Dwa koncerty - 22 i 23 lutego - zagra w warszawskim klubie Pardon, To Tu jeden z najwybitniejszych muzyków awangardowego jazzu, niemiecki saksofonista Peter Broetzmann. Artyście towarzyszyć będą: perkusista Paal Nilssen-Love oraz puzonista Steve Swell.
Podczas koncertów w Pardon, To Tu niemieckiemu saksofoniście towarzyszyć będzie amerykański puzonista Steve Swell oraz norweski perkusista, znany z występów w grupach The Thing i Large Unit, Paal Nilssen-Love. Grupa przyjedzie do Polski w ramach europejskiej trasy koncertowej "First Meeting from the Multiverse".
Broetzmann (ur. 1949 w Remscheid) rozpoczął swoją karierę muzyczną od gry w amatorskich grupach swingowych. Na saksofon "przerzucił się" pod wpływem muzyki be-bopowej. Przeniósł się do Wuppertalu, gdzie uczył się gry na klarnecie oraz studiował malarstwo, zafascynowany twórczością niemieckich ekspresjonistów, zwłaszcza Maxa Beckmanna.
Inspirował się twórczością Johna Cage'a, George'a Brechta i Marcela Duchampa. "Idea znoszenia granic pomiędzy sztuką a rzeczywistością, znaczny udział widzów w procesie kreacji artystycznej, wreszcie poszukiwanie drogi w mieście, życiu, kulturze - to wszystko było dla mnie nowe i fascynujące" - opowiadał w rozmowie z PAP w 2014 r.
"Dorastałem w świecie, zniszczonym przez wojnę i poczuciu wstydu, za to, co zrobili nasi ojcowie reszcie Europy. Moje pokolenie myślało tylko o tym, by coś takiego nigdy się nie powtórzyło. Szukaliśmy sposobów wyrazu i znaleźliśmy je w muzyce. Jednak nie była to muzyka +starego świata+; to była muzyka, która musiała być egalitarna i demokratyczna" - tłumaczył.
Zmęczony usiłowaniami "przebicia się" ze swoim malarstwem, w 1967 r. Broetzmann zadebiutował jako saksofonista jazzowy. Nagrał album "For Adolphe Sax" w towarzystwie kontrabasisty Petera Kowalda i perkusisty Svena Ake-Johanssona. Zrezygnował też z dalszego studiowania sztuk plastycznych, choć nigdy nie porzucił malarstwa. Wszedł w skład big-bandu, założonego przez niemieckiego pianistę Alexandra von Schlippenbacha, "Globe Unity Orchestra". W szeregach grupy, szybko obwołanej najlepszą awangardową orkiestrą w Europie, znaleźli się także tacy muzycy jak Anthony Braxton i Steve Lacy.
W 1968 r. przez europejskie stolice przelała się fala studenckich rewolucji, w Niemczech i Francji wznoszących lewicowe, anty-kapitalistyczne hasła. W tym czasie Broetzmann wszedł do studia we Frankfurcie, by w towarzystwie grupy złożonej z muzyków z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii i Szwecji, zarejestrować - jak się miało okazać - swój najsłynniejszy album "Machine Gun".
"Wszyscy mieliśmy nadzieję, że możemy zmienić społeczeństwo, uczynić je lepszym. Rozumieliśmy ruch komunistyczny jako rodzaj idealnej wizji ludzkiego społeczeństwa, do której należy dążyć. Z tak rozumianą lewicowością europejski free-jazz był mocno związany. Myśleliśmy, naiwnie, że możemy zmienić świat" - tłumaczył muzyk. Płytę, zanim trafiła do profesjonalnej wytwórni, muzycy sprzedawali osobiście przed koncertami.
W następnych latach Broetzmann współpracował ze śmietanką muzyki awangardowej, m.in. Cecilem Taylorem, Anthonym Braxtonem czy Billem Laswellem. W 1986 r. saksofonista wszedł w skład zespołu Last Exit, tworzonego przez basistę Laswella, gitarzystę Sonny'ego Sharrocka, perkusistę i wokalistę Ronalda Jacksona. Grupa, czerpiąca zarówno z free-jazzu jak z heavy-metalu, działała do 1994 r., rejestrując jedną płytę studyjną i sześć, całkowicie zaimprowizowanych, albumów koncertowych. W tym samym czasie pracował w Cecil Taylor's European Orchestra, w skład której wchodził m.in. trębacz Tomasz Stańko.
W ciągu ostatnich dwóch dekad Broetzmann nagrywał płyty z zespołami Die Like a Dog Quartet i Chicago Tentet a także w duetach z wibrafonistą Jasonem Adasiewiczem i perkusistą Michaelem Zerangiem. Saksofonista wszedł także w skład zespołu North Quartet, założonego wspólnie z saksofonistą Mikołajem Trzaską. (PAP)
pj/ par/