Ostrzał konsulatu RP w Łucku i wcześniejsze dewastacje polskich miejsc pamięci na Ukrainie są na rękę przeciwnikom zbliżenia Kijowa i Warszawy – oceniła w czwartek w rozmowie z PAP dyrektor kijowskiego Instytutu Polityki Światowej Alona Hetmanczuk.
"Jest to korzystne dla wszystkich przeciwników zbliżenia ukraińsko-polskiego. Dla tych, którzy nie chcą, by Ukraina i Polska znajdowały porozumienie w sprawach pamięci historycznej, by ze sobą współpracowały i budowały jeśli nie silny sojusz regionalny, to efektywne partnerstwo" – powiedziała.
Zdaniem Hetmanczuk, przed zakończeniem śledztwa w sprawie ataku na konsulat w Łucku trudno wskazać jego winnych, ale – jak zaznaczyła – są w naszym regionie państwa, którym zbliżenie Ukrainy i Polski się nie podoba.
"Nie mamy dowodów na to, że stoi za tym siła trzecia, lecz z drugiej strony nie ma też podstaw, by sądzić, że w społeczeństwie ukraińskim poziom antypolskich nastrojów jest tak wysoki, żeby dochodziło do tak poważnych aktów agresji" – oświadczyła.
Alona Hetmanczuk: Kijów zrozumiał, że należy rozmawiać z Warszawą i nie można tu unikać nawet dialogu historycznego, którego przez długi czas strona ukraińska unikała. Panuje tu zgoda, że przeszłość w naszych stosunkach nie może być zakładniczką przyszłości.
Ekspertka uważa, że mimo ciężkiego dla wzajemnych relacji 2016 roku, Ukraińcy i Polacy udowodnili, że są w stanie kontynuować dialog, a na niektórych szczeblach nawet ten dialog nasilili.
"Kijów zrozumiał, że należy rozmawiać z Warszawą i nie można tu unikać nawet dialogu historycznego, którego przez długi czas strona ukraińska unikała. Panuje tu zgoda, że przeszłość w naszych stosunkach nie może być zakładniczką przyszłości" – stwierdziła.
"Ukraina po prostu zrozumiała, że sprawa dialogu historycznego jest dla strony polskiej niezwykle ważna, stąd po stronie ukraińskiej widać już gotowość do rozmowy na ten temat. Powiem więcej: jest też gotowość do opracowania mapy drogowej pojednania czy planu działań, który, jak oczekuję, zostanie rozpatrzony na komitecie konsultacyjnym prezydentów Ukrainy i Polski 11 kwietnia" – dodała.
Hetmanczuk zwróciła uwagę, że elity dwóch krajów powinny również poważnie traktować takie problemy, jak widoczny w Polsce dyskomfort społeczny, który wywołany jest dużą liczbą pracujących tam Ukraińców, czy też ryzyko, które pojawia się w związku z planowanym przez UE zniesieniem wiz dla obywateli ukraińskich.
"Mam jednak nadzieję, że Ukraina i Polska będą w stanie znaleźć wspólne mechanizmy, które pozwolą te sprawy rozwiązać. Słowo wspólne jest tutaj kluczowe. Wszędzie musimy szukać możliwości wspólnej reakcji, wspólnego działania i byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy rozpoczęli wspólne śledztwa odpowiednich służb Ukrainy i Polski w sprawie podobnych aktów agresji" – oświadczyła.
"Sądzę, że naszym dwóm państwom wystarczy mądrości, by nie iść na smyczy pewnych radykalnych i populistycznych elementów, które chciałyby, by w naszych stosunkach dominowały konflikty; bo tego właśnie chcą siły, które stoją za takimi aktami jak w Łucku" – powiedziała dyrektor Instytutu Polityki Światowej w rozmowie z PAP.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ ulb/ mc/ maro/