Cały rok 1970 był w kraju dość niespokojny; niejednokrotnie wybuchała panika, wywołana pogłoskami o podwyżkach cen, towary znikały ze sklepowych półek. Robotnicy bali się zapowiadanych reform gospodarczych kojarząc je ze zwiększeniem norm i spadkiem zarobków. Lokalnie wybuchały strajki, na murach pojawiały się „wrogie” napisy, rozrzucano takież ulotki.
12 grudnia w całym kraju o godz. 18 odbyły się zebrania partii w zakładach pracy, na których oficjalnie poinformowano o „regulacji cen”. Zazwyczaj miały one dość burzliwy przebieg. Padały głosy: „nic innego tylko kraść, aby wyżyć” albo „teraz chyba będzie trzeba głodzić dzieci”. Mówili tak nawet partyjni.
Bezpieka odnotowała, że kobiety dojeżdżające do pracy w Ursusie płakały w pociągach pytając „z czego będą żyć?”, w Rzeszowskiem eks-milicjant powiedział: „pies milicyjny jest lepiej żywiony niż będzie żywiony robotnik”, we Wrocławiu podsłuchano zdanie: „panie, ja bym ich za tę podwyżkę powywieszał…”
Atakowano miejsca, kojarzące się z komunizmem. W Dankowicach (Krakowskie) oblano farbą pomnik ku czci KPP, w Świdnicy dwóch członków partii wybiło szyby w siedzibie Komitetu Powiatowego.
W nocy 12/13 grudnia pojawiły się ulotki i pierwsze napisy na murach. Ulotki głosiły np. „Strajk! Zmiana cen to kolejna zbrodnia” lub „Precz z partią” czy „Rosjanie do domu”. Ulotki były sygnowane przez – nieistniejące zazwyczaj – organizacje typu: Konfederacja Narodu, Front Wyzwolenia Polski, czy Komitet Grudniowej Rewolucji Socjalistycznej w Polsce. Na murach pojawiały się napisy w rodzaju: „Nie chcemy podwyżek cen”, „Komunizm to zguba” czy „PZPR wrogiem narodu”.
W grudniu 1970 uaktywniła się Komunistyczna Partia Polski zbiegłego do Albanii Kazimierza Mijala, która wypuściła ulotki „Wstawaj Stalinie, bo Polska ginie – towarzysze do broni” i usiłowała kolportować swój organ – „Czerwony Sztandar”.
Jednak główną odpowiedzią robotników na ogłoszenie podwyżek były strajki.
W grudniu 1970 poza Wybrzeżem odnotowano 33 strajki, w których wzięło udział około 12.500 osób, towarzyszyły im często burzliwe wiece, pytano o przyczyny podwyżek, poddawano w wątpliwość sens istnienia związków zawodowych, wreszcie pojawiały się okrzyki: „Prasa kłamie!”.
Napływające z Wybrzeża wieści o demonstracjach i masakrze robotników wywołały w całym kraju wielkie oburzenie, zaczęło się oddawanie legitymacji partyjnych, zdarzały się ataki na żołnierzy WP i niekiedy milicjantów. W wielu miastach były próby organizowania protestacyjnych wieców i demonstracji, części z nich SB zdołała zapobiec. Poza Wybrzeżem do różnych wystąpień doszło w Krakowie, Białymstoku, Bydgoszczy, Wałbrzychu, Chorzowie, Olsztynie i Wrocławiu.
Strajki koncentrowały się w trzech miastach: Białymstoku (8), Warszawie i Wrocławiu (po 9). Przypuszczalnie, gdyby nie prewencyjne działania aparatu bezpieczeństwa, w tych trzech miastach mogłoby dojść do masowych protestów.
I, jak to w Polsce, ulica zareagowała na podwyżki dowcipami, np. „Wróć Hitlerze, bo Gomułka ostatniego kotleta bierze” albo „Za Stalina strzelanina, za Lenina dyscyplina, za Gomułki puste półki”.
Napływające z Wybrzeża wieści o demonstracjach i masakrze robotników wywołały w całym kraju wielkie oburzenie, zaczęło się oddawanie legitymacji partyjnych, zdarzały się ataki na żołnierzy WP i niekiedy milicjantów. Np. w Brzegu 19 grudnia obrzucono kamieniami grupę żołnierzy.
W wielu miastach były próby organizowania protestacyjnych wieców i demonstracji, części z nich SB zdołała zapobiec.
Poza Wybrzeżem do różnych wystąpień doszło w Krakowie, Białymstoku, Bydgoszczy, Wałbrzychu, Chorzowie, Olsztynie i Wrocławiu.
Największe, kilkudniowe protesty, miały miejsce w Krakowie. Prym w nich wiedli studenci, którzy wzywali robotników do strajków solidarnościowych. W dawnej stolicy Polski 17 i 19 grudnia miały miejsce demonstracje, rozpraszane przez duże siły milicji. Niektórzy zatrzymani mieli przy sobie butelki z benzyną lub petardy domowej roboty. Ponad 100 osób postawiono przed sądami i kolegiami do spraw wykroczeń. Aby pozbyć się studentów z miasta władze ogłosiły wcześniejsze ferie, a gdy to nie pomogło, w akademikach odcięto prąd i ogrzewanie.
W Białymstoku podczas manifestacji 19 i 19 grudnia milicja oddała strzały w powietrze. W drugiej połowie grudnia władze odnotowały wzrost fałszywych alarmów o podłożonych bombach jak również włamań do magazynów z bronią i przypadków rozbrajania milicjantów. Kontrwywiad Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej donosił, że częściej w tym czasie próbowano kupić broń od żołnierzy stacjonujących w Polsce.
Już w grudniu 1970 roku w wielu zakładach pracy zaczęły się zbiórki na rzecz ofiar masakry na Wybrzeżu.
Można powiedzieć, że Grudzień’70 wcale się nie skończył w grudniu. Bo zmiana na stanowisku I sekretarza KC PZPR jedynie na krótko uspokoiła nastroje społeczne.
W drugiej dekadzie stycznia strajki się wzmogły, początkowo najwięcej ich było na Wybrzeżu.
W ciągu trzech pierwszych miesięcy 1971 r. według niepełnych danych odnotowano 243 strajki, w których wzięło udział co najmniej 140 tysięcy osób. Często strajki w tym samym zakładzie powtarzały się parokrotnie, np. w elbląskim Zamachu było wtedy 7 protestów, zaś w FSO – 4.
Największy i najważniejszy protest tego okresu to strajk łódzkich włókniarek, rozpoczęty 11 lutego. W jego szczytowym okresie strajkowały jednocześnie 32 zakłady, a demonstracje odbywały się w podłódzkich Pabianicach, Zgierzu i Tomaszowie Mazowieckim. Podstawowym postulatem był powrót do poprzednich cen i podwyżka płac.
Wieczorem 15 lutego rząd PRL ogłosił, że wycofuje się z podwyżki cen, następnego dnia łódzkie protesty stopniowo wygasały. Zaczynała się kolejna, ostatnia już w dziejach PRL, epoka „stabilizacji”.
Michał Kurkiewicz
Biuro Edukacji Publicznej IPN