Kawał solidnej roboty odwalili autorzy serialu dokumentalnego „Wielka wojna na wschodzie 1919-1921”, wydanego na płytach DVD. W sześciogodzinnym seansie zawarli summę wiedzy o konflikcie, którego stawką był nie tylko kształt granic, ale i los narodów Europy wschodniej, a może i całego kontynentu. Narracja zaczyna się nawet wcześniej, niż sugeruje tytuł, bo od odzyskania przez Polskę niepodległości jesienią 1918 roku.
Kawał solidnej roboty odwalili autorzy serialu dokumentalnego „Wielka wojna na wschodzie 1919-1921”, wydanego na płytach DVD. W sześciogodzinnym seansie zawarli summę wiedzy o konflikcie, którego stawką był nie tylko kształt granic, ale i los narodów Europy wschodniej, a może i całego kontynentu. Narracja zaczyna się nawet wcześniej, niż sugeruje tytuł, bo od odzyskania przez Polskę niepodległości jesienią 1918 roku. Archiwalia przeplatają się ze współczesnymi inscenizacjami, wspomnienia dowódców i prostych żołnierzy z fragmentami wierszy oraz prozy Babla i Rembeka. Roli fachowca – komentatora podjął się Andrzej Kunert, obecny sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Aby widzowi nie zakręciło się w głowie od nadmiaru faktów i dat, każdy z ośmiu odcinków kończy się rzeczowym resume. W tle pobrzmiewa zaś, wpadający w ucho, motyw muzyczny autorstwa Tomasza Bajerskiego.
Wojna z bolszewikami już przez współczesnych postrzegana była jako swoista kontynuacja siedemnastowiecznych walk o Kresy, opisanych przez Sienkiewicza. Po części dlatego, że w znacznej części rozgrywała na terenach znanych dobrze czytelnikom Trylogii (Beresteczko, obrona Zbaraża). Żołnierze Piłsudskiego czuli się, tak jak ich przodkowie, obrońcami nie tylko ojczyzny lecz także wiary i cywilizacji przed „dzikimi hordami” ze wschodu.
Wiedza współczesnych Polaków o wojnie z bolszewikami zwykle sprowadza się do „cudu nad Wisłą”. Twórcy serialu przypominają o mniej znanych epizodach, takich jak walki o Lidę w 1919 roku, zdobycie Dyneburga we współpracy z Łotwą, bitwa o Łomżę, okrzykniętej „cudem nad Narwią”, albo obronie Zadwórza czyli „polskich Termopilach”
Scenarzysta „Wielkiej wojny na wschodzie”, nieżyjący już Paweł Śliwiński, był wielkim znawcą militariów oraz zdeklarowanym piłsudczykiem. Serial jest więc apoteozą Komendanta - „bezbłędnego” stratega i dalekowzrocznego polityka oraz jego poczynań. Nie ma tu miejsca na wątpliwości. Ofensywa na wschodniej Białorusi oddalała zagrożenie dla Polski, propozycje pokojowe Moskwy były zasłona dymną dla planowanego eksportu rewolucji na zachód, Litwini współpracowali z najeźdźcą, wyprawa kijowska (różnie oceniana przez historyków) nie osiągnęła zaś celu głównie z winy Ukraińców.
W cieniu Wodza i jego współpracowników nikną generałowie Władysław Sikorski, Józef Haller, a zwłaszcza Tadeusz Rozwadowski, jakby nie było szef sztabu polskiej armii i autor planu bitwy warszawskiej. Krzywdząca byłaby jednak opinia, że twórcy serialu lukrują obraz konfliktu. Wspominają o dezercjach, buntach oraz objawach nieuniknionej w tamtych warunkach demoralizacji. Szokująco brzmi wzmianka o polskim oddziale, który śpiewając Międzynarodówkę przeszedł na drugą stronę frontu. Wśród fabularnych wstawek jest scena rozstrzelania szeregowców - „agitatorów”.
W trwałość pokoju, zawartego w Rydze wątpiło wielu Polaków, na czele z Piłsudskim. Serial dostarcza jeszcze jednego argumentu na poparcie tej tezy: bolszewicy nigdy nie wypłacili reparacji wojennych, do czego zobowiązali się w traktacie z 1921 roku.
Wiesław Chełminiak
„Wielka wojna na wschodzie 1919-1921”, reżyseria: Krzysztof Miklaszewski, dystrybucja: TiM Film Studio