13 listopada 1904 r. Polska Partia Socjalistyczna zorganizowała na Placu Grzybowskim w Warszawie demonstrację, w czasie której doszło do starć z rosyjską policją i wojskiem. Po obu stronach byli zabici i ranni. Wydarzenia te były pierwszym, od czasu Powstania Styczniowego, zbrojnym wystąpieniem polskiej organizacji przeciwko władzy carskiej.
Wojna rosyjsko-japońska, prowadzona od lutego 1904 r., pogłębiła narastający kryzys imperium rosyjskiego. Jak pisał prof. Andrzej Garlicki: "Docierające wieści o kolejnych klęskach armii rosyjskiej wywoływały coraz większy szok w rosyjskim społeczeństwie. Okazywało się, że Rosja jest kolosem na glinianych nogach, że jest źle rządzona, że przegrywa wojnę z niewielką Japonią". (A. Garlicki "Historia 1815-1839")
Konsekwencje konfliktu na Dalekim Wschodzie bardzo silnie odczuwało Królestwo Polskie, na którego obszarze wywołał on poważne problemy gospodarcze, powodując m.in. zahamowanie eksportu, zwiększenie bezrobocia oraz wzrost cen żywności, przy jednoczesnej obniżce płac robotników pracujących w przemyśle. Wszystko to wywoływało napięcia społeczne, strajki i manifestacje, które miały nie tylko charakter ekonomiczny, ale również antyrządowy. W czasie demonstracji brutalnie interweniowała carska policja i kozacy.
Zwolennikiem wykorzystania trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Rosja, do podjęcia aktywnych działań niepodległościowych był Józef Piłsudski, który m.in. w lipcu 1904 r., reprezentując PPS, prowadził w Tokio rozmowy z przedstawicielami japońskiego Sztabu Generalnego na temat współpracy przeciwko Rosji.
W opinii Władysława Poboga-Malinowskiego "Demonstracja Grzybowska - ten pierwszy wyraźny krok w kierunku wskrzeszenia walki zbrojnej z zaborcą - wywołała olbrzymie wrażenie nie tylko w kraju - w pismach zagranicznych jednocześnie z telegramami i szczegółowymi korespondencjami podano fantastyczne przeważnie ilustracje tych krwawych wypadków". Jego zdaniem informacje o demonstracji na Placu Grzybowskim obudziły wyobraźnię Polaków, a Piłsudskiemu dostarczyły argumentów za organizacją szeregów robotniczych na modłę wojskową.
Występując w październiku 1904 r. w Krakowie podczas konferencji Centralnego Komitetu Robotniczego PPS Piłsudski mówił: "Otóż - w takiej chwili, kiedy przewrót jest możliwy, my milczymy i sami dobijamy kwestię polską. Nam milczeć teraz nie wolno! Polityka nie jest matematyką. Obliczyć i przewidzieć wszystkiego niepodobna. Ale dopóki społeczeństwo jest bierne, spodziewa się wszystkiego od wypadków, od innych, tylko nie od siebie - nic nie nastąpi. Nawet w razie likwidacji caratu, jeśli żadne zmiany nie zajdą, czyż nie znajdziemy się w tym położeniu, że będzie za późno? (...) Przejście do nowej taktyki jest koniecznością, nawet gdyby ta doprowadziła do powstania, utopionego we krwi. Taniej nas to będzie kosztowało niż dzisiejsza martwota". (J. Piłsudski "Pisma zbiorowe. Uzupełnienia").
Krakowska konferencja CKR przyjęła wnioski Piłsudskiego o konieczności rozbudowy Organizacji Bojowej wszędzie tam, gdzie będą ku temu warunki, oraz o urządzeniu w Warszawie jawnej manifestacji "z przygotowaniem do oporu zbrojnego w razie brutalności władzy".
Pierwszą z bojówek, mającą ochraniać manifestacje, tworzył już od maja 1904 r. na polecenie organizacji warszawskiej Bronisław Berger ("Kuroki"), współpracował z nim Walery Sławek.
Decyzje podjęte przez CKR w Krakowie zbiegły się w czasie z ogłoszeniem przez władze carskie w Królestwie mobilizacji rezerwistów. Zarządzenie to dodatkowo zwiększyło ogromne napięcie społeczne i wywołało opór. W sumie wcielonych do armii rosyjskiej i wysłanych na Daleki Wschód zostało kilkadziesiąt tysięcy Polaków.
