O granicach reportażu i jego wpływie na rzeczywistość debatowali w czwartek autorzy nominowani do nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki - Swietłana Aleksijewicz, Goeran Rosenberg, Michał Olszewski, Iza Michalewicz i Drauzio Varella.
Dlaczego reportaże tak często opowiadają o ludzkich dramatach, wojnie, nieszczęściach? Swietłana Aleksijewicz, nominowana do nagrody za książkę pt. "Czasy secondhand" o dawnym ZSRR, czuje się trochę skazana na takie tematy. "Reporter to człowiek, który uczciwie opisuje swój czas. Tak się składa, że w kraju w którym żyję, historia ma wpływ na teraźniejszość, a naznaczona była przemocą i śmiercią. Dlatego piszę, tak jak piszę. Kiedyś postanowiłam sie wyrwać z tego zaklętego kręgu okropności i zaczęłam pisać reportaż o miłości pomiędzy mężczyzną i kobietą. I muszę przyznać, że tutaj trafiłam na podobne kręgi piekła, jak na wojnie. Widać taka nasza natura" - mówiła reporterka podczas warszawskiej debaty.
Także Michał Olszewski autor książki "Najlepsze buty na świecie" o współczesnej Polsce, przyznaje, że w nieunikniony sposób przyciągają go, jako reportera, konflikty i dramaty. "W tej książce nie ma bezpośrednio opisów wojny, ale są niezatarte ślady, które wojna zostawiła w polskiej rzeczywistości" - mówił.
Goeran Rosenberg, autor książki "Krótki przystanek w drodze do Auschwitz" mieszka w Szwecji, gdzie wojny nie było od 200 lat. "Czuję się skazany na pisanie o rzeczach banalnych, ale widzę w tym wyzwanie dla reportera. Trzeba codziennie odkrywać wartość rzeczy. Dziennikarstwo jest obecnie uprzemysłowione, rzeczywistość pakowana jest w dobrze sprzedawalne i kuszące newsowością porcje. Ja się przeciwko temu buntuję. Wzywam dziennikarzy, aby choć raz na tydzień wyszli z tych kolein i rozejrzeli się po świecie" - powiedział Rosenberg.
"Dla reportera fakt jest Bogiem - choć jednocześnie to nie do końca prawda. Każdy widzi świat po swojemu i nie można odebrać reporterowi jego wrażliwości. Ale też jeżeli spisujesz relacje świadków, to musisz pamiętać, że oni, opowiadając, także tworzą rzeczywistość. Zauważyłam, że ci sami ludzie tę samą historię potrafią inaczej opowiadać tego samego dnia rano i wieczorem. Chcemy złapać rzeczywistość za ogon, a ona się nam wymyka" - mówiła Swietłana Aleksijewicz.
Praca reportera wiąże się bardzo często z wchodzeniem z butami w czyjeś życie i duszę. Iza Michalewicz, autorka książki "Życie to za mało" uważa, że łatwo w pracy reportera o naruszenie granic - zarówno osoby, z którą się rozmawia, jak i swoich własnych. "Bohaterowie moich reportaży to ludzie, którzy walczą z losem, a w tej walce często majaczy widmo przegranej. Do ich poznania potrzebna jest pewna intymność, zaprzyjaźnienie się. Te materiały nie powstają szybko. Czasem to wymiana tajemnic, handel wymienny - kiedy rozmawiałam z księdzem, który napadł na bank, opowiedziałam mu, że sama przeszłam wielki kryzys wiary, że zawiodłam się na polskim kościele. I on zobaczył, że ja naprawdę chcę go zrozumieć. Nie piętnować, nie oceniać, ale właśnie zrozumieć" - mówiła Michalewicz.
Swietłana Aleksijewicz ma ambicję, aby tworzona przez nią literatura non-fiction dorównywała "prawdziwej" literaturze w przekazywaniu prawdy o człowieku. Kilka razy w swojej pracy trafiła jednak na sprawy tak bolesne i delikatne, że zastanawiała się, czy może o nich pisać. Przy pracy nad książką o konsekwencjach katastrofy w Czarnobylu, rozmawiała z kobietą, której mąż umarł na popromiennego raka.
