"Rabin bez głowy" - taki tytuł nosi niedawno opublikowany zbiór przedwojennych opowieści o Żydach z podlubelskiego Chełma, które przypominają polskie dowcipy o niekonwencjonalnie myślących obywatelach Wąchocka. Chełm na Lubelszczyźnie, gdzie przed wojną mieszkała spora społeczność żydowska, był w świecie polskich Żydów areną niezliczonych opowieści, których bohaterami były zabawne poczynania autochtonów. W istocie opowieści o chełmskich Żydach przypominają polskie opowieści o mieszkańcach Wąchocka, najprawdopodobniej obie tradycje są jakoś ze sobą powiązane.
"Chełm Kipnisa jest osobliwym miejscem - punktem w wyobraźni, nie miejscem w konkretnej przestrzeni i czasie" - pisze Balla Szwarcman-Czarnota, która przełożyła z jidysz "Rabina bez głowy". W obliczu problemu mężczyźni z Chełma zwykli zwoływać naradę, naświetlając trudną sytuację z wielu stron, także w świetle świętych ksiąg, a potem - ewentualnie - podejmowali decyzję. Na ogół okazywało się, że rozwiązanie jest nieskuteczne i trzeba zwołać następną naradę. Bywało, że pożar strawił miasteczko, zanim obywatele chełmianie podjęli jakieś działanie, czasem pojawiał się obcy, który podsuwał szczęśliwą myśl, że nie warto wciągać krowy na strych, aby ją nakarmić - można zrzucić siano na dół, czy też poradził, jak porąbać drewno.
Chełm na Lubelszczyźnie, gdzie przed wojną mieszkała spora społeczność żydowska, był w świecie polskich Żydów areną niezliczonych opowieści, których bohaterami były zabawne poczynania autochtonów. W istocie opowieści o chełmskich Żydach przypominają polskie opowieści o mieszkańcach Wąchocka, najprawdopodobniej obie tradycje są jakoś ze sobą powiązane.
Podobno gdy Anioł wysiewał po ziemi dusze ludzi - mądrych i głupich - nad Chełmem rozsypał mu się przypadkiem worek z głupcami. Sprzęt do gaszenia pożarów chełmianie umieścili w zagrodzie niemożliwej do sforsowania nie tylko dla złodziei, ale też dla straży pożarnej, a kiedy miejscowy szames się zestarzał i nie miał siły obchodzić całego miasta, aby, stukając w okiennice budzić mieszkańców, ułatwiono mu zadanie gromadząc wszystkie okiennice przy jego domu. Chełmianie zasłynęli też tym, że jadąc kiedyś na wesele, zapomnieli zabrać narzeczonego.
Aby ukarać rybę, która miotając się na targu uderzyła nabywcę w twarz, rada chełmian postanowiła ją utopić w rzece, aby przewieźć kloc drewna niemieszczący się na wąskiej uliczce, zaczęli rozbierać domy, zamiast go przepiłować. W przypadku zgubienia pieniędzy mieszkańcy Chełma zazwyczaj szukali ich nie tam, gdzie zgubili, a w miejscu dobrze oświetlonym. Gdy szewca skazano na karę śmierci, sąsiedzi zwrócili się z prośbą, żeby stracić raczej któregoś z chełmskich krawców, bo szewc jest tylko jeden.
Przez jednych chełmianie są uważani za głupców, przez innych za mędrców. Jak powiada Szmendryk - bohater animowanego filmu o chełmskich Żydach "Village of Idiots" (reż. Eugene Fedorenko i Rose Newlove), "obcy nazywają naszą miejscowość miasteczkiem durniów, ale nasz rabin powiada, że jesteśmy w sposób naturalny genialni, bo widzimy wszystko po swojemu".
Na długo przed tym, zanim pojawiły się w formie zarejestrowanych w jidysz opowiastek o Żydach z Chełma, krążyły po Europie podobne w treści, choć utrzymane w zupełnie innej stylistyce historie o mieszkańcach angielskiego Gotham, greckiej Abdery czy niemieckiego miasta Schilda. W 1597 roku żartobliwe historyjki o mieszkańcach tego ostatniego zostały przełożone na jidysz i zaadoptowane przez kulturę żydowską. Zyskały one ogromną popularność, jednak przez wiele lat nie były kojarzone z Chełmem, lecz z innymi miejscowościami m.in. z Poznaniem i Leskiem.
Jako pierwszy osadził je w Chełmie Ajzyk Meir Dik w 1867 roku. To stało się pożywką dla bardzo wielu pisarzy języka jidysz - w wieku XX nastąpiła istna eksplozja "literatury chełmskiej". Pisali o tym mieście folklorysta Noach Priłucki, Szolem Alejchem i Icchak Baszewis Singer. Autor zbioru "Rabin bez głowy" Menachem Kipnis opublikował swoje "Chelmer majnes" w roku 1930.
Kipnis pochodził z rodziny kantora z Wołynia, studiował w konserwatorium warszawskim, w 1902 roku wygrał konkurs rozpisany przez Teatr Wielki, został pierwszym tenorem tamtejszego chóru i śpiewał w nim przez 16 lat. Był też fotografem-amatorem, jego portrety Żydów i scenki rodzajowe ukazywały się w prasie żydowskiej. Pisywał też na tematy muzyczne, etnograficzne, uprawiał publicystykę, pisywał obrazki rodzajowe. Kipnis zbierał też żydowskie pieśni i opowieści ludowe.
"Chelemes majnes" ukazywały się pierwotnie w piśmie "Hajnt" pod nazwą "Z mądrego miasta". Podobno część żydowskich mieszkańców Chełma poczuła się dotknięta. Przysyłano listy do redakcji w obronie reputacji miasta, pewien chełmski prawnik zarzucał Kipnisowi, że przypisał mieszkańcom Chełma czyny głupców z innych miast, pewna kobieta skarżyła się, że po tej publikacji jej córka może mieć trudności ze znalezieniem męża.
W czasie okupacji Kipnis trafił do warszawskiego getta, gdzie zmarł na wylew w 1942 roku. Jego zona Zimra pilnowała jego archiwum jak oka w głowie, nie chciała ich powierzyć Emanuelowi Ringelblumowi, który gromadził częściowo zachowane archiwum getta. Zimra zginęła w Treblince, a zbiory jej męża bezpowrotnie zaginęły.
Książka "Rabin bez głowy" ukazała się nakładem wydawnictwa Austeria. (PAP)
aszw/ ula/