Dla Polek kontakty seksualne z Niemcami podczas okupacji były czasem jedynym sposobem ocalenia siebie i własnej rodziny - powiedział PAP historyk prof. Bogdan Musiał. Przestrzegał przed łatwym moralizowaniem w tej sprawie. "Liczyło się przeżycie" - podkreślił.
W wywiadzie dla PAP prof. Musiał, który specjalizuje się w badaniu dziejów Polski, Niemiec i Rosji w okresie II wojny światowej, zwrócił uwagę, że wciąż nie jest w pełni znana skala zarówno wymuszonych, jak i dobrowolnych kontaktów seksualnych Polek z Niemcami podczas niemieckiej okupacji w Polsce. Za wiarygodną uznał jedynie szacunkową liczbę ok. 15 tys. dzieci spłodzonych w ich wyniku.
PAP: W ostatnim czasie niemiecki tygodnik "Spiegel" opublikował informację, że podczas niemieckiej okupacji Polski dochodziło do przestępstw seksualnych popełnianych przez Niemców na Polkach, ale podkreślił też, powołując się na badania historyczki Maren Roeger, że "szeroko rozpowszechnione" były także "kontakty za zgodą obu stron". Czy rzeczywiście tak było?
Bogdan Musiał: Myślę, że tezami "Spiegla" byłaby zaskoczona sama Maren Roeger, której książka "Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji" niedawno ukazała się w Polsce. Tygodnik w tej sprawie - mówiąc dziennikarskim żargonem - "podkręcił temat".
Pisałem recenzję książki Roeger i mogę powiedzieć, że to porządna, naukowa praca, w sposób wyważony przedstawiająca sprawę seksualnych relacji między Niemcami a Polkami. W żadnym razie nie jest to publikacja, przypominająca obarczone bardzo poważnymi błędami książki Jana Tomasza Grossa, które dyskwalifikują zarówno samego autora, jak i jego tezy. Absolutnie nie. Roeger skrupulatnie przestrzega naukowych zasad, a jej praca badawcza jest ciekawym wkładem w tę problematykę. Przedstawia bowiem w niej szerokie spektrum tych okupacyjnych relacji: od ewidentnych zbrodni, takich jak gwałty, poprzez zalegalizowaną przez okupantów prostytucję, aż po dobrowolne stosunki Polek z Niemcami.
PAP: Czy w pana ocenie te dobrowolne stosunki były "szeroko rozpowszechnione" czy raczej marginalne?
B.M.: Trudno tę kwestię jednoznacznie rozstrzygnąć. Z pewnością ani jedno, ani drugie, czyli na pewno nie było tak, że Polki chętnie szły do łóżka z Niemcami, ale też nie był to tylko jakiś margines. Możemy owszem powiedzieć, że to była mniejszość, ale nie jesteśmy w stanie podać dokładnych danych, czy 5, 10 czy 20 proc., bo nie jest nam w pełni znana ani skala prostytucji, nawet tej sformalizowanej, ani tym bardziej skala dobrowolnych kontaktów.
Poza tym, biorąc pod uwagę okrucieństwa okupacji, nie jest łatwo ustalić, co było, a co nie było prostytucją. Bo czy jest nią na przykład oddanie się seksualne Polki czy Żydówki, która w ten sposób zdobywa żywność dla swojej rodziny? Albo zdobywanie, dzięki intymnym kontaktom, tajnych informacji dla Polskiego Państwa Podziemnego? Tu z generalizowaniem, a co więcej z moralizowaniem, należy być bardzo ostrożnym. Ale jeżeli było to oddawanie się za jakieś przywileje, na przykład lepsze warunki mieszkaniowe, to oczywiście takie zachowanie było i jest godne potępienia.
W moim przekonaniu zawsze należy rozpatrywać indywidualne przypadki. Biorąc jednak pod uwagę to, co wiemy i to, co opracowała Maren Roeger, to liczbę ok. 15 tys. dzieci ze związków polsko-niemieckich spłodzonych podczas okupacji można uznać za wiarygodną.
PAP: Jaka była motywacja Polek, które decydowały się na kontakty seksualne z Niemcami?
B.M.: Bardzo różnorodna, ale najczęściej wszystko zależało od ich sytuacji materialnej; to ona była decydująca, bo jeżeli był głód, to i te kontakty były częstsze. To ogólnoludzka prawidłowość - im gorsza sytuacja materialna, tym większa skłonność do takich zachowań. W czasie wojny najważniejsze było przeżycie.
Mając na uwadze brutalną i okrutną rzeczywistość okupacyjną, gdy w każdej chwili groziła Polakom śmierć, trudno moralizować. Dziś łatwo potępiać prostytucję, ale pamiętajmy, że w tamtym czasie często była ona sposobem przetrwania - były ogromne trudności materialne, była groźba utraty życia; kobiety nieraz musiały poprzez kontakt seksualny ratować siebie lub najbliższych.
Pamiętajmy też, że Polska nie jest tutaj jakimś wyjątkiem. Podobnie było we Francji, która wręcz słynęła ze skali prostytucji; także w Holandii, Danii czy Norwegii, gdzie okupacja niemiecka była łagodniejsza. Nierzadko dochodziło również do kontaktów seksualnych Niemców z Żydówkami.
Seks był czasem jedynym sposobem na ocalenie. Na przykład dla pozbawionej pracy matki trójki dzieci - której mąż zginął na froncie lub trafił do obozu, a której krewni i przyjaciele czy polskie podziemie nie mogło pomóc - oddanie się Niemcowi było czasem jedyną drogą ratunku. Brzmi to okrutnie, ale co innego mogła w tak tragicznej sytuacji zrobić?
PAP: Na ile temat jest dziś zbadany? Czy był dotychczas kiedykolwiek szerzej omawiany?
B.M.: Kontakty seksualne między Niemcami a Polkami czy Żydówkami podczas okupacji niemieckiej nigdy nie były przedmiotem szerokiej debaty publicznej, ale też nie można powiedzieć, że nic na ten temat nie mówiono czy nie pisano.
Tuż po wojnie kwestie te pojawiały się m.in. w trakcie rozpraw przed polskimi sądami, choć wtedy, jak i w późniejszych latach, mówiło się o nich nieoficjalnie. Nieprawdą jednak jest, że relacje seksualne Polek z niemieckimi okupantami były lub są tematem tabu. W środowisku historyków rozmawiano między innymi o domach publicznych, zakładanych przez Wehrmacht w Generalnym Gubernatorstwie. Temat ten był opisywany też przez oficera AK Zygmunta Klukowskiego w jego pamiętnikach, zatem to nic nowego, choć rzeczywiście nigdy sprawa ta nie była szeroko i publicznie omawiana.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ pat/ gma/