2011-06-03 (PAP) - Kar tzech i dwóch lat więzienia zażądał w piątek prokurator IPN dla dwóch stalinowskich śledczych oskarżonych o znęcanie się w latach 50. nad rzekomymi uczestnikami "spisku w wojsku". Oni sami i ich obrońcy chcą uniewinnienia. Wyrok w najbliższą środę.
W piątek przed Wojskowym Sądem Garnizonowym dobiegł końca proces w tej sprawie. Oskarżeni są w nim dwaj pułkownicy wojska w stanie spoczynku Zbigniew K. (rocznik 1927) i Józef K. (rocznik 1925). Prowadzili oni - jako śledczy Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego - śledztwo w sztandarowej dla stalinowskiej Polski sprawie o rzekomy "spisek w wojsku".
Głównym oskarżonym był gen. Stanisław Tatar, przedwojenny oficer, w czasie wojny w Komendzie Głównej AK. W tym najgłośniejszym procesie pokazowym, sfingowanym przez kierujących Informacją oficerów sowieckich, sądzono wojskowych z II RP i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Zapadały wysokie wyroki, także kary śmierci; dwudziestu skazanych stracono.
Pion śledczy IPN bada "sprawę Tatara" w wielu śledztwach; sądy III RP skazywały już śledczych z tej sprawy. Tych dwóch oskarżono w 2010 r., że w latach 1951-52 r. znęcali się nad przesłuchiwanymi więźniami Informacji (ówczesnego kontrwywiadu wojska) płk. Józefem Jungrawem, płk. Szczepanem Ściborem, płk. Augustem Menczakiem, ppłk. Albertem Szaadem. Trzech pierwszych skazano na śmierć, a wyroki wykonano; czwarty dostał karę więzienia. W 1956 r. wyroki uchylono, bo nie popełnili oni żadnych przestępstw.
Józef K. i Zbigniew K. zostali oskarżeni przez pion śledczy IPN o stosowanie niedozwolonej metody śledczej tzw. konwejeru, czyli wielogodzinnego przesłuchiwania zatrzymanych oficerów lotnictwa. Według wyliczeń IPN, najdłuższe przesłuchanie oficera trwało ponad 18 godzin bez przerwy. W ten sposób śledczy doprowadzali do załamania fizycznego i psychicznego przesłuchiwanych i do przyznania się do udziału w dywersyjno-szpiegowskiej organizacji działającej w wojsku oraz do składania wyjaśnień zgodnych z koncepcją Informacji.
IPN kwalifikuje te czyny jako i zbrodnie komunistyczne, i przeciw ludzkości. W związku z tym, że oskarżeni byli już wcześniej karani, prokurator IPN Piotr Dąbrowski zażądał dla nich kar więzienia bez zawieszenia: dwóch lat więzienia dla Zbigniewa K. i trzech lat dla Józefa K.
Prokurator przypomniał zeznanie syna płk. Jungrawa, Jana, który oświadczył, że ojciec w szesnastomiesięcznym ciężkim śledztwie całkowicie osiwiał, co Jan Jungraw mógł stwierdzić, oglądając relacje z procesu kroniki filmowej. Prokurator przypomniał też, że w czasie długotrwałych przesłuchań u płk. Szaada nastąpił nawrót choroby psychicznej - co wykorzystano do wydobycia z niego pomówień pozostałych oskarżonych.
Obrońcy wnieśli o uniewinnienie. Wskazywali na historyczny kontekst zdarzeń i to, że zarzucane obecnie oskarżonym metody śledcze nakazywał im płk Antoni Skulbaszewski - oficer sowiecki, wiceszef Informacji i główny autor koncepcji "spisku w wojsku". IPN podkreśla, że nie zwalnia to od odpowiedzialności karnej wykonawców przestępczych poleceń. Po 1990 r. Polska chciała ścigać Skulbaszewskiego, który żył jeszcze wtedy na Ukrainie, ale państwo to odmówiło, powołując się na przedawnienie jego czynów.
"Zastanówmy się, jaka była świadomość prawna tych młodych, dwudziestoparoletnich wówczas ludzi. Kto miał ich nauczyć właściwych metod prowadzenia śledztw? Zostali wcieleni do Informacji, nie przyszli tam na ochotnika. Powiedziano im, że takie metody są prawidłowe i takie stosowali" - przekonywał obrońca, mec. Janusz Obara.
Zbigniew K. przyznał, że przesłuchiwał Jungrawa, ale zaprzeczył, by się nad nim znęcał. Oskarżony podkreślał, że na przesłuchania często przychodził Skulbaszewski; po rozmowach z nim Jungraw przyznał się do zarzutów. On sam twierdził, że był oficerem operacyjnym i działał na terenie jednostek wojskowych; potem przeniesiono go na śledczego, do czego nie był przygotowany.
Drugi oskarżony, Józef K. mówił, że trafił do Informacji w zasadzie przypadkiem. Jako najstarszy syn w dziewięcioosobowej górniczej rodzinie przesiedleńców z Francji miał jedynie wykształcenie podstawowe. Jako taki po 1945 r. trafił pod skrzydła Skulbaszewskiego. "Wiele razy chciałem się wycofać, ale wiedziałem, że nie można z Informacji odejść" - mówił oskarżony dodając pod adresem prokuratora IPN, że "zazdrości mu jego dzisiejszych warunków pracy".
W 1994 r. Sejm potępił zbrodniczą działalność UB i Informacji Wojskowej jako odpowiedzialnych za cierpienia i śmierć wielu tysięcy obywateli polskich. Pierwszy po 1956 r. wyrok na oficera Informacji zapadł w 1998 r. warszawski WSG skazał wtedy na półtora roku więzienia 75-letniego Wincentego R. za znęcanie się nad więźniem. Sąd uznał, że jego metody niczym nie różniły się od metod gestapo.
Wojciech Tumidalski (PAP)
wkt/ itm/ jbr/