Młodzi Żydzi mieli „sezonową świadomość żydowską”. Kwestia pochodzenia i narodowości nie była dla niej ważna, jakkolwiek zachowała ona poczucie odrębności – pisze Piotr Pęziński w książce „Na rozdrożu. Młodzież żydowska w PRL 1956-1968.”
W roku 1957 zaczął ukazywać się „Nasz Głos” - polski dodatek do „Fołks Sztyme”, przeznaczony głównie dla młodzieży żydowskiej wychowanej w powojennej Polsce i nie znającej już języka jidysz. Jego redaktorem naczelnym został 24 letni Szmul Tenenblatt. „Nasz Głos” miał relacjonować i odzwierciedlać życie młodzieży żydowskiej w Polsce. Znacznie większą, niż w „Fołks Sztyme”, część objętości pisma zajmowały teksty poświęcone historii i kulturze. „Starano się w nich dyskretnie podtrzymywać tożsamość i dumę narodową u żydowskiej młodzieży” - pisze Piotr Pęziński.
Publikowano cykle tematyczne, m.in. „ABC literatury żydowskiej”, „Sylwetki żydów warszawskich” „Żydzi w walce o wolność Polski”, „Tysiącletnie dzieje Żydów na polskich ziemiach”.
„Sensem naszego istnienia było wiązać ze sobą wszelkie środowiska, gdzie jeszcze tliła się jakaś iskierka życia żydowskiego. A przede wszystkim wiązać ze sobą młodzież żydowską z różnych miejsc zamieszkania” - wspominał Marek Web, dziennikarz „Naszego Głosu”.
Tożsamość żydowską wspierano bez odwoływania się do religii. Było to zrozumiałe – wydawca pisma, Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów stanowiło, jak pisze autor, „pas transmisyjny” PZPR do społeczności żydowskiej, sami zaś działacze TKSŻ mieli KPP-owską przeszłość.
„Pismo pomijało milczeniem żydowskie święta i tradycje, nie pisaliśmy tez o działalności gmin religijnych”- wspomniał Józef Sobelman, dziennikarz „Naszego Głosu”. Jednak, jak pisze autor, zauważano Chanukę, najbardziej świeckie ze świąt żydowskich.
Sobelman wspominał także o drażliwej sprawie, jaką była asymilacja Żydów. „Wypowiadanie się +za+ oznaczało zgodę na zaniechanie tradycji żydowskich i wyobcowanie z kultury. Sprzeciwienie się asymilacji byłoby równoznaczne z przeciwstawieniem się komunistycznej polityce internacjonalizmu”.
W 1958 roku zostało wznowione organizowanie kolonii dla dzieci i młodzieży żydowskiej. Położono nacisk na nadanie im charakteru-ideowo wychowawczego. Jednak, jak stwierdza Piotr Pęziński, większe szanse na integrację i przywiązanie młodzieży do środowiska TKSŻ miało harcerstwo.
W 1959 roku Naczelnik ZHP oddelegował Jacka Kuronia do organizowania harcerstwa wśród młodzieży żydowskiej. Nie było to – zauważa autor - dziełem przypadku. „Harcerstwo walterowskie (od patrona, generała Karola Świerczewskiego – Waltera) z jego koncepcją wychowania obywatelskiego odwołującego się do ideałów komunistycznych, oparte na modelu wychowania zespołowego (opisanym w +Poemacie pedagogicznym+ Antona Makarenki), było zdecydowanie bliższe młodzieży żydowskiej, niż koncepcje +prawicowego skrzydła+ ( reaktywowanego po 1956 roku Związku Harcerstwa Polskiego), kładące nacisk na przedwojenny model skautingu z silnymi akcentami narodowymi i katolickimi.” Jeden z walterowców wspominał, że Kuroń przekonywał ich o konieczności wyzbycia się kompleksu bycia Żydem a zarazem uczył żydowskiej dumy.
Autor zauważa, że ani Kuroń ani walterowcy nie pojawiali się na łamach „Naszego Głosu”. „Być może, zanim uznano, że są bohaterami godnymi wzmianki, nastąpiło rozwiązanie Hufca Walterowskiego i pisanie o tych, którym partia +podziękowała za współpracę+ już nie wchodziło w rachubę? Niewykluczone, że od początku zasadą współpracy walterowców ze środowiskiem TKSŻ było pozostawanie w cieniu, niewysuwanie się na pierwszy plan.”
Uczestnicy kolonii i obozów harcerskich śpiewali piosenki w języku jidysz, porządkowali cmentarze żydowskie, brali udział w wieczorkach literackich poświęconych wykładom o wybitnych twórcach literatury jidysz i o historii Żydów w Polsce i na świecie. Jak pisze autor „nie unikano tematów trudnych, jak antysemityzm Polaków a nawet bardzo trudnych – jak eksterminacja ludności żydowskiej z rąk tychże”.
