli chcemy, by pojawiały się nowe wydawnictwa, które nie będą tylko placówkami hobbystycznymi, gdzie dwie-trzy osoby wydają sobie dwie-trzy książki rocznie. Jeżeli chcemy, by Polacy mieli blisko do miejsca zakupu książek i by mogli rozmawiać z kimś, kto na tych książkach się zna, musimy coś w tej sprawie zrobić" - mówił na posiedzeniu podkomisji nadzwyczajnej powołanej przez sejmową komisję kultury.
"My chcemy ratować nasze kanały dystrybucji i dostęp ludzi do książek. Nie mogę zapewnić, że po wprowadzeniu ustawy ceny spadną natychmiast, ale mogę zapewnić, że jako Polska Izba Książki, jako wydawcy będziemy to monitorować i piętnować tych, którzy będą chcieli tego nadużywać" - zapewniał prezes Rady Polskiej Izby Książki Włodzimierz Albin.
Jego zdaniem bez wprowadzenia ustawy za kilka lat nasz rynek może zostać zdominowany przez kilka podmiotów, które będą jednocześnie dystrybutorami, "supermarketami książkowymi" i wydawnictwami. Odnosząc się do zarzutów podnoszonych przez przeciwników regulacji mówił, że najczęstszym z nich jest sprawa cen książek.
"Wszyscy mówią, że one wzrosną, bo nie będzie można kupować taniej książek. Chciałem podkreślić, że te zniżki, które są teraz to zabiegi marketingowe. A na Zachodzie po wprowadzeniu regulacji ceny książek rosną wolniej niż innych dóbr konsumpcyjnych. W Szwajcarii natomiast, kiedy zrezygnowano ze stałej ceny książek ich ceny od razu poszły w górę" - mówił Albin.
Zwrócił też uwagę na fakt, że wydawcy chcąc podnieść ceny nie potrzebują ustawy o książce. "To my decydujemy jak wygląda cena. Ale to naprawdę nie o to chodzi. My chcemy ratować nasze kanały dystrybucji i dostęp ludzi do książek. Nie mogę zapewnić, że po wprowadzeniu ustawy ceny spadną natychmiast, ale mogę zapewnić, że jako Polska Izba Książki, jako wydawcy będziemy to monitorować i piętnować tych, którzy będą chcieli tego nadużywać" - zapewniał.
"Kolejny zarzut jest taki, że sama ustawa nie spowoduje wzrostu czytelnictwa. Oczywiście, że nie, bo to nie jest jej celem. Jej celem jest stworzenie podstaw do tego wzrostu. Wzrost czytelnictwa musimy powodować przez zupełnie inne działania - edukację, dobre przykłady, wydawanie dobrych książek. Jednak kiedy będziemy pobudzać do czytania, a nie będzie księgarni, to nie będzie gdzie kupować książek" - powiedział Albin.
Negatywnie o projekcie ustawy wypowiedział się dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji Andrzej Faliński. "Dla mnie jest rzeczą aberracyjną, że utrzymanie wyższej ceny ma sprzyjać rozwojowi czytelnictwa. Poza tym działa prawo popytu i podaży - sprzedaż spadnie ilościowo i podejrzewam - jakościowo. Są przecież alternatywne kanały dostępu do tekstów np. książka elektroniczna. I tu pojawi się ostra konkurencja cenowa. A gra wyższą ceną i uzasadnianie tego interesem autora czy wydawcy to droga donikąd. Czytelnictwo trzeba promować, ale należy patrzeć na realia rynkowe. Załatwienie sprawy regulacją i wzorowanie na znacznie bogatszych krajach jest pewnego rodzaju nadużyciem" - mówił.
Krytycznie ocenił projekt także dyrektor Biblioteki Narodowej Tomasz Makowski. "Dla bibliotek to zły projekt. Dzisiaj niektóre wydawnictwa dają bibliotekom 50 proc. rabatu nie uważając nas za konkurencję, ale znakomite miejsce reklamy. W projekcie ustawy nie wolno księgarzowi i dystrybutorowi dać bibliotece większego rabatu niż 20 proc., co zmniejszy liczbę kupowanych książek. A pamiętajmy, że większość bibliotek znajduje się na terenach wiejskich, gdzie często nie ma księgarni. Dlatego ta ustawa spowoduje tam ograniczenie dostępu do książek, zwłaszcza tzw. literatury ambitnej. Dlatego na pewno będę postulował przeprowadzenie szerokich konsultacji tego projektu" - zaznaczył.
Goście podkomisji apelowali też o uznanie książki za dobro kultury. Posłowie przychylili się do tej propozycji zapowiadając zaproponowanie komisji kultury wystąpienie z takim wnioskiem.
Rozpatrywanie projektu ustawy ma być kontynuowane na kolejnym posiedzeniu podkomisji planowanym na początek września. (PAP)
akn/ agz/