Jeden z najsłynniejszych reportaży wojennych - "Depesze" Michaela Herra - ukazał się na polskim rynku księgarskim. Autor opisuje czas, jaki spędził wśród amerykańskich żołnierzy, biorących udział w wojnie w Wietnamie pod koniec lat 60.
"Nocą czasem wszystkie odgłosy dżungli cichły jednocześnie. Nie zamierały stopniowo, nie milkły powoli, tylko w jednym momencie nastawała kompletna cisza, jak gdyby całej przyrodzie dano sygnał: nietoperze, węże, małpy i owady chwytały jakąś częstotliwość, to był pewnie odruch warunkowy, efekt tysiącletniego współistnienia w dżungli, ale w takich chwilach człowiek zastanawiał się, czego nie słyszy, i robił wszystko, żeby wyłapać choćby najdrobniejszy szmer, jakiś ślad informacji" - pisze Michael Herr w "Depeszach", swojej najsłynniejszej pracy, o której John Le Carre powiedział, że jest "najlepszą książką o wojnie i ludziach w naszym czasie, jaką w życiu czytałem".
Herr pojechał do Wietnamu w 1967 r., jako reporter magazynu "Esquire", zakochany w romantycznej wizji dziennikarza-podróżnika, uczestnika wielkich wydarzeń, jak wyobrażał sobie swego idola, Ernesta Hemingwaya. Gdy wrócił z Wietnamu, wpadł w głęboką depresję. "Wszystko zaczęło się jakieś 18 miesięcy od powrotu do domu. Depresja, zupełny paraliż. Na rok rozstałem się z żoną. Z nikim się nie widywałem, bo nie chciałem być widziany. To trwało trzy albo cztery lata" - wyznawał w 2000 r. w wywiadzie. Po ukazaniu się "Depeszy" w Stanach, wyjechał do Londynu, gdzie pozostał aż do 1990 r.
Gdy jego reportaż ukazał się po raz pierwszy, w 1977 r. z miejsca dorobił się opinii literacko-dziennikarskiego dzieła sztuki; "New York Times" ocenił "Depesze" jako "najlepszą książkę napisaną o Wietnamie", a Hunter S. Thompson - przedstawiciel dziennikarstwa typu "gonzo", wcieleniówek - przyznał: "spędziliśmy 10 lat usiłując zrozumieć, co stało się z naszymi głowami i naszym życiem w dekadzie, którą z trudem udało nam się przeżyć. Ale +Depesze+ Michaela Herra wszystkich nas spychają w cień". Dziś książka figuruje na listach najlepszych reportaży w historii.
Herr zaczyna swoją opowieść: "Na ścianie mojej sajgońskiej klitki wisiała mapa Wietnamu i czasem, kiedy późną nocą wracałem do miasta, tak zmachany, że ledwo starczało mi sił, żeby zdjąć buty, gapiłem się na nią, wyciągnięty na łóżku. Niesamowita była ta mapa, zwłaszcza teraz, kiedy nic już nie miała wspólnego z rzeczywistością (...) Była końcówka '67 i nawet najdokładniejsze mapy pokazywały tyle co nic; równie dobrze można było czytać z twarzy Wietnamczyków, albo z wiatru - bez różnicy. Wiedzieliśmy, że większość informacji da się wykorzystać na wiele sposobów, a każdy skrawek ziemi mógł różnym osobom opowiedzieć różne historie. Wiedzieliśmy też, że od lat nie ma tam żadnych państw, tylko wojna".
"W Sajgonie siedziało się jak w stulonych płatkach zatrutego kwiatu (...) Jeśli taki totalny outsider jak ja mógł jeszcze gdzieś znaleźć ciągłość, to tylko tu. Hue i Da Nang przypominały odległe, nieprzystępne społeczności, uparte i nieme. Osady, nawet te większe, wiodły bardzo niepewny żywot, w jedno popołudnie mogły zniknąć, w okolicy zostawały zimne zgliszcza albo wszystko wracało w ręce Vietcongu. Ale Sajgon trwał, był archiwum i zarazem areną" - pisał w listopadzie 1967 r.
W swojej książce opiewał nie tylko heroiczne boje amerykańskich żołnierzy, ale przede wszystkim strach, pospolitość okrucieństwa i śmierci, upalonych marihuaną i haszyszem żołnierzy w dżungli czy na moczarach, dochodzące zewsząd dzięki piosenek zespołów rockowych. Herr razem z nimi ruszał na front, razem z nimi upalał się i słuchał Rolling Stonesów.
Wspólnie z grupką fotografów wojennych - wśród których byli m.in. Tim Page, Dana Stone i Sean Flynn, syn słynnego aktora Errola - kpiących sobie z wojny i śmiertelnego zagrożenia, wyjeżdżał na motocyklowe wypady w strefę walk. W 1970 r., gdy Herr składał w Nowym Jorku swoje notatki w artykuły, potem w książkę, Stone i Flynn wyruszyli do Kambodży, zbierać materiał i nigdy nie wrócili. Zaginęli, prawdopodobnie pojmani przez Czerwonych Khmerów. W 1984 r. oficjalnie uznano ich za zmarłych.
Wietnam Herra to nie tylko "Depesze"; dziennikarza zatrudniło Hollywood, które w latach 70. dostrzegło w wietnamskiej wojnie temat filmowy. Jedno z najgłośniejszych dzieł kina wojennego, "Czas apokalipsy" (1979) Francisa Forda Coppoli, oparta jest na książce Herra. Pisarz-dziennikarz współpracował również przy tworzeniu scenariusza do "Full Metal Jacket" (1987) Stanleya Kubricka. Twórca "Depesz" i reżyser "Lolity" zaprzyjaźnili się, a w 2000 r. Herr wydał biografię słynnego twórcy, zatytułowaną "Kubrick".
"Wydawcy nieustannie przysyłają mi książki o Wietnamie. Wolałbym, żeby przestali. Nie jestem zainteresowany Wietnamem" - wyznawał w wywiadzie, udzielonym brytyjskiemu "Guardianowi" na rok przed śmiercią. Michael Herr zmarł w 2016 r. w miasteczku Delhi w stanie Nowy Jork. Miał 76 lat.
Książka "Depesze" Michaela Herra ukazała się nakładem wydawnictwa Karakter. (PAP)
pj/ agz/