Żeby pomagać drugiemu człowiekowi, to trzeba o sobie zapomnieć – mówiła w piątek w Krakowie Anna Dymna na konferencji z okazji 30-lecia Fundacji im. Brata Alberta. Według Janiny Ochojskiej, świat nie jest dobry ani zły - jest taki, jakim go czynimy
Wśród gości konferencji, zorganizowanej w Muzeum Galicja, byli też m.in. Jan Mela, bp Grzegorz Ryś i współzałożyciel Fundacji ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Bp Ryś ocenił, że św. brat Albert najpełniej w historii Kościoła, począwszy od XIII w. do XXI, wcielił ideał ubóstwa św. Franciszka. Duchowny zwracał uwagę na związki pomiędzy bratem Albertem a św. Janem Pawłem II, bł. Piotrem Jerzym Frassatim (patronem młodzieży, którego relikwie były w Krakowie w czasie ŚDM) oraz matką Teresą z Kalkuty.
Fundacja im. Brata Alberta powstała 19 maja 1987 r. w Radwanowicach pod Krakowem, gdzie utworzono pierwszy dom fundacji dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, które utraciły rodziców.
Anna Dymna, która współpracuje z tą fundacją oraz prowadzi własną (Mimo wszystko), podkreśliła, że postanowiła poświęcić część życia niepełnosprawnym, ponieważ widzi piękno w ich oczach. "Zobaczyłam, że jestem im potrzebna" – wyznała.
"Całe życie zastanawiam się nad drugim człowiekiem. Grałam różne role, w tym potwory - m.in. alkoholiczkę, prostytutkę, i w każdym starałam się widzieć człowieka" – mówiła Anna Dymna.
"Całe życie zastanawiam się nad drugim człowiekiem. Grałam różne role, w tym potwory - m.in. alkoholiczkę, prostytutkę, i w każdym starałam się widzieć człowieka" – mówiła Dymna.
Jak wyznała, matka w dzieciństwie powtarzała jej, że każdy człowiek jest dobry bardziej lub mniej. "Czasem się tego wstydzi, czasem nie ma wzorców, ale każdy jest dobry" - wspominała słowa matki.
Według niej żeby pomagać drugiemu człowiekowi, trzeba o sobie zapomnieć. "Brat Albert jest drogowskazem dla wszystkich, a pomoc nie polega tylko na wsparciu materialnym. Wcale nie jest tak prosto być dobrym, trzeba się zbliżyć do ludzi, nie bać się ich, przytulić, zapłakać jak potrzeba" – wymieniała aktorka.
Jak oceniła, pomaganie jest sztuką. "Jak to zrobić, by nie pękło ci serce? Jak pomagać sprawiedliwie, przecież tyle osób potrzebuje pomocy, a nie można wszystkim pomóc" – mówiła.
Dymna otrzymuje maile od osób, które chcą, by cokolwiek im odpisała. Przykładowy mail to: "Mój mąż umiera na raka, zostaję sama z dziećmi. Błagam, niech pani do mnie napisze, bo pani słowo mnie wzmocni". "To (odpisanie na maila) już jest jakaś pomoc. Czasem wystarczy też, że się do kogoś uśmiechniesz i już jesteś bratem Albertem" – powiedział aktorka.
Założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej Janina Ochojska mówiła z kolei, że do pomocy jest potrzebna nie tylko empatia, ale przede wszystkim rozum. "Pomoc musi być mądra" – zaznaczyła i wskazała, że ubóstwo ma różne źródła.
"Pomagamy ofiarom wojen, kataklizmów i długotrwale ubogim, np. rodzinom, które nie mogą sfinansować dziecku obiadu w szkole. Nie pomagamy blisko czy daleko, pomagamy na szczęście" – mówiła.
Zaznaczyła, że decydując się na pomoc, trzeba mieć świadomość, że nie pomoże się wszystkim. "Mamy świadomość, że wybierając jedno miejsce, rezygnujemy z drugiego i trzeba się z tym pogodzić".
Ochojska zaapelowała do młodych ludzi, by realizowali marzenia, korzystali z tego że żyją w pokoju i w "de facto" bogatym kraju. "Ale nie zapominajcie o tym innym świecie, bo to wy będziecie go zmieniać, świat jest takim, jakim go czynicie, nie jest ani dobry ani zły".
Janina Ochojska zaapelowała do młodych ludzi, by realizowali marzenia, korzystali z tego że żyją w pokoju i w "de facto" bogatym kraju. "Ale nie zapominajcie o tym innym świecie, bo to wy będziecie go zmieniać, świat jest takim, jakim go czynicie, nie jest ani dobry ani zły".
Zdaniem biskupa Rysia papież Polak, św. bart Albert i bł. Frassati pokazywali, że gdy jesteśmy w sytuacji nieludzkiej, to należy zachowywać się ludzko. "Św. brat Albert był przykładem dla Wojtyły, potem papieża; pokazywał, że realnym rozwiązaniem jest miłosierdzie, a nie przemoc, gwałt, siła, rewolucja" – mówił bp Ryś nawiązując do czasów PRL.
Frassatiego ze św. Albertem łączyła pomoc niesiona ubogim. "Frassati miał wiele pasji – jeździł na nartach, chodził po górach, potrafił całą noc stać w kolejce za biletem do opery. W sesji rezygnował ze wszystkich pasji, jednak nie przestawał pomagać biednym – działał w ramach Konferencji św. Wincentego a Paulo" – opisywał biskup.
Porównał też św. brata Alberta ze św. Teresą z Kalkuty. "To są ludzie, którzy nie rozpoczynali działania, nie spędziwszy wcześniej godzin na kolanach przed Jezusem" – wskazał.
Brat Albert (Adam Chmielowski, 1846-1916) był artystą malarzem. Podczas powstania styczniowego stracił nogę. Po powstaniu wstąpił do zakonu franciszkanów, gdzie jako brat Albert poświęcił resztę życia pracy wśród najuboższych. Założył Zgromadzenia Braci Albertynów i Sióstr Albertynek. Beatyfikowany i kanonizowany przez papieża Jana Pawła II.
Pomysł utworzenia Fundacji im. Brata Alberta narodził się wśród członków wspólnot Wiara i Światło (określanych Muminkami) w Krakowie i Chrzanowie. Obecnie fundacja liczy 33 placówki w całej Polsce. Po ich opieką jest 1,2 tys. osób. (PAP)
bko/ wkt/