W Belgradzie miał się rozpocząć w poniedziałek proces ośmiu mężczyzn, oskarżonych o udział w masakrze Muzułmanów w Srebrenicy w 1995 roku podczas wojny w Bośni. Jednak na wniosek obrony, domagającej się zmiany trzyosobowego składu orzekającego, został odłożony.
Obrońcy uzasadnili wniosek faktem, że sędziowie odrzucili ich żądanie ujawnienia nazwisk chronionych świadków. Decyzja sądu ma być ogłoszona we wtorek.
Po raz pierwszy w Serbii mają być pociągnięci do odpowiedzialności ludzie zamieszani w zbrodnię w Srebrenicy.
Długo oczekiwany proces przed sądem ds. zbrodni wojennych w Belgradzie jest traktowany jako test gotowości Serbii do rozliczenia się z wojenną przeszłością i ważny krok w bałkańskich próbach pojednania po zakończonej przed dwiema dekadami wojnie w Bośni.
Przed sądem staje obecnie ośmiu bośniackich Serbów, członków specjalnej jednostki policji "Jahorina", w tym dowódca oddziału Nedeljko Milidragović, znany jako "Rzeźnik Nedjo". Kilkunastu innych członków "Jahoriny" zostało wcześniej osądzonych przez wymiar sprawiedliwości w Bośni.
Sądzeni obecnie mężczyźni uzyskali serbskie obywatelstwo po wojnie w Bośni, w której zginęło 100 tys. ludzi, a 2,2 mln zmuszonych było opuścić swe domy.
W lipcu 1995 roku w okolicy Srebrenicy we wschodniej Bośni siły bośniackich Serbów, którymi dowodził generał Ratko Mladić, wymordowały ponad 8 tysięcy muzułmańskich mężczyzn i chłopców. Przez wiele lat odpowiedzialni za czystki etniczne pozostawali bezkarni. W 2001 roku na 46 lat więzienia skazany został w Hadze jeden z serbskich dowódców wojskowych, Radislav Krstić.
Ośmiu oskarżonym grozi do 20 lat więzienia za "zbrodnie wojenne przeciwko ludności cywilnej". Wydawali oni rozkazy, bądź je wykonywali, biorąc udział przez cały dzień w lipcu 1995 roku w egzekucji kilkuset bośniackich Muzułmanów w magazynie w Kravicy, w pobliżu Srebrenicy. Według aktu oskarżenia członkowie "Jahoriny" strzelali do ludzi z broni automatycznej i obrzucili magazyn granatami.
Milidragović wydał wtedy rozkaz, że "nikt nie może wyjść żywy" z magazynu. Przed wojną był rzeźnikiem, w czasie wojny policjantem, a po wojnie osiadł w Serbii i został biznesmenem.
Dla dawnego serbskiego prokuratora ds.zbrodni wojennych Vladimira Vukczecicia proces "jest bardzo ważny, gdyż Serbia powinna zmierzyć się ze swą przeszłością". "W przeciwnym razie nie może być oczyszczenia, nie może być pojednania w regionie" - powiedział AFP.
Z kolei obserwująca proces Munira Subaszić z organizacji "Matki Srebrenicy" podkreśliła, że "Serbia, która stoi za masakrą, nie ukarała we właściwym czasie sprawców zbrodni i ludobójstwa. Kryminaliści przychodzą na proces, jakby byli świadkami. Chodzą na swobodzie i żyją w Serbii". Sama straciła w masakrze 16 członków rodziny, w tym syna.
Serbia odmawia uznania, że w Srebrenicy, określanej jako jedna z największych zbrodni wojennych w Europie po II wojnie światowej, doszło do ludobójstwa, co już dużo wcześniej potwierdził międzynarodowy trybunał ds. zbrodni w dawnej Jugosławii. W marcu haski trybunał skazał na 40 lat więzienia za ludobójstwo w Srebrenicy przywódcę politycznego Serbów bośniackich Radovana Karadżicia, a gen. Mladić oczekuje na wyrok, który ma zapaść w 2017 roku. (PAP)
jo/ ro/