Studia w Polsce, zwłaszcza niestacjonarne, przybierały często patologiczne formy i nie miało to nic wspólnego z poziomem wymaganym na uczelniach zachodnich lub na naszych studiach stacjonarnych – mówi PAP rektor Collegium Civitas prof. dr hab. Stanisław Mocek.
W trakcie odbywającej się w dniach 24-27 sierpnia IV Konferencji Ekspertów Praw Studenta w Warszawie minister nauki Jarosław Gowin mówił o tym, jakie rozwiązania chce wprowadzić Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w nowej ustawie o szkolnictwie wyższym (tzw. Ustawie 2.0). Zdaniem szefa resortu nauki czas trwania studiów niestacjonarnych powinien być wydłużony. Takie rozwiązania są rozważane w pracach nad nową ustawą o uczelniach. Ma to zapewnić równą wartość studiów stacjonarnych i niestacjonarnych.
W odpowiedzi na rozważane propozycje swoją opinię przedstawił rektor Collegium Civitas prof. Stanisław Mocek, który w tej kwestii wydał oświadczenie zatytułowane: „Czy lepsze studia to lepsze kształcenie?”. W oświadczeniu prof. Mocek m.in. proponuje MNiSW "spojrzenie na ten faktycznie istniejący problem z takiego punktu widzenia, aby w ten sposób zlikwidować niezdrowe praktyki w tym zakresie".
Zdaniem prof. Mocaka "chodziłoby też o to, aby za wieloletnie zaniedbania urzędników i środowiska akademickiego znów w konsekwencji nie płacił dodatkowo student".
PAP: Po zapowiedziach ministra Jarosława Gowina dotyczących zmian w studiach niestacjonarnych wydał pan profesor oświadczenie „Czy dłuższe studia to lepsze kształcenie?”. Na co pan profesor chce zwrócić uwagę?
Prof. Stanisław Mocek: Chciałem trafić przede wszystkim do decydentów, którzy będą przygotowywać tę ustawę. Chciałem zwrócić uwagę, że być może nie wszystkie argumenty zostaną skonsumowane w odpowiednim zapisie ustawowym - z jednej strony chodzi o nasze aspiracje, żeby osiągnąć poziom dobrych uczelni w systemie międzynarodowym, a z drugiej chodzi o pewne zaszłości. Dlatego napisałem o uczelniach, o niskim poziomie i o tym, że przez te lata przymykano oczy na to, co się działo. I nie mówię tylko o uczelniach niepublicznych, ale też i o uczelniach publicznych. Chodzi też o kwestie pobierania czesnego na uczelniach publicznych za studia niestacjonarne, a zwłaszcza tzw. studia wieczorowe. To była patologia, którą tolerowano przez ponad 20 lat. Później usiłowano to regulować prowadzeniem na tych uczelniach dwóch księgowości, ale to w nikły sposób poprawiło sytuację.
PAP: Jak pana zdaniem rysuje się plan MNiSW dotyczący wydłużenia studiów niestacjonarnych?
Prof. Stanisław Mocek: Problemem jest - moim zdaniem - trochę anachroniczne podejście do całej sprawy. Takie drobiazgowe liczenie godzin jest nielogiczne w związku z istniejącym od wielu lat naszym systemem szkolnictwa wyższego wpisującym się w system boloński. Mamy relacje od studentów, którzy przyjeżdżają z zagranicy w ramach wymiany studenckiej i okazuje się, że tam jest w ogóle mniej godzin spędzonych na uczelni, a więcej pracy studenta – musi się sam przygotowywać do zajęć, żeby w ogóle móc w nich uczestniczyć. Dlatego też wspomniałem w swoim oświadczeniu, że ważniejsze jest to, jakie są programy, w których student uczestniczy, wymagania i kto prowadzi zajęcia, niż drobiazgowe liczenie godzin do odsiedzenia na uczelni. Z drugiej strony muszę przyznać, że prawda jest taka, że studia w Polsce zwłaszcza w systemie niestacjonarnym przybierały często patologiczne formy i nie miało to nic wspólnego z tym poziomem, który jest wymagany w świecie zachodnim albo na naszych studiach stacjonarnych.
PAP: Jakie problemy dostrzega pan Profesor w obecnym systemie kształcenia studentów studiów niestacjonarnych? Czy jakość kształcenia jest uzależniona od tego, czy jest ono prowadzone przez uczelnie publiczne czy prywatne?
Prof. Stanisław Mocek: Uczelni niepublicznych pojawiło się od lat 90. XX wieku zdecydowanie za dużo, teraz ubywają w związku z niżem demograficznym. W pewnym momencie było ich 300, obecnie cały czas około 200. Studia zaoczne są wszędzie – na uczelniach publicznych i niepublicznych. My w Collegium Civitas przez trzy lata nie tworzyliśmy studiów zaocznych, bo uważaliśmy, że to będzie kosztem jakości, a później się na to zdecydowaliśmy. Przyjęliśmy jednak zobowiązanie, że cała kadra dydaktyczna będzie uczyła i tu, i tu. Tak było i jest do dzisiaj. Ja sam jestem tego przykładem. A wiem, że na uczelniach państwowych wysyłano asystentów, a profesor nie miał nawet zamiaru ani chęci, aby pojawiać się na studiach zaocznych, bo uważał, że to jest poniżej jego godności. Z mojego doświadczenia wynika, że często wśród studentów na studiach zaocznych można znaleźć prawdziwych partnerów do rozmowy i z tego względu bardzo cenię sobie zajęcia z nimi. To są osoby, które zdają sobie sprawę z powagi zdobywania wykształcenia równolegle z pracą i potrzebą utrzymania się. Tacy studenci wykazują większą dojrzałość i przede wszystkim doceniają takie studia. Dlatego nasz stosunek do studentów stacjonarnych i niestacjonarnych jest taki sam, podobnie podchodzimy do zajęć z jednymi i drugimi, bez względu na liczbę godzin spędzonych przez nich na uczelni.
Projekt nowej ustawy Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego wicepremier Jarosław Gowin ma przedstawić 19 września w Krakowie podczas Narodowego Kongresu Nauki. (PAP)
rozmawiała Sandra Bober
edytor: Anna Dudzik, Mariusz Pilis, Anna Mackiewicz
bobs/ adzi/ mapi/ amac/