Wkładem fantastyki w walkę z systemem było budzenie świadomości, odwagi, oferowanie odbiorcom okularów, przez które zaczynali widzieć otaczający świat - mówił pisarz, wieloletni naczelny "Nowej Fantastyki" Maciej Parowski, uczestnik spotkania o historii fantastyki w PRL.
Spotkanie odbyło się w środę w stołecznej siedzibie Stowarzyszenia Wolnego Słowa.
"Chciałbym uniknąć wrażenia, że twórcy fantastyki to byli tacy ludzie, którzy mówili +muszę przyłożyć komunie i układam fabułę, żeby tak to wyszło+. Nie, pisało się fantastyczne fabuły w fantastycznych światach. My mieliśmy wtedy koło trzydziestki i nie zawsze byliśmy świadomi na czym polega presja, jakiej nasz kraj poddano. To były środkowe lata gierkowskie i dowiadywaliśmy się pewnych rzeczy. W gatunku pewne konwencje, postacie, sytuacje są dobrze opisane i okazało się, że mamy do opowiedzenia przede wszystkim o niewoli, wymuszonej postawie, kłamstwie, stawaniu na rozdrożu i wyborze przyłączenia się do oprawców albo do ludzi, którzy się buntują i mają w wyniku tego kłopoty" - opowiadał Parowski.
Jak zaznaczył równocześnie książki zaczęte w pierwszej połowie lat 70. były reakcją na inny czas i doświadczenia niż skończone u schyłku tego okresu. "Na początku było radosne otwarcie, można było mieć pewne złudzenia. I te książki gromadzą nasze doświadczenia. Byli autorzy dojrzalsi oczywiście, przede wszystkim Janusz Zajdel. On świadomie mówił +w tej książce obnażę wadliwy system sekcjonowania elit, a w tej pokażę, że rzeczywistość, w której żyjemy nie jest wynikiem demokratycznych procedur+. I jedni tak, inni inaczej używali fantastyki do uporania się ze swoimi emocjami, podejrzeniami. Nigdy tam oczywiście dokładnie nie stał Związek Radziecki, Katyń, historia wymordowania młodych chłopców z AK po wojnie, ale były takie emocje" - mówił.
Odnosząc się do działań cenzury podkreślił, że jej pracownicy działali "w ramach nakazu". "A czasem pomagali ominąć ten zakaz jakimś obejściem. Byłem przez kilka lat bezpośrednio współpracującym z cenzorem sekretarzem redakcji pisma studenckiego i czasem widziałem w nim sojusznika, którego można było polubić, bo nie był ewidentną kanalią, ale widziałem też kanalię. Bywali też cenzorzy, którzy nie wysuwali się poza to, co musieli, a czasem to też rozluźniali. To była pewna gra, w której po obu stronach uczestniczyli Polacy. Niektórzy byli zaprzedanymi kanaliami, a niektórzy nie" - powiedział Parowski.
Wspominał, że czytelnicy na spotkaniach, konwentach mówili, że dzięki fantastyce, nie od razu, czasem z pomocą kolegów, dowiadywali się w jakim kraju żyją. "Ta warstwa alegoryczna, pewne opakowanie pobudzała jednak pewną podejrzliwość, pomagała pozyskać wiedzę. Myślę, że wkładem fantastyki w walkę z tym systemem było budzenie świadomości, odwagi, oferowanie odbiorcom okularów, przez które zaczynali widzieć w otaczającym ich świecie pewne rzeczy" - zaakcentował.
Pisarz fantastyki i publicysta Marek Oramus mówił, że był świadkiem przemian w fantastyce w latach 70. "Wtedy gwałtownie zmieniał się jej paradygmat. Odchodziła w przeszłość fantastyka techniczna - loty w kosmos, fascynacje przyszłością cywilizacji, bez refleksji co się stanie ze społeczeństwem. I na moich oczach to się zmieniało. Może opowiem to na przykładzie Zajdla. W jego powieści +Cylinder van Troffa+ widać jak się te paradygmaty przełamywały. Ten techniczny był jeszcze obecny pod postacią maszyny czasu i pomieszane to było z czymś nowym, czyli otwarciem na całe sprawy społeczne. I to tak dalej poszło, powstała fantastyka socjologiczna" - relacjonował.
"Jej specyfika polegała nie tylko na tym, że się rozszerzało pole widzenia na całe społeczeństwo. Jednocześnie książki te próbowały odnosić się do rzeczywistości, w której powstawały. Ich wydawanie często nie było łatwe, redaktorzy się na tym nie wyznawali, wiedzieli że to coś nowego, strasznego. Książki leżały po kilka lat, bo nie było wiadomo jak je traktować. Jeżeli chodzi o wkład w walkę z komuną to byliśmy szeroko czytani, te aluzje się rozumiało, ale na podobnej zasadzie działał kabaret, te przełożenia były proste. I w mniej lub bardziej zawoalowanej formie pisało się to pod postacią jakiejś historii. Przy czym Zajdel, który był takim guru i ideologiem zawsze mówił +chłopcy za każdym razem ma być dobra fabuła, bo czasy miną, a dobra fabuła zawsze się obroni+" - wspominał pisarz.
W ocenie redaktora naczelnego dwumiesięcznika fantastycznego "Fantom" Adama Podlewskiego, jeżeli chodzi o fantastykę socjologiczną to jej twórcy, przede wszystkim ci najbardziej znani - Janusz Zajdel i Edmund Wnuk-Lipiński - zostali wpisani w tradycje takiej kulturowej wojny z komunizmem. "I nie da się im tego zupełnie odmówić, bo były to jednak w jakiś sposób godzące we współczesny sposób postrzegania świata teksty. Ale przede wszystkim była to dobra, z dużym rozmachem zakrojona fantastyka, która stawiała pytania dużo szersze niż tylko polityka i dlatego jest wartościowa do dzisiaj" - dodał Podlewski. (PAP)
autor: Anna Kondek-Dyoniziak
edytor: Agata Zbieg
akn/ agz/