Kiedy dziś myślimy o ruchu filomackim, myślimy przez pryzmat III części „Dziadów”. A to nie jest do końca to, czym filomaci naprawdę byli. Czym innym jest ruch filomacki z czasów 1817-1824, a czym innym legenda filomatów – mówi dr Tomasz Jędrzejewski z Uniwersytetu Warszawskiego. 1 października przypada 200. rocznica powstania Towarzystwa Filomatów.
PAP: Czy sytuacja polityczna w Wilnie na początku XIX wieku sprzyjała rozwojowi kultury?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Uniwersytet Wileński, reaktywowany w 1803 roku, w początkach XIX wieku przeżywał rozkwit. Uczelnia cieszyła się dobrą koniunkturą kulturalną. W Wilnie wydawano wpływowe czasopisma literackie i naukowe – od 1815 r. ukazują się „Dziennik Wileński” i „Tygodnik Wileński”, a od 1816 czasopismo Towarzystwa Szubrawców „Wiadomości Brukowe”. Działa też księgarnia Józefa Zawadzkiego, która w 1822 roku wyda „Ballady i romanse”. Car Aleksander I stwarzał warunki liberalnego rozwoju kultury, prasa cieszyła się względną wolnością słowa, choć ta swoboda miała się niebawem skończyć. Wszystko to złożyło się na organizm kulturalny Wilna, które stało się ważnym ośrodkiem życia umysłowego. Miasto promieniowało w różne strony swoimi ideami i przyjmowało idee płynące z Zachodu i Wschodu. I właśnie tu na uniwersytecie od 1815 roku zaczyna się uaktywniać grupa studentów, wśród których jest m.in. Adam Mickiewicz.
PAP: 1 października 1817 roku ta grupa zakłada tajne stowarzyszenie pod nazwą Towarzystwa Filomatycznego. Czym było to ugrupowanie?
Dr Tomasz Jędrzejewski: W zależności od tego, kiedy zadalibyśmy to pytanie, można byłoby usłyszeć różne odpowiedzi. Na początku XX wieku odpowiedź zapewne brzmiałaby następująco: Towarzystwo Filomatów była to młodzieżowa organizacja naukowa o ambicjach politycznych i konspiracyjnych – to byłaby wersja eksponująca patriotyzm, wielokrotnie potem podejmowana. Myślę jednak, że dziś jest kłopot z jednoznaczną odpowiedzią na to pytanie. Filomaci rzeczywiście byli zainteresowani sytuacją polityczną, ale również nauką, twórczością poetycką, zabawą, podróżami.
Alina Witkowska pisała w „Rówieśnikach Mickiewicza”, że filomaci stworzyli swoje państwo idealne, „republikę marzeń”. W tym państwie miałoby być miejsce i na naukę, i na politykę, i na zabawę. Myślę, że Towarzystwo Filomatów było czymś więcej niż organizacją młodzieżową, to był dynamiczny akademicki ruch ówczesnego Wilna, coś, co można nazwać filomatyzmem, który wykracza poza zwykłą działalność organizacyjną zorientowaną na jakiś jeden cel. Celem Towarzystwa nie był przewrót polityczny. Jednak nie była nim również tylko nauka.
PAP: Czy można mówić o pewnym pokoleniu filomatów?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Myślę, że tak. Byli wśród nich starsi i młodsi, ale możemy mówić o pewnej formacji pokoleniowej. Były to osoby urodzone w latach 90. XVIII i na samym początku XIX wieku. Wychowywali się w podobnych warunkach, kształcili pod okiem tych samych profesorów i tworzyli w horyzoncie tych samych wartości. Dzielili podobne dylematy historyczne, miewali podobne rozterki moralne. Przed trzema laty ukazała się książka Jerzego Borowczyka „Zesłane pokolenie”, ukazująca losy pokolenia filomatów po procesie z lat 1823-1824.
PAP: Często mówi się o Towarzystwie Filomatów i Filaretów, a to były przecież dwa osobne związki... Jaka była zależność między nimi?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Towarzystwo Filomatów było organizacją wcześniejszą i nadrzędną wobec Zgromadzenia Filaretów. Towarzystwo Filomatów imitowało pewne struktury państwowe. Liczyło kilkunastu członków, miało swojego prezydenta, którym był Józef Jeżowski, swój rząd, swoje ustawy regulujące sposoób działania organizacji.
Towarzystwo Filaretów nie było tak elitarne. Liczyło ponad dwieście osób. Do związku „miłośników cnoty” należeli wzorowi studenci, którzy mieli krzewić w swoim środowisku ideały edukacyjne, wychowawcze, moralne. Była to w pewnym sensie instytucja wzajemnej pomocy studenckiej. Można powiedzieć, że stanowiła przedłużenie i rozszerzenie programu filomackiego.
