W Chełmnie nad Nerem uczczono w czwartek 75. rocznicę pierwszego transportu Żydów do niemieckiego obozu zagłady Kulmhof. „To tutaj ludzkość stoczyła się na samo dno” – podkreślił w trakcie uroczystości dyrektor generalny Instytutu Yad Vashem - Avner Shalev.
Czwartkowe uroczystości z udziałem wiceministra kultury Jarosława Sellina rozpoczęły się w Łodzi na historycznej stacji Radegast, z której w II wojnie naziści odprawiali pociągi z więźniami Litzmannstadt Getto. Był to pierwszy transport wysłany w 1941 r. do niemieckiego obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem.
Podczas uroczystości na terenie byłego obozu w Chełmnie, ambasador Izraela w Polsce Anna Azari przypomniała, że „to właśnie tu, w tej okolicy, w pobliżu pięknego pałacu w samym sercu lasu rzuchowskiego, 75 lat temu rozpoczęła się zagłada Żydów europejskich, ludobójstwo Romów, masowe morderstwa Polaków i jeńców sowieckich”.
„Tu, w Chełmnie nad Nerem wydarzyła się rzecz straszna: nienawiść i nieludzki antysemityzm doprowadziły do niezwykłej pustki. Wśród pierwszych zamordowanych znaleźli się Żydzi z zachodniej Europy, zaledwie kilka tygodni wcześniej przywiezieni do getta łódzkiego oraz Romowie z tegoż getta” – mówiła.
Azari zapewniła także, że pamiętając o wszystkich ofiarach tej okrutnej wojny, nigdy nie może też zginąć pamięć „o wielu wspaniałych i szlachetnych ludziach, którzy nie bacząc na czyhające na nich i na ich rodziny niebezpieczeństwo, spieszyli z pomocą prześladowanych Żydom”.
„Z tego strasznego miejsca cały czas docierają do nas głosy: nie zapominajcie, nie wybaczajcie. Krzyk ten jest ostatnią wolą i testamentem zamordowanych tu ludzi. Daje on również nadzieję i na przyszłość. Musimy stworzyć lepsze społeczeństwo, w którym uda nam się przywrócić wiarę w godność i wartość człowieka” – podkreśliła Azari.
W trakcie uroczystości, za pośrednictwem telemostu, głos zabrał także dyrektor generalny Instytutu Yad Vashem - Avner Shalev. Jak zaznaczył, dokładnie 75 lat temu, 8 grudnia 1941 roku, w Chełmnie nad Nerem rozpoczął się „nowy, straszny epizod” eksterminacji Żydów realizowanej przez hitlerowskie Niemcy.
„W Chełmnie siła tej eksterminacji została ukazana w sposób nowy. Tutaj ludzkość stoczyła się na samo dno” – powiedział. Jak mówił, w obozach ginęli ludzie, ale i niszczona była także licząca ponad 1000 lat żydowska kultura. „Zamordowano niewinnych, z których każdy miał imię, tożsamość i własną historię – pamiętamy dziś o nich w Izraelu, Polsce i na całym świcie” – powiedział.
Dodał, że należy się wystrzegać groźnych dla ludzkości ideologii, które – jak zauważył – umacniają się ostatnio na całym świecie. „Opierają się one o strach, wrogość i nawet przemoc wobec obcego. Te ideologie są charakteryzowane przez nacjonalizm, rasizm i antysemityzm” – zaznaczył.
Wiceprezydent Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Marian Turski zwracając się do uczestników obchodów powiedział: „Powinienem, wzorem papieża Franciszka, milczeć w tym miejscu. Czy milczenie nie jest najgłośniejszym krzykiem? Czy jednak mogę milczeć?”.
„Ja, jako niedoszła mączka kostna, mam obowiązek przypomnieć wolę tych, którzy w tej ziemi zakopali swój, nasz wspólny testament” – dodał. Odczytał też odnaleziony w ziemi list z przesłaniem, jakie ofiary obozu chciały przekazać światu.
