Jukace, czyli kawalerowie w specjalnych strojach, złożą życzenia noworoczne bawiącym się na imprezach sylwestrowych mieszkańcom Żywca – powiedział rzecznik magistratu Mariusz Hujdus. To jedna z najstarszych, sięgających XVII w., miejscowych tradycji.
Jukace zbiorą się w Sylwestra późnym wieczorem na placu przed dworcem kolejowym w Żywcu (Śląskie), który mieści się w dzielnicy Zabłocie. Kiedyś nie wolno było im przekraczać mostu na rzece Sole i wchodzić do centrum miasta. Współcześnie jednak otrzymują zgodę burmistrza na przekroczenie granicy.
"Zgodnie z wielowiekową tradycją jukace odwiedzą bale i przyjęcia. +Goniąc+ po nich będą składali życzenia noworoczne, a następnie poproszą wybrane panny do tańca. Będą też trzaskali z bata. Tak minie im czas do rana" – powiedział miłośnik kultury żywieckiej Tomasz Terteka.
W Nowy Rok przed świtem w kościele św. Floriana w Zabłociu odprawiona zostanie dla nich "msza dziadowska". Po jej zakończeniu jukace rozbiegną się w małych grupkach, by składać życzenia mieszczanom. Przed południem spotkają się przy drodze do Suchej Beskidzkiej.
Jukacem może zostać tylko kawaler z Zabłocia. Odziani są w stroje, które odróżniają ich od tzw. dziadów, czyli kolędników z okolicznych wsi. Jukace posługują się archaicznym typem maski, najczęściej z kawałka baraniego runa, z wyciętymi otworami na oczy i usta. Na głowę wkładają czapę zwaną ciaką, która ma formę stożka i jest zwieńczona pomponem. Wypisany na niej jest nadchodzący nowy rok.
Tradycja jukacy sięga czasów potopu szwedzkiego i związana jest z obecną dzielnicą Żywca, a dawniej osobną gminą - Zabłociem.
Jukacem może zostać tylko kawaler z Zabłocia. Odziani są w stroje, które odróżniają ich od tzw. dziadów, czyli kolędników z okolicznych wsi. Jukace posługują się archaicznym typem maski, najczęściej z kawałka baraniego runa, z wyciętymi otworami na oczy i usta. Na głowę wkładają czapę zwaną ciaką, która ma formę stożka i jest zwieńczona pomponem. Wypisany na niej jest nadchodzący nowy rok.
Do pasa jukace przypinają dzwonki. Mają też długi bat osadzany na drewnianym trzonku. Wykonują go z dętki, którą owijają bandażami i sznurkiem dla usztywnienia. Wieńczy go pętla, do której przywiązany jest z rzemień z doczepioną "strzelawką". "Ta końcówka daje efekt +trzaskania+, przypominający huk wystrzału z broni palnej" - wyjaśnił Szymon Kubiesa, który jest jukacem od wielu lat.
Wśród jukacy panuje hierarchia. Na czele stoi kasjer, który jako jedyny odziany jest w czerwony strój. Wybierany jest na zbiórce w pierwszym tygodniu grudnia. Wówczas ruszają przygotowania do „gonienia". Trening wymaga sporo wysiłku. Kilkuminutowe podskakiwanie i potrząsanie dzwonkami dopiętymi do pasa przy jednoczesnym trzaskaniu z bata wymaga doskonałej kondycji.
Kasjer ma do pomocy kilku poganiaczy, których można rozpoznać po lampasach na spodniach. Niżej w hierarchii jest dziad, który ma czapkę z rogami, a następnie kominiarz, diabełek i baba. Ci, którzy chcą awansować, muszą wykazać się stażem w byciu jukacem. Nie każdy zostanie jednak kasjerem.
Dawniej jedną ze ściśle przestrzeganych reguł było, że w miejscach publicznych pod żadnym pozorem jukac nie mógł zdradzić swojej tożsamości. Za złamanie zasady groziło zdzielenie przez poganiacza batem. (PAP)
szf/pat/