„Widma z Berezwecza” Eugeniusza Łastowskiego to zbiór zbeletryzowanych wspomnień świadków historii, których podczas II wojny światowej dotknęły sowieckie represje.
Autor zaczął pracować nad tekstami po 1956 roku. Ta data w Polsce oznaczała koniec mrocznej epoki stalinizmu, która pochłonęła tak wiele istnień. W listopadzie tego roku została podpisana między ZSRR i PRL deklaracja, która zezwalała na powrót do ojczyzny tym, którzy mieli w Polsce rodziny. Wrócić mogli również polscy więźniowie sowieckich łagrów.
Dla autora pierwsze spotkanie z wracającymi do ojczyzny było szokiem: „Pojechałem przywitać transport, który miał przybyć z wracającymi zesłańcami z Syberii, bo miałem nadzieję, że tym transportem przyjedzie mój przyjaciel. […] Drzwi wagonów pootwierano i z czeluści zaczęli wychodzić nie ludzie a widma. Wychudzeni, obrośnięci, cuchnący potem i moczem, bo podróż trwała bardzo długo. Spotkałem mojego przyjaciela, inżyniera. Początkowo nie mogłem go poznać. Chudy, wymęczony, w sfatygowanej kołchozowej kufajce. […] W pozostałych czeluściach wagonu spostrzegłem zastygłych ludzi. Wyglądali jakby wracali nie z tego świata. Zobaczyłem w ich oczach poczucie żalu, że utracili na nieludzkiej ziemi cenny skarb – siły i zdrowie”.
Dla autora pierwsze spotkanie z wracającymi do ojczyzny było szokiem: „Pojechałem przywitać transport, który miał przybyć z wracającymi zesłańcami z Syberii, bo miałem nadzieję, że tym transportem przyjedzie mój przyjaciel. […] Drzwi wagonów pootwierano i z czeluści zaczęli wychodzić nie ludzie a widma. Wychudzeni, obrośnięci, cuchnący potem i moczem, bo podróż trwała bardzo długo".
Okazją do zapisywania rozlicznych wspomnień rodaków, którzy mieli szczęście powrócić do ojczyzny, stał się pobyt w województwie lubuskim, gdzie autor pracował jako klasyfikator gruntów. Tam, w zaciszu kwatery, Łastowski zaczął nadawać retrospekcjom formę opowiadań, które znalazły się w prezentowanym tomie.
Zbiór otwierają tytułowe „Widma z Berezwecza”. Jest to opowieść o ewakuacji więzienia NKWD i zamordowaniu większości tam osadzonych Polaków. 23 czerwca 1941 roku – dzień po niemieckiej agresji na ZSRR – ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrentij Beria nakazał przeniesienie więźniów w głąb sowieckiej Rosji. Rozkaz został przekazany w nocy z 23 na 24 czerwca do więzienia w Berezweczu, ulokowanego w byłym klasztorze Bazylianów. Polecono, by zabić tych osadzonych, którzy zostali już skazani na karę śmierci, a także oskarżonych i już osądzonych za „przestępstwa kontrrewolucyjne”, „dywersję” i „działalność antysowiecką”. Na dziedzińcu wykopano doły, w których pochowano zamordowanych typową metodą NKWD – strzałem w tył głowy - kilkuset Polaków. Niektórych żywcem zamurowano. Reszta miała zostać poprowadzona na wschód.
Głównym bohaterem opowiadania jest mały Witek Myszko – postać autentyczna - który trafił do Berezwecza tylko dlatego, że nie chciał oddać czerwonoarmiście swojego roweru. Jego historia pokazuje okropność i absurd sowieckiego systemu „sprawiedliwości”. Dziecko doświadcza warunków w jakich przetrzymywani są osadzeni: „Czas przebywania w karcerze określał śledczy. Bardzo często więźniowie nie wytrzymywali cierpienia i mdleli. Całonocne tortury były na porządku dziennym. Dużo ludzi umierało z wycieńczenia”.
Chłopiec znalazł się w grupie ewakuowanych z więzienia. Przypadkiem ocalał, gdy żołnierze sowieccy otworzyli ogień do konwojowanych. Wygrzebał się spod stosu trupów.
Kolejne opowiadanie zawarte w tomie, „Wyrwani z gniazd”, to historia młodej dziewczyny Sabiny Drozdowej, której udało się ukryć, podczas gdy jej rodzina została aresztowana przez bolszewików z zamiarem wywiezienia wszystkich domowników na Syberię. Bohaterka ukrywa się najpierw we wsi, a potem wraca do rodzinnego gospodarstwa i – przy pomocy sąsiadów – remontuje obejście, nadal żywiąc nadzieję na powrót rodziców.
Trzeci tekst, „Promień słońca”, opisuje ciężkie warunki życia w sowieckim łagrze. Bohater opowieści, pochodzący z Wileńszczyzny Witek Dąbek, wspomina, że ludzie posuwali się nawet do samookaleczeń, byle tylko nie musieć zaharowywać się na śmierć: „Słyszałem tutaj, że ludzie u kresu sił decydowali się na dobrowolne kalectwo i to ratowało niektórych zesłańców od nadmiernej pracy. […] Ludzie masowo czynili się kalekami. Rozpacz nie znała strachu, wstydu i pozbawiała nieszczęśliwego człowieka rozumu”. Bohatera od odcięcia sobie dłoni powstrzymuje wiara religijna: „Przecież Bóg dał mi dar w postaci ciała takiego, jakie teraz mam. […] Myślący człowiek nie popełni samookaleczenia albo samobójstwa”.
„Los Pankracego” to opowiadanie, które zamyka zbiór. Jest to historia chłopa i cieśli Pankracego Maszko, który – wraca tu ponownie wątek absurdalności radzieckiego wymiaru „sprawiedliwości” - zostaje aresztowany za to, że na wiejskim spędzie zorganizowanym przez radzieckich politruków przysnął i nie wstał na czas, gdy miała być odśpiewana „Międzynarodówka”. Dostał za to 10 lat łagru o zaostrzonym rygorze w Norilsku. „Gdyby krytycznego dnia – pisze Łastowski – na zebraniu Pankracy w porę wstał z ławy, gdy czytano pozdrowienia dla Stalina, jego życie toczyłoby się dawnym torem”.
Dzięki zbiegowi okoliczności, Pankracemu udaje się zbiec z miejsca zesłania w przebraniu sowieckiego strażnika. Przyłącza się do Armii Andersa, walczy pod Monte Cassino, a po wojnie wraca do rodziny, by ostatecznie osiedlić się z nią na Ziemiach Zachodnich Polski.
Łastowski opisuje przeżycia prostych ludzi – mieszkańców przedwojennej polskiej wsi. Istotnym wątkiem, który przewija się przez wszystkie teksty jest religia. W literackim świecie autora jest ona źródłem otuchy i nadziei. Tradycyjna polska religijność zostaje przez autora opowiadań przeciwstawiona bezbożnej i okrutnej ideologii komunistycznej, która skazuje ludzi – najczęściej z absurdalnych powodów - na cierpienie i śmierć.
Książkę wydało Wydawnictwo 2 Kolory.
Robert Jurszo