„Dziś wiemy, że to prymitywne w istocie rzeczy pod względem technologicznym Chełmno było jakby laboratoriom doświadczalnym dla tego co się stanie, gdy zostaną zainstalowane komory w Sobiborze, Bełżcu. Nie znamy dokładnej liczby ofiar w Chełmnie, ale zakłada się, że połowę ofiar stanowili ludzie z getta łódzkiego, w którym również ja byłem więziony przez Niemców” – powiedział Marian Turski.
Przypomniał, że oprawcami nie byli jedynie „uwarunkowani genetycznie kryminaliści i zbrodniarze”, ale w większości „zwyczajni ludzie”. Jak podkreślił, czynili tak, bo ich edukacją była nienawiść, wpajano w nich od dzieciństwa pogardę dla innego rodzaju ludzi niż oni sami”.
Szacuje się, że w Kulmhof zamordowano łącznie ok. 200 tys. kobiet, dzieci i mężczyzn - w zdecydowanej większości Żydów, a także 4,3 tys. Romów, prawdopodobnie grupę czeskich dzieci i kilkudziesięciu jeńców radzieckich. W obozie życie straciła nieustalona liczba Polaków, w tym zakonnice i księża przywiezieni do Kulmhof z domów starców i przytułków z Włocławka. Ostatnia egzekucja na 45 więźniach została wykonana przez uciekające przed Armią Czerwoną komando niemieckie w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r.
„Czy możemy dziś czcić pamięć zagazowanych i zastrzelonych w tym miejscu, godząc się na swobodny marsz i paradę po ulicach miast europejskich nacjonalistów, ksenofobów, ekstremistów, rasistów, antysemitów?” – podkreślił.
O historii swojej rodziny opowiedziała uczestnikom uroczystości także Tzipi Zilberman, córka Szymona Srebrnika, jednego z trzech ocalałych z obozu więźniów.
Uczestnicy obchodów udali się także do pobliskiego lasu rzuchowskiego, gdzie odprawiono nabożeństwo ekumeniczne. W muzeum w Chełmnie nad Nerem prezentowana była także ekspozycja rzeczy osobistych i pamiątek po więźniach obozu.
Kulmhof (Chełmno nad Nerem) to pierwszy w historii niemiecki obóz zagłady, który rozpoczął działalność jeszcze przed Konferencją w Wannsee (styczeń 1942), gdzie luminarze III Rzeszy podjęli formalną decyzję o tzw. ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej. W procesie mordowania na skalę przemysłową pełnił rolę quasi-laboratorium, w którym testowano metody jak najskuteczniejszego zabijania.
Był to najdłużej funkcjonujący niemiecki obóz natychmiastowego uśmiercania i jedyny, który zamknięto - w kwietniu 1943 - po czym ponownie uruchomiono w marcu następnego roku. W odróżnieniu od innych miejsc zagłady ofiary gazowano tu nie w komorach stacjonarnych, ale w ciężarówkach.
Szacuje się, że w Kulmhof zamordowano łącznie ok. 200 tys. kobiet, dzieci i mężczyzn - w zdecydowanej większości Żydów, a także 4,3 tys. Romów, prawdopodobnie grupę czeskich dzieci i kilkudziesięciu jeńców radzieckich. W obozie życie straciła nieustalona liczba Polaków, w tym zakonnice i księża przywiezieni do Kulmhof z domów starców i przytułków z Włocławka. Ostatnia egzekucja na 45 więźniach została wykonana przez uciekające przed Armią Czerwoną komando niemieckie w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r.
Obecnie na terenie byłego obozu znajdują się m.in. ruiny pałacu, fundamenty krematorium i spichlerz, w którym przetrzymywano ofiary. W lesie rzuchowskim znajdują się natomiast zbiorowe mogiły i pomniki upamiętniające męczeńską śmierć ofiar. (PAP)
ajw/ rpo/ agz/