Ewa Yerushalmi wspominała, że uczestnicy kolonii byli „Nowymi Żydami”, bez religii, znajomości Biblii i języka przodków. „I choć większość z nas była zintegrowana z polskim społeczeństwem, a w kulturze – wszyscy, to jednak kochaliśmy w sobie to szczątkowe, przez pochodzenie, antysemityzm, Holocaust i dom rodzinny, żydostwo”.
Ważną rolę w życiu społeczności żydowskiej odgrywały kluby przy oddziałach TKSŻ. Nie były one, jak pisze autor, tylko miejscem działalności kulturalno- oświatowej, lecz także azylem, przestrzenią integracji środowiska żydowskiego wobec „gęstniejącej atmosfery wrogości polskiego otoczenia.”
Specyfiką działalności kulturalnej TKSŻ było to, że obejmowała swoją działalnością przede wszystkim Żydów z niższym wykształceniem. Inteligencja żydowska w niewielkim stopniu włączała się w życie kulturalne TKSŻ, bo „z konieczności lub z wyboru wtapiała się w polskie otoczenie”. W klubach m.in. uczono jidysz i historii Żydów.
Do klubów zaczęli zaglądać Polacy. Niektórzy grali w zespołach muzycznych. W żydowskim klubie w Gdańsku debiutował Seweryn Krajewski, przyszły lider Czerwonych Gitar. Żydowskie piosenki śpiewała Sława Przybylska. W łódzkim Klubie działał Marian Lichtman, przyszły perkusista Trubadurów. W 1966 r. powstał w Łodzi zespół Śliwki który wykonywał rockowe piosenki do tekstów Mickiewicza, Żeromskiego i Szekspira.
Warszawski studencki klub Babel został określony przez propagandę PRL po marcu 1968 jako miejsce zepsucia i syjonistycznego spisku. Tymczasem, jak pisze autor, działacze TKSŻ byli niezadowoleni z niedostatecznego zaangażowania się młodzieży z klubu Babel w rozwijanie i umacnianie „żydowskości.”
Na początku lat 60. istniało siedem państwowych szkół żydowskich: we Wrocławiu, Łodzi, Wałbrzychu, Szczecinie, Legnicy, Dzierżoniowie i Katowicach. Obserwowano napływ do nich, po tym, jak w roku szkolnym 1956/1957 wprowadzono naukę religii do szkół polskich (istniała do 1961 r).
Język jidysz jako wykładowy zniknął w szkołach żydowskich w roku szkolnym 1954/1955. Nie była to decyzja władz, ale życzenie rodziców. Jidysz był odtąd nauczany jako odrębny przedmiot, w większym wymiarze godzin, niż języki obce. Brakowało jednak nauczycieli jidysz. Nie było też podręcznika do nauki historii Żydów. W jakieś mierze zastępowały go artykuły w „Naszym Głosie”. W 1966 r. Ministerstwo Oświaty zlikwidowało przedmiot „historia Żydów”, mimo prób jego obrony przez TKSŻ.
Chociaż duża fala emigracji Żydów z Polski skończyła się w 1957 r., to jednak tzw. „pełzająca emigracja” przyczyniła się w następnych latach do poważnego zmniejszenia się liczby uczniów w żydowskich szkołach.
W grudniu 1967 r. kierownictwo TKSŻ dowiedziało się na spotkaniu w ministerstwie spraw wewnętrznych, że nie będzie mogło dalej prowadzić działalności wśród dzieci i młodzieży do lat 18, co oznaczało likwidację Klubów Dziecięco Młodzieżowych przy oddziałach TKSŻ. Jeden z jego działaczy, Samuel Brafman, zauważył, że bez pracy wśród dzieci i młodzieży, będącej siłą witalną Towarzystwa, nie może być mowy o kontynuacji jego działalności.
Zdaniem Piotra Pęzińskiego wśród młodzieży żydowskiej dominowała „sezonowa świadomość żydowska”, płytka i nie potrzebująca specjalnego samopogłębiania. Autor zwraca uwagę na to, że w Warszawie, gdzie było największe skupisko żydowskie i skąd najwięcej dzieci jeździło na kolonie, nie było ani jednej żydowskiej szkoły.
„Symptomatyczne jest, że mimo usilnych starań dorosłych nie zauważa się w postawach młodych ludzi ze środowisk związanych z koloniami i klubami, aby pochodzenie i narodowość były dla nich ważne (…) A jednak dzieci i młodzież miały poczucie odrębności. I tak jak żydowskość nie była wolna od kompleksów i obciążeń żydowskością, tak i ich polskość nie była pełną, pozbawioną dylematów polskością”
Książkę wydał Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma. Wśród patronów medialnych jest portal dzieje.pl (PAP)
tst