Zaangażowanie się w Komitet Obrony Robotników było naturalnym odruchem sprzeciwu wobec przemocy i kłamstwa komunizmu – mówili w czwartek w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku podczas debaty z okazji 40. rocznicy powstania KOR członkowie tej organizacji.
„Pamiętam ten poniedziałek 28 czerwca 1976 roku, godz. 16.00. w Alejach Jerozolimskich w Warszawie zatrzymano cały ruch. Jest kompletna pustka, nic nie jeździ. I wtedy widzę z oddali jak ulicą suną przez całą godzinę ludzie. Urzędnicy, pracownicy, cała Warszawa idzie na stadion X-lecia, żeby potępić warchołów. Oni szli wstydząc się, z pochylonymi głowami. Wówczas dla mnie i dla nas stało się jasne, że my tak iść nie będziemy, nie tak to życie przeżyjemy” – wspominał członek Komitetu Obrony Robotników, współorganizator podziemnego wydawnictwa NOWA, Konrad Bieliński.
Współpracownik KOR z Trójmiasta Bogdan Borusewicz mówił, że nikt go nie musiał namawiać do działalności opozycyjnej. Przyznał, że przesądziło o tym m.in. jego zainteresowania historią.
„Drugi powód to tradycja rodzinna, moja rodzina pochodziła z Wileńszczyzny. A po trzecie, to nie słuchałem mamy. Mama mi tłumaczyła: +co myślisz to myśl, ale nigdy się nie pchaj do przodu+. Ja na to odpowiadałem: +ale jak będę stał cały czas z tyłu, to kto będzie szedł z przodu+. Mój starszy brat popierał wtedy mamę” – opowiadał wicemarszałek Senatu.
Członek KOR, szef podziemnego wydawnictwa NOWA Mirosław Chojecki wyznał, że w zasadzie, to nie miał alternatywy. „Ja miałem łatwo, bardzo łatwo, bo oboje rodzice to kierownictwo dywersji Armii Krajowej. Mieli za sobą wiele akcji bojowych. Ojciec siedział w czasach stalinowskich w więzieniu. Jednym słowem, nie miałem ruchu, byłem na musiku” – wytłumaczył.
Członkini Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR” Ewa Milewicz odnosząc się do współczesności powiedziała, że chciałaby przejąć z doświadczeń sprzed 40 lat „umiejętność rozmowy”.
„Potrafiliśmy ze sobą wtedy rozmawiać mimo, że w KOR byli bardzo różni ludzie. Były osoby z tradycją AK-owską, o korzeniach lewicowych, był Jacek Kuroń z jeszcze innym doświadczeniem, był też Antek Macierewicz i Piotr Naimski, którzy skręcili potem w inną stronę. Dziś te osoby nie mogą się już spotkać na tej samej sali. Nie znalazłam odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje” – dodała.
Bieliński tłumaczył, że sednem aktywności sprzed 40 lat było "odebranie monopolu władzy. "Dziś państwo nie ma monopolu, można różne rzeczy wydawać, publikować, porozumiewać się w wolny sposób. Niezmieniony jest jednak czasami fałsz, zakłamanie i odbieranie najprostszym słowom ich znaczenia. Dziś słowo +poległy+ zmienia swoje znaczenie. Etos KOR polegał między innymi na tym, że my strasznie dbaliśmy o słowo i staraliśmy się, żeby go nie nadużywać" - podkreślił.
"Lekcja jaką należy wyciągać z tego, co było 40 lat temu jest taka, że wolność i demokracja nie jest nam dana raz i na zawsze. Oczywiście, warunki dziś i 40 lat temu są diametralnie różne. Musimy patrzeć na ręce władzy - każdej władzy, centralnej i samorządowej - bo każda władza może mieć tendencje do działań totalitarnych" - ocenił Chojecki.
23 września 1976 r. 14 osób ogłosiło "Apel do społeczeństwa i władz PRL", informując o powstaniu KOR-u. Sygnatariusze wzywali do: przyjęcia do pracy wszystkich zwolnionych, ogłoszenia amnestii dla skazanych i więzionych za udział w strajkach, ujawnienia rozmiarów zastosowanych represji i ukarania osób winnych łamania prawa.
Komitet Obrony Robotników to jedno z najważniejszych ugrupowań opozycyjnych w PRL-u. Stał się on intelektualną i organizacyjną podstawą dla Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność", pierwszego za "żelazną kurtyną" niezależnego związku zawodowego.(PAP)
rop/ mok/