Rodzina, przyjaciele oraz sportowa i olimpijska społeczność pożegnała w poniedziałek zmarłego w ubiegłym tygodniu wybitnego bramkarza reprezentacji Polski w piłce ręcznej, Andrzeja Szymczaka. Brązowego medalistę olimpijskiego pochowano w rodzinnym Konstantynowie Łódzkim.
W mszy żałobnej odprawionej w konstantynowskim kościele Miłosierdzia Bożego oprócz najbliższych, uczestniczyli m.in. olimpijczycy, koledzy z drużyny narodowej, trenerzy, wychowankowie, szefowie Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz Związku Piłki Ręcznej w Polsce z prezesem Andrzejem Kraśnickim, przedstawiciele władz samorządowych z marszałkiem woj. łódzkiego oraz burmistrzem Konstantynowa Łódzkiego, a także wielu kibiców i mieszkańców miasta.
W czasie uroczystości pogrzebowych prezes Kraśnicki podkreślił, że z odejściem Szymczaka polski sport, rodzina olimpijska oraz piłki ręcznej poniosła niepowetowaną stratę. Przypominał, że był on jednym z najwybitniejszych polskich sportowców - czterokrotnym uczestnikiem mistrzostw świata, dwukrotnym olimpijczykiem i członkiem drużyny, która sięgając po brąz IO 1976 w Montrealu osiągnęła największy sukces w historii polskiej piłki ręcznej.
"Ale nie tylko w aspekcie sportowym należał do najwybitniejszych osobowości światowego sportu. Angażował się w życie rodziny olimpijskiej i piłki ręcznej. Swoim autorytetem i przykładem zachęcał do uprawiania swojej najukochańszej dyscypliny dzieci i młodzież" – powiedział szef PKOl i ZPRP.
Janusz Czerwiński, trener brązowych medalistów olimpijskich z 1976 r., dodał, że "straciliśmy wyjątkowo ciepłego, życzliwego i dobrego człowieka". Wspominając uznawanego za najlepszego bramkarza w historii polskiej reprezentacji zwrócił uwagę, że "wśród wielu zalet, pełnego uroku rubasznego dżentelmena, nade wszystko wysuwają się godne podkreślenia przymioty jego charakteru i postawy życiowej, takie jak emocjonalne ciepło i pogoda ducha oraz skromność".
„+Szymek+ przyciągał do siebie ludzi potrzebujących wsparcia i otuchy. Stąd tak wielka sympatia dla niego ze strony młodych sportowców. Mimo wielkich osiągnięć nigdy nie należał do ludzi walczących o swoje przywileje. Zawsze utożsamiał się ze środowiskiem piłkarzy ręcznych, ciesząc się z każdego dobrego wyniku polskiej drużyny. Biografia Andrzeja dowodzi, iż w pełni wykorzystał szansę, jaką dało mu życie. Nauczył nas, że warto ciężko pracować mając wytyczony cel i, że praca jest gwarantem sukcesu" – wspominał były selekcjoner biało-czerwonych.
Największy przyjaciel wybitnego bramkarza z boiska Zygfryd Kuchta zaznaczył, że Andrzeja Szymczaka nikt nie zastąpi. "W jego przypadku kłamem jest stwierdzenie, że nie ma ludzi niezastąpionych" – tłumaczył. Burmistrz Konstantynowa Łódzkiego Henryk Brzyszcz dodał zaś, że "Szymczak był legendą piłki ręcznej, a legendy nigdy nie umierają".
W ostatniej drodze zmarłemu towarzyszyły poczty sztandarowe PKOl, ZPRP, miasta i województwa oraz Anilany Łódź, której Szymczak był zawodnikiem, a następnie trenerem i prezesem.
Andrzej Szymczak zmarł w ubiegły wtorek, na dwa dni przed 68. urodzinami. Był wychowankiem Sokoła Konstantynów Łódzki, a następnie reprezentował barwy m.in. Włókniarza Konstantynów Łódzki, Śląska Wrocław, Anilany Łódź oraz ASKO SBL Linz, z którym wywalczył trzy mistrzostwa Austrii.
Według danych Związku Piłki Ręcznej w Polsce w latach 1967-1984 rozegrał 229 spotkań w drużynie narodowej. Był uczestnikiem igrzysk olimpijskich 1972 w Monachium i 1976 w Montrealu, gdzie Polska zdobyła brązowy medal. Krążek tego samego koloru wywalczył sześć lat później w mistrzostwach świata w RFN. Podczas MŚ w NRD (1974 r.) wsławił się obronieniem 19 z 27 rzutów karnych.
Był członkiem Stowarzyszenia Zasłużonego Reprezentanta Polski w Piłce Ręcznej. W 2008 roku został wybrany do "siódemki" 90-lecia polskiej piłki ręcznej. (PAP)
bap/ co/