Losy żołnierza podziemia antykomunistycznego Zdzisława Badochy znalazły się w komiksie IPN. "+Żelazny+ to przykład kadry, jaką wyszkolił Zygmunt Szendzielarz +Łupaszka+, młodych dowódców o wysokim morale i dyscyplinie" - mówi dr Tomasz Łabuszewski z IPN.
Komiks poświęcony postaci Zdzisława Badochy "Żelaznego" jest kolejnym z serii "Wilcze Tropy" opowiadającej o dowódcach polowych powojennego podziemia antykomunistycznego. Autorem scenariusza jest Sławomir Zajączkowski, a rysunków - Krzysztof Wyrzykowski.
"Zdecydowaliśmy się kolejny zeszyt poświęcić akurat temu bohaterowi, ponieważ 28 czerwca minęła 70. rocznica jego śmierci. Został śmiertelnie ranny w starciu z grupą operacyjną Milicji Obywatelskiej koło miejscowości Czernin" - opowiadał PAP p.o. naczelnika stołecznego Biura Badań Historycznych IPN dr Tomasz Łabuszewski, konsultant historyczny komiksu.
Jak przypomniał, "Żelazny" był również współtowarzyszem broni Feliksa Selmanowicza "Zagończyka" i Danuty Siedzikówny "Inki", których uroczysty pogrzeb odbędzie się w najbliższą niedzielę w Gdańsku.
Zdzisław Badocha od 1944 r. był żołnierzem 5. Wileńskiej Brygady AK. "Walczył w jej szeregach jeszcze na Wileńszczyźnie, przeszedł na teren Białostocczyzny, gdzie przymusowo trafił do Ludowego Wojska Polskiego, z którego uciekł i dołączył do 5. Brygady działającej na Białostocczyźnie. I tam los zetknął go m.in. z Danutą Siedzikówną, która w czerwcu 1945 r. dołączyła do 5. Brygady, a konkretnie do 4. Szwadronu, gdzie służył Badocha jako dowódca jednego z plutonów. Podobnie jak +Inka+ był bardzo młodym człowiekiem, w chwili śmierci miał 21 lat" - powiedział Łabuszewski.
Podkreślił, że "Żelazny" już na Białostocczyźnie dał się poznać jako żołnierz o wysokich kwalifikacjach moralnych, a jednocześnie osoba niezwykle dobrze radząca sobie w sytuacjach bojowych. "I dlatego, kiedy Zygmunt Szendzielarz rozwiązywał 5. Brygadę we wrześniu 1945 r., +Żelazny+ znalazł się w gronie kadry, z którą +Łupaszka+ zamierzał kontynuować walkę na innym +teatrze+ działań" - relacjonował historyk.
W grudniu 1945 r. Badocha dołączył do Szendzielarza, który wówczas ukrywał się w rejonie Sztumu. "I tam tworzył razem z Henrykiem Wieliczko +Lufą+ i Leonem Smoleńskim +Zeusem+, a później Feliksem Selmanowiczem patrole dywersyjne, których głównym zadaniem było zdobywanie funduszy na działalność konspiracyjną. Potem w kwietniu 1946 r. był dowódcą pierwszego oddziału partyzanckiego, który wyszedł w pole, konkretnie w Bory Tucholskie. I tu dał się po raz kolejny poznać jako wspaniały dowódca, chyba najlepszy realizator unikalnej koncepcji działań lotnych patroli, które wykorzystywały zdobyte samochody i przemieszczały się na duże odległości, nieuchwytne dla grup operacyjnych aparatu bezpieczeństwa" - mówił.
Jak wspominał, do legendy przeszedł rajd "Żelaznego" z 19 maja 1946 r. kiedy na zdobytym wcześniej samochodzie z grupą ok. 15 żołnierzy rozbił jednego dnia sześć posterunków milicji i dwie placówki UB dezorganizując działalność komunistycznego aparatu represji na terenie dwóch powiatów. "Niewątpliwie dopisywało mu szczęście, charakteryzowała go brawura, ale też zdolność podejmowania trafnych, błyskawicznych decyzji pozwalających wychodzić cało z trudnych sytuacji" - zauważył Łabuszewski.
Zdzisław Badocha został ranny podczas zwycięskiej dla jego szwadronu potyczki z grupą operacyjną w miejscowości Tulice koło Sztumu 10 czerwca 1946 r. "Leczył się w lokalu konspiracyjnym w majątku Czernin i tam przypadkowo ogarnęła go obława zorganizowana w zupełnie innym celu. Milicjanci zabijając go nie mieli świadomości jaki sukces odnieśli. +Żelazny+ jest przykładem kadry, jaką wyszkolił +Łupaszka+, młodych dowódców, o wysokim współczynniku ideowym. To byli w większości absolwenci gimnazjów wileńskich, głównie byli harcerze, o wysokim morale i dyscyplinie. Na pewno jest to postać godna przypomnienia zwłaszcza ludziom młodym" - podkreślił historyk.
Zaznaczył, że "żyjemy w świecie zwizualizowanego przekazu", dlatego IPN zdecydował się na przekazywanie wiedzy historycznej również w formie komiksów, które cieszą się wielką popularnością. "Dbamy oczywiście, by faktografia w nich zawarta miała oparcie w badaniach naukowych i by historie, opowiedziane językiem współczesnym w warstwie dialogowej, były autentyczne. Temu także służą dołączane wkładki opisujące szczegółowo historie bohaterów z odniesieniami do ustaleń badawczych" - relacjonował.
Jak zauważył, głównymi odbiorcami komiksów są ludzie młodzi, dlatego IPN stara się wybrać z dokonań każdego z dowódców fragment najbardziej interesujący i pokazujący jego największe dokonania. "Staramy się nie epatować martyrologią, ponieważ jest niezbyt dobrze przyjmowana zwłaszcza przez młodych. Wybieramy z reguły dwie-trzy historie, o dalszych losach głównego bohatera odbiorca może dowiedzieć się z wkładki dokumentacyjnej. Przedstawiamy tych ludzi jako bohaterów pewnego pokolenia, zbiorowości. Ich postawa życiowa, świadectwo może stanowić dla młodego odbiorcy pewien wzór, stąd walor edukacyjny komiksów" - podsumował Łabuszewski zapowiadając, że w przygotowaniu jest już kolejny, którego bohaterem będzie Hieronim Dekutowski "Zapora". (PAP)
akn/ agz/