"Tajny dziennik" Mirona Białoszewskiego, zapis duchowych przeżyć jednego z najoryginalniejszych polskich pisarzy i artystów, trafi do księgarń 28 lutego razem z książką "Człowiek Miron" Tadeusza Sobolewskiego - przewodnikiem po życiu bohatera
Nikt nie mógł przeczytać "Tajnego dziennika" Mirona Białoszewskiego wcześniej. To dzieło - ze względu na stopień szczerości i samoobnażenia - mogło zostać wydane dopiero kilkadziesiąt lat po śmierci poety, który odsłania swoje życie towarzyskie, artystyczne, prywatne, erotyczne.
Tadeusz Sobolewski we wstępie pisze: "Miron opowiada o przygodzie swojego życia trochę jak przybysz, który został +wstawiony w ten świat+. Jawa, sen i wspomnienia - wszystko to, przywołane z niesamowitą wyrazistością, splątane w jeden węzeł tworzy rodzaj wielowątkowej powieści o sobie samym. Zapis, rozpoczęty w 1975 roku, prowadzony niemal do końca, początkowo improwizowany przy magnetofonie, ma pewną szczególną cechę pisarstwa Białoszewskiego: naoczność. Ten dziennik dzieje się przed nami. (...) Ale dlaczego pisał +Tajny dziennik+? Przecież cała późna twórczość autora +Pamiętnika z powstania warszawskiego+ jest już dziennikiem. (...) W +Tajnym dzienniku+ Miron może się wreszcie ludziom przyglądać bez skrupułów. Stara się nikogo nie sądzić, choć zdarza mu się przytaczać plotki. Głównie jednak patrzy i słucha".
"Miron - największy polski poeta prywatny" - napisała o nim Maria Janion. Konsekwencją tej postawy był dystans, z jakim Białoszewski odnosił się do polityki, także do PRL-owskiej opozycji demokratycznej. "Młodzi bez doświadczenia myślą, że może się coś w ustroju zmienić zasadniczego. Nie wiedzą, że zmiany granic, ustroju odbywają się tylko przez piekło, wojnę. Drogo kosztują" - pisał w "Tajnym dzienniku" autor "Pamiętnika z powstania warszawskiego".
"Tajny dziennik" rozpoczyna się w listopadzie 1975 roku, czyli w tym samym okresie, gdy powstawało "Chamowo" - opis pierwszych miesięcy życia Białoszewskiego w nowym mieszkaniu w bloku-mrówkowcu przy ul. Lizbońskiej. Czytelnik "Tajnego dziennika" obcuje z kręgiem przyjaciół Białoszewskiego, jego "dworem", jak określa to Sobolewski. Przyjaciele poety - Ludwik Hering, Ludmiła Murawska żartowali: "przy Mironie jak na UB, trzeba uważać, co się mówi, bo on wszystko notuje w pamięci a potem opisze”, „kiedy podczas spotkania nagle wychodzi do łazienki, to pewnie po to, żeby zanotować dialog". Lektura "Tajnego dziennika" pokazuje, że mieli rację - ich drobne, życiowe sprawy, rozmowy o zakupach, trzaskającym oknie, nawet streszczenia ich snów, zostały uwiecznione w "Tajnym dzienniku".
Książka "Człowiek Miron" Tadeusza Sobolewskiego, która ukaże się jednocześnie z "Tajnym dziennikiem", pomoże czytelnikowi rozeznać się w opisywanym przez Białoszewskiego świecie. Pamiętnikowi "Escy" to Sobolewscy - Anna, Tadeusz (krytyk filmowy) i ich malutka córeczka Justynka (obecnie krytyk literacki w "Polityce"). Jadwiga to pani Stańczakowa, niewidoma matka Anny Sobolewskiej, jej mieszkanie na ul. Hożej jest areną wielu scen z "Tajnego dziennika". Kicia Kocia (znana jako bohaterka "Kabaretu Kici Koci") to Halina Oberlaender, malarka i scenografka, jej matkę Białoszewski ochrzcił Sybillą Grochowa. Maria Janion (zwana przez Białoszewskiego prof. Misią), Maryla Żmigrodzka i Małgorzata Baranowska przewijają się na kartach "Tajnego dziennika" jako "uczone baby" vel "Trzy Eumenidy" (czyli boginie - mścicielki), bo "jak się kogoś chycą, to nie zostawiają na nim suchej nitki" - jak pisze Białoszewski.
"Miron - największy polski poeta prywatny" - napisała o nim Maria Janion. Konsekwencją tej postawy był dystans, z jakim Białoszewski odnosił się do polityki, także do PRL-owskiej opozycji demokratycznej. "Młodzi bez doświadczenia myślą, że może się coś w ustroju zmienić zasadniczego. Nie wiedzą, że zmiany granic, ustroju odbywają się tylko przez piekło, wojnę. Drogo kosztują" - pisał w "Tajnym dzienniku" autor "Pamiętnika z powstania warszawskiego".
Osobność, inność Białoszewskiego związana była też z jego orientacją seksualną. W "Tajnym dzienniku" poeta pisze o swych przygodach i miłościach wprost. Od 1950 roku związany był z malarzem, Leszkiem Solińskim, z którym od 1958 roku dzielił mieszkanie na ul. Dąbrowskiego, przez karty "Tajnego dziennika" przewija się postać Jota, zwanego też Piwkiem, kochanka Mirona. Białoszewski pisze, że na początku traktował "swoje potrzeby homo jako przejściowe" w nadziei, że kiedyś znormalnieje. "Mając 15 czy 16 lat zadałem sobie pytanie +kiedy+. Niby zmienię się z dnia na dzień? Nie. Wobec tego trzeba przyjąć siebie takiego, jakim się jest. Ustaliłem to, przestałem się tym turbować" - pisze.
Białoszewski z jednej strony łaknął samotności, ale czasami miał jej dość i wtedy odwiedzał znajomych, często wieczorem lub nocą, bo prowadził nocny tryb życia. Nie lubił światła słonecznego do tego stopnia, że zaciemniał okna. Białoszewski nie przepadał za alkoholem, za to często aplikuje sobie preparaty z psychedryną i kodeiną m.in. syrop tussipect.
Notatki urywają się 22 kwietnia, kiedy Białoszewski źle się poczuł i został przewieziony na oddział rehabilitacji Instytutu Kardiologii w Aninie. Zmarł nagle, w nocy z 17 na 18 czerwca, w domu Jadwigi Stańczakowej, niewidomej przyjaciółki, której dedykował "Tajny dziennik".
"Tajny dziennik" Białoszewskiego ukaże się nakładem wydawnictwa Znak. (PAP)
aszw/ abe/