PAP: Jakie cele przyświecały filomatom?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Do celów filomatów należały m.in. zdobywanie wiedzy, oddziaływanie na społeczeństwo. Nadrzędną zasadą było samodoskonalenie moralne, które filomaci na własnym przykładzie mieli przenosić w świat. To samodoskonalenie mogło przejawiać się w pracy naukowej, w twórczości literackiej, ale również w działalności obywatelskiej – pisaniu podręczników, pomocy słabszym uczniom. Filomaci mieli uczyć się i nauczać, oddziaływać na otoczenie. Pod pewnymi względami były to wzniosłe, ale i utopijne idee. Trzeba pamiętać, że jako grupa studentów filomaci mieli ograniczone możliwości działania.
PAP: Kto należał do zgromadzenia?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Oczywiście Adam Mickiewicz. Był też Tomasz Zan – współzałożyciel i kluczowa postać ruchu, co prawda poeta, ale i bardzo zdolny adept nauk przyrodniczych. Zan to nietuzinkowa osobowość, wyjątkowo charyzmatyczna. Warto wspomnieć Jana Czeczota, zainteresowanego białoruskim folklorem. Oprócz nich Józef Jeżowski, Onufry Pietraszkiewicz, Franciszek Malewski, Jan Sobolewski, Michał Rukiewicz, Teodor Łoziński, Józef Kowalewski i jeszcze kilku. Niektórzy zasłużyli się później dla nauki jako profesorowie, na przykład Ignacy Domeyko został profesorem mineralogii w Chile. Wielu miało niezwykłe życiorysy, ale nie brakowało też tragicznych doświadczeń. Dawni członkowie Towarzystwa Filomatów przeszli do historii polskiej kultury dzięki swojej działalności sięgającej po drugą połowę XIX wieku.
PAP: W latach 1823-1824 odbył się tzw. proces filomatów, wytoczony przez Mikołaja Nowosilcowa. Jakie zarzuty postawiono członkom stowarzyszenia?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Na początku nie było jasne, o co ich oskarżono. Tajność grupy wzbudziła podejrzenia, że za tą konspiracją kryją się jakieś cele wywrotowe, polityczne czy – jak powiedzielibyśmy dzisiaj – antysystemowe. W wyroku stwierdzono, że filomatów skazano za „szerzenie nierozsądnego nacjonalizmu polskiego”. Duże znaczenie miała tu ówczesna atmosfera polityczna, trudno tu mówić o jakichś realnych czynach czy konkretnych planach studentów. Okres 1823-1824 nie był już tak sprzyjający dla ich programu, jak było to kilka lat wcześniej.
PAP: Na skutek procesu wielu członków stowarzyszenia zostało zesłanych w głąb Rosji na wiele lat. Dla Mickiewicza wyrok jednak był dużo łaskawszy…
Dr Tomasz Jędrzejewski: Nie wszyscy filomaci byli jednakowo „winni” wobec systemu carskiego. Mickiewicz poniósł stosunkowo niedużą karę – spędził pięć lat w Rosji w całkiem dobrych warunkach. Choć miał wyznaczone stanowisko nauczyciela w liceum w Odessie, jako podejrzany politycznie nie podjął tej pracy, więc mógł gospodarować czasem po swojemu. Oprócz Odessy przebywał też w Moskwie, w Petersburgu, odbył podróż na Krym. W 1829 roku uzyskał zgodę na wyjazd z Rosji.
Mickiewicz był mało obciążony swoim zaangażowaniem politycznym, to przede wszystkim w Zanie widziano zagrożenie – inspiratora i przywódcę. Niektórzy filomaci spędzili kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat na zesłaniu, w dalekich guberniach rosyjskiego imperium
PAP: Jak proces filomatów wpłynął na życie kulturalne Uniwersytetu Wileńskiego?
Dr Tomasz Jędrzejewski: W momencie, w którym zapadł wyrok, zmieniła się sytuacja na Uniwersytecie Wileńskim. Kiedy Juliusz Słowacki w 1825 roku przyjechał studiować do Wilna, sytuacja była dużo mniej sprzyjająca powstaniu podobnych ruchów. Na uniwersytecie panowała już zupełnie inna atmosfera niż w roku 1817 czy 1820.
Nowosilcow wraz z procesem przeciwko filomatom wytoczył proces ówczesnemu życiu akademickiemu. Ruch filomacki był już nie do powtórzenia ani w Wilnie, ani poza Wilnem. Po upadku powstania listopadowego na skutek represji Uniwersytet Wileński został zamknięty.
PAP: Czy w późniejszych czasach powstały jakieś stowarzyszenia, w których pobrzmiewało echo filomatów?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Po powstaniu wzór postępowania filomatów powracał jako inspiracja do działania środowisk młodzieżowych – po filomacku myślano, jaki powinien być wzorowy patriota oddany wielkiej sprawie, wzniosłym ideom, myślano o tym w taki sposób, jaki narzucała legenda filomacka. Filomatyzm rozumiano jako oddanie wielkiej sprawie, przede wszystkim narodowej, jako działaniem wspólnotowe i na rzecz wspólnoty. Istotny był tu też element konspiracji. Trudno wskazać jedną konkretną organizację, która by w sposób bezpośredni nawiązywała do dziedzictwa filomatów, ale w sposobie działania różnych organizacji młodzieżowych czy ruchów konspiracyjnych był taki duch filomatyzmu.