"To była straszna śmierć, on był cały spuchnięty, wyglądał jak potwór. Lekarze postawili na nim kreskę i wszystko, co mogła zrobić żona, to wlewać w niego butelki wódki, aby choć trochę go znieczulić. Nocami, gdy zostawali sami, kochali się. Nie opisałam tej historii pod jej prawdziwym nazwiskiem, chciałam ją chronić przed atakami różnych pruderyjnych hipokrytów. Ale ona po publikacji zadzwoniła do mnie i powiedziała, że chciała wystąpić pod nazwiskiem, bo tak wielkie cierpienie jak jej samej i jej męża, zasługuje na całą prawdę. To była dla mnie lekcja" - wspominała Aleksijewicz.
Drauzio Varella, brazylijski lekarz, który w książce "Ostatni krąg" opisał najcięższe więzienie w Brazylii, uważa, że jako lekarz ma inny stosunek do rzeczywistości niż zawodowi reporterzy. "Repertuar naszych uczuć jest dość ograniczony - jest zaledwie około 12 uczuć, którymi człowiek reaguje na świat. Rolą lekarza-reportera jest je opisać" - mówił.
Kilka lat temu przez Polskę przetoczyła się dyskusja o granicach pomiędzy fikcją a reportażem i stosunku dziennikarza wobec faktów. Rosenberg powiedział, że "Krótki przystanek w drodze do Auschwitz" był przez niektórych traktowany jako książka literacka. "Tymczasem jest to twarde, stuprocentowe non-fiction. Pisałem o swoim ojcu i o sobie w dzieciństwie. Nigdy nie przekroczyłem granicy włożenia w usta ojca słów, których nie usłyszałem. To dlatego styl tej książki jest tak surowy, że nie pozwalam sobie na zmyślenia. Uważam tendencję do mieszania gatunków fiction i non-fiction za szkodliwą. Posługiwanie się przez reportera nawet tylko dramaturgią literacką podkopuje naszą wiarygodność" - powiedział Rosenberg.
"Dla reportera fakt jest Bogiem - choć jednocześnie to nie do końca prawda. Każdy widzi świat po swojemu i nie można odebrać reporterowi jego wrażliwości. Ale też jeżeli spisujesz relacje świadków, to musisz pamiętać, że oni, opowiadając, także tworzą rzeczywistość. Zauważyłam, że ci sami ludzie tę samą historię potrafią inaczej opowiadać tego samego dnia rano i wieczorem. Chcemy złapać rzeczywistość za ogon, a ona się nam wymyka" - mówiła Aleksijewicz.
Varella podkreślił, że wszystkie opisywane przez niego historie wydarzyły się naprawdę i wszelkie odstępstwa od twardych faktów w jego książce wynikały z chęci chronienia bohaterów, przez zachowanie ich anonimowości.
Michał Olszewski podał przykład książki "Nocni wędrowcy" Wojciecha Jagielskiego jako przykład uczciwej praktyki reporterskiej. We wstępie Jagielski napisał wprost, że jedną z postaci skonstruował z historii kilku osób, aby chronić tożsamość bohaterów, ale też aby nie znużyć czytelnika. "Można zachować reporterską uczciwość obnażając przed czytelnikiem szwy reportażu. Osobiście uważam, że granice między literaturą a reportażem, fiction i non fiction są bardzo wyraźne i nie pozwalam sobie na ich przekraczanie" - mówił Olszewski.
Czy reportaż może zmieniać rzeczywistość? Iza Michalewicz uważa, że tak i podaje przykłady: lekarka z reportażu „Alibi”, oskarżona o to, że popełniła błąd, przez co jej pacjentka zmarła – została oczyszczona z zarzutów, choć sprawa wydawała się beznadziejna, bo była zmanipulowana przez policję i prokuraturę. Po jej reportażu „Jolanta i ogień” okazało się, że Jolanta Brzeska jednak nie podpaliła się sama, i prokuratura zmieniła kwalifikację czynu, prowadząc śledztwo w kierunku zabójstwa. "Co z tego, jak do tej pory nikt nie wyjaśnił zagadki tej śmierci" - martwiła się Michalewicz.
Olszewski był bardziej sceptyczny, jeśli chodzi o ocenę wpływu reportażu na rzeczywistość, ale przyznał, że jego materiał o zanieczyszczeniu powietrza w polskich kurortach wywołał ogólnopolską dyskusje na ten temat. Varella uważa, że jego książka przyczyniła się do tego, że trzy lata po jej wydaniu więzienie, które opisał zostało zburzone.
Swietłana Alekisijewicz nie przecenia wpływu swoich książkę na świat. "Ale może gdyby nie one to byłoby jeszcze gorzej" - zastanawiała się.
Tegorocznego laureata Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki poznamy w czwartek wieczorem. PAP ma patronat medialny nad tym wydarzeniem. (PAP)
aszw/ agz/