Ludzie oszalali z głodu, zwłoki leżące na ulicach, choroby zbierające śmiertelne żniwo oraz terror - to codzienność warszawskiego getta, którą odnajdziemy w publikacji „Pamiętnik Mary Berg. Relacja o dorastaniu w warszawskim getcie”.
Mary Berg (Miriam Wattenberg, 1924-2013) urodziła się w zamożnym żydowskim domu w Łodzi. Jej ojciec, Polak, był właścicielem galerii sztuki, odbywał zagraniczne podróże, skupując dzieła europejskich mistrzów. Jej matka, urodzona w Nowym Yorku, była obywatelką Stanów Zjednoczonych. W wieku około 12 lat Mary przeprowadziła się z rodzicami do Polski.
W chwili rozpoczęcia II wojny światowej Mary miała piętnaście lat. Kiedy Niemcy zaczęli zbliżać się do Łodzi, wraz z rodzicami i młodszą siostrą przeniosła się do Warszawy.
W pamiętniku opisuje życie w okupowanej Warszawie, a następnie w getcie warszawskim. Relacjonuje jak wyglądała codzienność ludzi zamożnych i biedaków. Pisze o spotykanych na ulicach getta „ludziach marzących o chlebie”, których „oczy przesłania mgła należąca do innego świata”. Tłumaczy, że „zwykle siadają naprzeciw sklepów spożywczych, lecz nie dostrzegają już bochenków leżących za szybą, niczym w jakimś odległym, niedostępnym raju”.
W innym miejscu notuje: „Niełatwo przejść ulicą z paczką w ręku. Kiedy głodujący dostrzeże kogoś z paczką, w której może być żywność, śledzi go i w dogodnej chwili porywa pakunek, szybko otwiera i zaspokaja głód”.
Z drugiej strony opisuje zupełnie inną, dostępną dla nielicznych, stronę getta. „Getto ma jeszcze jedną twarz - nowe kawiarnie i drogie sklepy spożywcze, w których można dostać wszystko. Na Siennej i Lesznie widuje się kobiety w eleganckich płaszczach i sukniach od najlepszych krawców. (…) Modnie wystrojone tłumy spotykając się w kawiarni Sztuka przy Lesznie, najpopularniejszym lokalu w getcie. Śmietanka towarzyska zasiada tam przy elegancko nakrytych stołach, zasłuchana w dźwięki muzyki wspaniałej orkiestry. Tak jak przed wojną plotkuje się tam i dyskutuje o najnowszej modzie”.
Zdaje sobie sprawę, że tylko "posiadacze znacznych sum mogą uniknąć tego okropnego życia" mają jakiekolwiek szanse na przeżycie, a pozostali mają "najwyżej dziesięć procent szans na przeżycie". Sama też była uprzywilejowana. Jej matka, jako Amerykanka, mogła przekraczać bramy getta, otrzymywała pocztę oraz raz w miesiącu dużą paczkę żywnościową. Mary zwraca uwagę także, że przybita na drzwiach wizytówka matki z informacją o jej obywatelstwie stała się „cudownym talizmanem przeciwko niemieckim bandytom, bez przeszkód odwiedzającym wszystkie żydowskie mieszkania”.
Dziewczyna, mimo że należała do uprzywilejowanej grupy, która nie cierpiała głodu i mieszkała w lepszych warunkach niż inni, to pozostała wyczulona na brak równości oraz na narastający w getcie nastrój rozpaczy. Opisuje swój pobyt w domu, gdzie widziała półnagie, brudne, apatycznie leżące dzieci. Jedno z nich spojrzało na nią i poskarżyło się, że jest głodne. Mary wyznała wtedy: „Owładnęło mną poczucie bezdennego wstydu. Sama tamtego dnia jadłam, lecz nie miałam ani kawałka chleba, żeby dać go dziecku. Nie śmiałam spojrzeć mu w oczy, więc odeszłam”.
Nastolatka przytacza w swoich zapisach także postawy niektórych Polaków wobec ludności żydowskiej zamkniętej w getcie: „Żydzi często zaciskają zęby i milczą, rumieniąc się ze wstydu i upokorzenia, kiedy jakiś Polak – jak to się niekiedy zdarza - ciska do getta kamień z drugiej strony muru. Niedawno na Chłodnej przejeżdżający ciężarówkami Polacy wśród dzikich wrzasków triumfu rzucali kamieniami w wystawy sklepowe i okna prywatnych mieszkań”.
„Gdyby wszyscy aryjscy Polacy zjednoczyli się i spróbowali pomóc Żydom w getcie, mogliby wiele dla nas zrobić. Na przykład mogliby się wystarać dla wielu Żydów o papiery aryjskie, udzielić im schronienia w domach, ułatwić ucieczkę przez mur i tak dalej. Lecz oczywiście łatwiej rzucać do getta kamieniami” – dochodzi do wniosku dziewczyna.
W getcie przebywała wraz z rodziną od jego utworzenia w listopadzie 1940 roku aż do ostatnich dni przed wielką akcją wysiedleńczą, kora rozpoczęła się 22 lipca 1942 roku. Wattenbergowie, jako obywatele amerykańscy, zostali internowani na terenie Pawiaka, znajdującego się w granicach getta.
Stamtąd uważnie obserwowała, co dzieje się w getcie. W czasie wysiedlenia części Żydów, w sierpniu 1942 roku, pisze tak: „Tkwimy tu na wysepce otoczonej oceanem krwi. We krwi tonie całe getto. Dosłownie widzimy świeżo rozlaną ludzką krew, czujemy jej woń. Czy świat na zewnątrz coś o tym wie? Dlaczego nikt nie przychodzi nam z pomocą?”.
18 stycznia 1943 roku, rodzina Mary wraz z innymi internowanymi cudzoziemcami, zostaje wysłana do obozu w Vittel we Francji. W czasie pobytu w obozie Mary nachodzą wątpliwości, czy postąpili słusznie zostawiając swoich rodaków w getcie: „My, którzy uratowaliśmy się z getta, wstydzimy się spojrzeć na siebie, czy mieliśmy prawo, by się ratować? Dlaczego w tej części świata jest tak pięknie? Tutaj wszystko pachnie słońcem i kwiatami, a tam jest tylko krew – krew moich pobratymców. Boże, dlaczego musi istnieć to całe okrucieństwo? Wstydzę się. Ja oddycham tu świeżym powietrzem, a tam moi rodacy duszą się gazem i giną w płomieniach, paleni żywcem. Dlaczego?”.
Wattenbergowie przybyli do Stanów Zjednoczonych w marcu 1944 roku jako repatrianci na pokładzie M/S "Gripsholm", statku wyczarterowanego przez Departament Stanu USA od Swedish American Line.
Pamiętnik opublikowano po raz pierwszy w odcinkach na łamach żydowskiej gazety z Nowego Jorku „Der Morgen Zshurnal”, jeszcze przed zakończeniem wojny, zanim obywatele Stanów Zjednoczonych i innych krajów, a nawet sama autorka, poznali ogrom niemieckich zbrodni i szczegóły ostatecznego rozwiązania.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Katarzyna Krzykowska (PAP)
ls/