Dr Tomasz Jędrzejewski: Myślę, że Towarzystwo Filomatów było czymś więcej niż organizacją młodzieżową, to był dynamiczny akademicki ruch ówczesnego Wilna, coś, co można nazwać filomatyzmem, który wykracza poza zwykłą działalność organizacyjną zorientowaną na jakiś jeden cel. Celem Towarzystwa nie był przewrót polityczny. Jednak nie była nim również tylko nauka.
W XX wieku pojawiały się ruchy młodzieżowe funkcjonujące na wzór filomatów albo nawiązujące do idei filomackich, np. na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie w dwudziestoleciu międzywojennym powstały organizacje odwołujące się do etosu filomackiego. Czesław Miłosz wspominał, że on i jego przyjaciele z Sekcji Twórczości Oryginalnej czy Klubu Włóczęgów Wileńskich mieli poczucie reaktywacji filomatyzmu, tylko na innym tle historycznym.
PAP: Czy przynależność do Towarzystwa Filomatów wpłynęła na twórczość samego Mickiewicza?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Zakładano, że filomatą jest się przez całe życie. Hasła młodości ujawniały się w różnych okresach twórczości Mickiewicza. III część „Dziadów”, która opowiada o procesie, dotyczy konkretnych wydarzeń z czasów filomackich. Polityczne zaangażowanie Mickiewicza w latach 30. i 40. XIX wieku i jego ideały poświęcenia, rygoryzm moralny, poczucie wyjątkowości – w jakiś sposób wynikały z ducha filomackiego, ale to było zmieszane z ideami narodowowyzwoleńczymi po powstaniu listopadowym. Mickiewicz filomata w roku 1823 to ktoś inny Mickiewicz niż ten piszący III część „Dziadów” w 1832 roku. Myślę, że Mickiewicz pozostał filomatą, ale nie takim, jakim był w latach 1817-1824.
PAP: Badaczka romantyzmu Zofia Trojanowiczowa pisała, że „genialne wyczucie dalszego biegu dziejów narodu sprawiło, że lokalnemu epizodowi wileńskiemu Mickiewicz nadał sens ogólnonarodowy i historiozoficzny”. Czy zgodzi się Pan z tym stwierdzeniem?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Ktoś bardziej złośliwy mógłby powiedzieć, że Mickiewicz po prostu wykorzystał proces filomatów i filaretów w III części „Dziadów” właśnie po to, aby stworzyć mit tej organizacji. Kiedy myślimy dziś o ruchu filomackim, to myślimy właśnie przez pryzmat III części „Dziadów”, tego, w jaki sposób Mickiewicz pogodził filomatyzm z popowstaniową historiozofią. A filomaci w roku 1817 czy 1823 nie myśleli o sobie w tak szerokich kategoriach. Czym innym jest ruch filomacki z czasów 1817-1824, a czym innym legenda filomatów.
Dziś, gdy czytamy o młodych Mickiewiczu, Zanie, Sobolewskim, to przede wszystkim czytamy o legendzie filomackiej, którą stworzył Mickiewicz w III części „Dziadów” i która też krąży w historii literatury. A to nie jest do końca to, czym filomaci naprawdę byli jako związek młodzieżowy na przełomie drugiej i trzeciej dekady XIX wieku. Ten czynnik rzekomo rewolucyjny w ich działalności zaciążył na wizerunku towarzystwa. To jest zadanie dla współczesnego czytelnika, żeby z okazji rocznicy powstania Towarzystwa Filomatów cofnąć się 200 lat i zobaczyć, czym filomaci byli w roku 1817.
PAP: To jedno ze zniekształceń naszego obrazu tego ruchu. Czy są jakieś jeszcze?
Dr Tomasz Jędrzejewski: Uważamy, że ruch filomatów to było zjawisko wczesnoromantyczne. W ich działalności doszukujemy się pierwiastków politycznych, elementów romantycznej ofiary, poezji wieszczej. Można jednak spojrzeć na filomatów z drugiej strony – jak na tych, którzy czerpali ze wzorów oświeceniowych, co można dostrzec w ich korespondencji, twórczości literackiej czy programie działania. Poezja anakreontyczna, nauka połączona z zabawą – to hasła epoki oświecenia. Ruch filomatów oczywiście miał w sobie potencjał romantyczny, ale jego korzenie były oświeceniowe. Filomaci myśleli o stopniowym, moralnym i naukowym, rozwoju społeczeństwa, a nie o jakiejś rewolucji. Brak tu miejsca dla historiozoficznego patosu, jaki pojawia się w III części „Dziadów”.
Gdy czytamy poezję filomatów, jest tam tak mało elementów romantycznych, że można by zwątpić w romantyzm tego ruchu – to twórczość w dużej mierze pełna oświeceniowego humoru, poezja biesiadna. Ale dziś o ile chętnie mówimy o III części „Dziadów”, o tyle poezję filomatów mało kto czyta.
Rozmawiała Aleksandra Beczek (PAP)
Dr Tomasz Jędrzejewski – pracownik naukowy Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, historyk literatury pierwszej połowy XIX wieku. Autor książki „Literatura w warszawskiej prasie kulturalnej pogranicza oświecenia i romantyzmu”.