Co miesiąc ponad 700 europosłów, tysiące pracowników i tony dokumentów jadą na zaledwie cztery dni do Strasburga na sesję Parlamentu Europejskiego. Eksperci think tanku Bruegel proponują, by w budynkach PE utworzyć uniwersytet im. Bronisława Geremka.
Obecnie główna siedziba europarlamentu mieści się w Strasburgu, gdzie raz w miesiącu odbywają się czterodniowe sesje plenarne. Spotkania komisji parlamentarnych i minisesje odbywają się w Brukseli, a sekretariat generalny PE znajduje się w Luksemburgu.
Comiesięczne, bardzo kosztowne "przeprowadzki" urosły już do rangi symbolu pokazującego absurdalność niektórych decyzji podejmowanych w UE. Sprawa ta była jednym z argumentów podnoszonych przez zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE w kampanii przed czerwcowym referendum w tym kraju.
Sami europosłowie bardzo chętnie zrezygnowaliby z uciążliwych przejazdów do oddalonego o ponad 400 km od Brukseli Strasburga. Kłopot w tym, że to nie oni o tym decydują.
Decyzję taką mogłyby podjąć jednomyślnie tylko państwa członkowskie, tymczasem na taką zmianę nie ma przyzwolenia Paryża. Brak sesji w Strasburgu to nie tylko wymierne straty dla hotelarzy czy restauratorów w tym stosunkowo niewielkim francuskim mieście, lecz przede wszystkim utrata prestiżu dla kraju, który obecnie może się pochwalić posiadaniem siedziby bardzo ważnej dla Francji instytucji unijnej.
Rozwiązanie tego problemu zaproponowali na fali debaty po Brexicie dwaj naukowcy pracujący dla prestiżowego brukselskiego think tanku Bruegel, Dirk Schoenmaker i Gregory Claeys.
"To właściwy czas, żeby wskrzesić propozycje Bronisława Geremka i Jean-Didiera Vincenta sprzed 10 lat i stworzyć prawdziwie europejski uniwersytet w budynkach Parlamentu Europejskiego w Strasburgu" - piszą profesorowie.
Geremek, były szef polskiej dyplomacji, oraz Vincent, szef Fundacji na rzecz Innowacyjnej Polityki, wyszli z tym postulatem w 2006 r. na łamach francuskiego dziennika "Le Monde".
Eksperci Bruegla wskazują, że szkoła taka powinna być wzorowana na Europejskim Instytucie Uniwersyteckim (EUI) we Florencji, który został założony w 1976 r. po wieloletnich negocjacjach między państwami członkowskimi. Placówkę opuszcza co roku 120 świeżo upieczonych doktorów prawa, historii, nauk politycznych i ekonomii, którzy prowadzą badania ważne dla rozwoju Europy.
Schoenmaker i Claeys zwracają uwagę, że koszty utrzymania siedziby PE w Strasburgu, szacowane na ponad 114 mln euro rocznie, pokryłyby niemal w całości roczny budżet uniwersytetu takiego jak paryska Sorbona, kształcącego 20 tys. studentów oraz zatrudniającego 1,3 tys. profesorów i badaczy.
"Ten nowy uniwersytet (w Strasburgu - PAP) powinien nosić imię Bronisława Geremka, którzy przeżył okrucieństwa Europy XX wieku i stał się symbolem jej zjednoczenia po upadku żelaznej kurtyny" - wskazują eksperci think tanku.
Przypominają, że Geremek przetrwał warszawskie getto, by stać się szanowanym historykiem, założycielem "Solidarności", dysydentem w czasach komunistycznych, a w wolnej Polsce ministrem spraw zagranicznych i europosłem, którym pozostał aż do tragicznej śmierci w wypadku samochodowym w 2008 r.
Postulat centralizacji siedziby europarlamentu wraca co kilka lat. Szacuje się, że roczne koszty związane z urzędowaniem PE w trzech miejscach, a nie jednym mogą wynosić ok. 200 mln euro. W 2013 r. eurodeputowani przyjęli rezolucję wzywającą do zmiany traktatu UE, która dałaby im prawo do wyznaczenia siedziby europarlamentu w jednym miejscu, pozostała ona jednak bez echa.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)
stk/ akl/ mc/