Do 20 proc. przypadków sformułowań "polskie obozy koncentracyjne" wynika z niewiedzy; natomiast w zdecydowanej części przypadków to jest celowe działanie - mówi PAP Mira Wszelaka. Prezes Fundacji Reduta Dobrego Imienia odniosła się do komentarzy zagranicznych mediów w związku z wizytą pary książęcej w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof.
„Media amerykańskie i brytyjskie niestety po raz kolejny użyły sformułowania niewłaściwego, sformułowania niezwykle szkalującego polski wizerunek i przede wszystkim prawdę historyczną, a mianowicie +polski obóz koncentracyjny+” - mówi Mira Wszelaka, prezes Fundacji Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga przeciw Zniesławieniom.
Informacje pojawiły się na pasku informacyjnym amerykańskiej stacji CNN, w USA Today oraz brytyjskiej prasie - Daily Mail oraz Daily Mirror. Sytuacja spotkała się z szybką i zdecydowaną interwencją ze strony m.in. Muzeum w Stutthof, Muzeum Auschwitz-Birkenau, internautów oraz Fundacji Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga przeciw Zniesławieniom.
„W przypadku Daily Mirror i USA Today poprawiono informację, niestety na +nazistowski obóz koncentracyjny+, natomiast w przypadku Daily Mail - na +niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny+ i przeproszono" - mówi Wszelaka i dodaje: „Daily Mail poinformował nas również, że uwrażliwi wszystkich dziennikarzy na to, żeby stosowali właściwe sformułowanie i redaktor naczelny ma nadzieję, że już nigdy nie powtórzy się taka sytuacja”.
Z informacji, którymi dysponuje Fundacja Reduty Dobrego Imienia, wynika, że sformułowania typu „polskie obozy koncentracyjne”, „polskie getto”, „nazistowska Polska” czy „polskie SS”, w około 20 proc. przypadków pojawiają się z niewiedzy. „Najgorsza sytuacja pojawia się wtedy, kiedy takie przekłamania podaje któraś z zagranicznych agencji informacyjnych, ponieważ wtedy obieg fałszywej informacji rusza lawinowo" - ocenia rozmówczyni PAP.
„Natomiast w zdecydowanej części przypadków to jest celowe działanie, które jest wynikiem już utrwalonego przekazu, z którym mamy do czynienia od lat 50-tych. Tylko przez wiele lat nikt nie reagował i nagle stwierdzono, że jest to problem" - mówi Wszelaka i informuje, że interwencje na dobrą sprawę rozpoczęły się dopiero kilka lat temu.
Prezes Fundacji przyznaje, że takie interwencje powinny przebiegać możliwie jak najszybciej i przy zaangażowaniu jak największej liczby osób. Tylko takie działanie - jej zdaniem - pomoże zapobiegać propagowaniu fałszywych informacji, które - jak mówi - szkalują dobre imię Polski. „Zwłaszcza w przypadku, kiedy dotyczy to takich wizyt, które ten wizerunek Polski miały naprawiać, miały pokazać Polskę i pokazują Polskę w bardzo dobrym świetle" - mówi Wszelaka.
Z doświadczenia Fundacji wynika, że w większości przypadków, po wystosowaniu prośby do mediów o sprostowanie, nie ma z nim problemu. Jeśli jednak nie przynosi to skutku, kierowany jest wniosek do sądu – taka sytuacja obecnie jest w przypadku francuskiego Le Parisien, które odmówiło sprostowania szkalującej informacji.
Fundacja Reduta Dobrego Imienia współpracuje z prawnikami i jak informuje jej prezes, jej działania często pokrywają się z interwencjami MSZ.
ksz/ mni/ ksk/