Pierwszy czarny prezydent RPA, kibic piłkarski z Johannesburga, który wynalazł wuwuzele i dziennikarz z małego europejskiego kraju to bohaterowie najnowszej książki Wojciecha Jagielskiego "Trębacz z Tembisy". Wszystkich ich łączy poświęcenie życia dla swojej pasji.
„Trębacz z Tembisy” jest dopełnieniem poprzedniej książki Wojciecha Jagielskiego „Wypalanie traw”, w której wieloletni korespondent mediów w RPA, przyglądał się przede wszystkim kulturze białych mieszkańców kraju. W najnowszej książce reporter pokazuje czarne oblicze Republiki Południowej Afryki i proces obalania segregacyjnego porządku. W pewien sposób autor "Trębacza z Tembisy" odnosi się też do opublikowanej rok temu książki swojej żony pt. „Miłość z kamienia”. Grażyna Jagielska opisała w niej karierę męża z punktu widzenia osoby, która całe lata spędziła zamartwiając się o jego bezpieczeństwo, co przypłaciła poważną chorobą. "Trębacz z Tembisy" to opowieść o pasji i cenie, jaką nieuchronnie płaci się za nią, co pokazują historie życia głównych bohaterów książki: Nelsona Mandeli i Freddiego Maake, ale też samego Wojciecha Jagielskiego, dla którego dziennikarstwo jest czymś o wiele więcej niż wykonywany zawód.
Głównym bohaterem książki jest Nelson Mandela, którego Jagielski opisuje jako postać zupełnie wyjątkową, mającą cechy właściwie niespotykane w świecie polityki, takie jak szczerość, uczciwość, niechęć do koniunkturalizmu. To dzięki postaci Mandeli wiele lat po obaleniu apartheidu Afrykański Kongres Narodowy nadal cieszy się zaufaniem społecznym, podczas gdy większość podobnych ruchów wyzwoleńczych już w ciągu pierwszej dekady po przejęciu władzy pogrążyło się w korupcji.
Głównym bohaterem książki jest jednak Nelson Mandela, którego Jagielski opisuje jako postać zupełnie wyjątkową, mającą cechy właściwie niespotykane w świecie polityki, takie jak szczerość, uczciwość, niechęć do koniunkturalizmu. To dzięki postaci Mandeli wiele lat po obaleniu apartheidu Afrykański Kongres Narodowy nadal cieszy się zaufaniem społecznym, podczas gdy większość podobnych ruchów wyzwoleńczych już w ciągu pierwszej dekady po przejęciu władzy pogrążyło się w korupcji. Mandela, który stał się symbolem walki z apartheidem, zrobił wszystko, aby nie zdezawuować wartości, które z nim utożsamiano. Jedną z największych historycznych zasług Nelsona Mandeli było powstrzymanie rozlewu krwi w roku 1994, kiedy to po przejęciu władzy przez czarnych mieszkańców RPA, wielu obserwatorów spodziewało się pogromów i krwawych walk o władzę. Mandela uratował swój kraj przed wyniszczającą wojną domową.
Mandela, jak pokazuje Jagielski, nie jest koniunkturalistą, nigdy nie stosował się do reguł politycznej poprawności. Gdy w 1993 roku przyznano mu Pokojową Nagrodę Nobla do spółki z ostatnim białym prezydentem RPA Frederikiem de Klerkiem, Mandela odważnie przypominał, że nie wolno stawiać między nimi równości, bo o ile on sam z apartheidem walczył, to de Klerk, mimo ugodowego kursu wobec czarnych, reprezentował jednak apartheid. Mandela w epoce powszechnej walki z terroryzmem miał odwagę przypomnieć, że kiedy siedział przez 27 lat w różnych więzieniach, Ronald Reagan i Margaret Thatcher nazywali go terrorystą. Dopiero na 90. urodziny amerykański prezydent George Bush polecił, by nazwisko Mandeli wykreślono z czarnej listy niebezpiecznych dla świata międzynarodowych terrorystów.
W książce Jagielskiego śledzimy też losy Freddiego Maake, zwanego Saddamem. Jego sensem życia i największą radością jest kibicowanie miejscowej drużynie. Maake to zwyczajny Afrykańczyk, dla którego futbol jest o niebo ważniejszy od polityki, z Mandelą łączy go jednak poświęcenie dla tego, co uznał w życiu za najważniejsze. To Maake wymyślił wuwuzele, trąbki używane przez kibiców. Nazwa wuwuzela znaczy "jedność", a jej twórca chciał pogodzić dwa piłkarskie kluby, Wodzów i Piratów, którzy podczas meczów śpiewali agresywne piosenki. Wuwuzele miały przyczynić się do załagodzenia konfliktu miedzy klubami, a inspiracją wynalazku Maaki było postępowanie Mandeli wobec wrogów. Wuwuzele rozpowszechniły się na całym świecie, ale Maaki nie zarobił na swoim wynalazku ani grosza. Mimo to, jak pisze Jagielski, czuje się szczęśliwy i spełniony.
Mandela w 1999 roku złożył urząd prezydencki, a w 2004 w ogóle wycofał się z polityki, na której temat przestał się nawet wypowiadać. W tym roku, na początku czerwca trafił do szpitala z infekcją płuc. Od kilku miesięcy jego stan jest ciężki, choć stabilny.
Książka "Trębacz z Tembisy" ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. (PAP)
aszw/ abe/