28 października 1904 r. warszawski komitet PPS zorganizował na Lesznie przy ul. Karmelickiej pierwszą antymoblizacyjną manifestację, krwawo rozpędzoną przez kozaków i policję. W wyniku ich interwencji około 80 osób zostało rannych.
Kolejnym protestem wobec mobilizacji był bunt ponad tysiąca rezerwistów, do którego doszło 10 listopada 1904 r. na Dworcu Petersburskim w Warszawie. Również i on został w sposób brutalny stłumiony.
W niedzielę 13 listopada 1904 r. pod kierownictwem stojącego na czele organizacji warszawskiej PPS Józefa Kwiatka zorganizowano kilkutysięczną demonstrację na Placu Grzybowskim. Zapowiadały ją odezwy "Do robotników", "Do młodzieży" i "Do ogółu ludności".
Jej przebieg tak przedstawiał prof. A Garlicki: "Na podwórkach przy placu Grzybowskim i w okolicy rozlokowano kozaków i policję. Usiłowano powstrzymać napływających na plac ludzi, lecz bezskutecznie. W południe na placu i sąsiednich ulicach były już tłumy. Wezwania policji do rozejścia się nie dawały żadnych rezultatów. Gdy o 13 ludzie zaczęli wychodzić z kościoła, do stojącej przy wyjściu grupy około 60 bojowców podeszła siostra Stefana Okrzei i wyjęła spod bluzki czerwony sztandar z napisem +PPS. Precz z wojną i caratem. Niech żyje wolny, polski lud!". Okrzeja wzniósł sztandar i zaintonowano +Warszawiankę+. Pochód ruszył w stronę ul. Bagno. W tym momencie z pobliskiej bramy wybiegło kilkudziesięciu policjantów. Płazując szablami tłum przedzierali się do sztandaru. Gdy jeden z policjantów sięgał już po sztandar, bojowcy zaczęli strzelać. Strzały były chaotyczne i niezbyt celne, ale wystarczyło to, by policjanci rzucili się do ucieczki. Po chwili szarża konna rozpędziła tłum. Przy sztandarze zostało około 20 bojowców, którzy ostrzeliwując się przedarli się do rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Tam sztandar zwinięto i grupa się rozproszyła. Na placu Grzybowskim trwała nadal strzelanina, ale wojsko i policja szybko odzyskały przewagę. Aresztowano 413 osób. Bardzo wielu demonstrantów schroniło się do kościoła. Opuścili go dopiero po wielu godzinach uzyskawszy od oberpolicmajstra Karla Nolkena słowo honoru, że nic im nie grozi. Mimo to aresztowano jeszcze około 250 osób". (A. Garlicki "Józef Piłsudski 1867-1935")
W okolicach Placu Grzybowskiego jeszcze przez pewien czas gromadzili się demonstranci, padały także strzały w kierunku wojska i policji. Tłumy zbierały się na Marszałkowskiej, Wierzbowej, Nowym Świecie, Wielkiej, Zielnej i na Placu Aleksandra. Starcia trwały do wieczora.
W sumie 13 listopada 1904 r. na ulicach Warszawy zabitych zostało 6 demonstrantów, a 27 zostało rannych. Po stronie rosyjskiej również byli zabici i ranni, jednak oficjalnie straty poniesione tego dnia przez wojsko i policję nie zostały ujawnione.
W opinii Władysława Poboga-Malinowskiego "Demonstracja Grzybowska - ten pierwszy wyraźny krok w kierunku wskrzeszenia walki zbrojnej z zaborcą - wywołała olbrzymie wrażenie nie tylko w kraju - w pismach zagranicznych jednocześnie z telegramami i szczegółowymi korespondencjami podano fantastyczne przeważnie ilustracje tych krwawych wypadków". Zdaniem Poboga-Malinowskiego informacje o demonstracji na Placu Grzybowskim obudziły wyobraźnię Polaków, a Piłsudskiemu dostarczyły argumentów za organizacją szeregów robotniczych na modłę wojskową. (W. Pobóg-Malinowski "Józef Piłsudski 1901-1908. W ogniu rewolucji").
Mariusz Jarosiński (PAP)
mjs/ wal/ ls/