2011-03-18 (PAP) - Program historii dla gimnazjów w obwodzie smoleńskim obejmuje pełną informację o mordach w Katyniu - powiedziały PAP nauczycielki historii niepaństwowego Prawosławnego Gimnazjum Miasta Smoleńsk, gdzie uczą się dzieci klas 5-11.
Jak podkreśliła, w dziewiątej klasie uczniom jest pokazywany około półgodzinny film dokumentalny o mordach ofiar polskich i rosyjskich w Katyniu, zawierający fragmenty oryginalnych kronik filmowych, także niemieckiej.
W jedenastej klasie natomiast szkoła organizuje wyjazdy do Zespołu Memorialnego w Katyniu. "W ubiegłym roku pojechaliśmy tam w maju, po katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Byliśmy i na polskiej części, i na rosyjskiej" - mówi Grigoriewa.
"Zawsze zamawiamy bardzo dobrych przewodników Zespołu Memorialnego, żeby nie było tak, że tylko my, nauczyciele, o tym mówimy, ale też inni, bo uczniowie mają takie nastawienie: eee, nauczyciel musi to mówić" - podkreśla inna nauczycielka historii z tej samej szkoły, 47-letnia Inga Lisowskaja.
"Tabliczki z nazwiskami ofiar wyglądają, jakby były zardzewiałe. Kiedy pierwszy raz dzieci tam przejeżdżają, są w szoku, pytają, czemu ich nie oczyszczono. Przewodniczka objaśnia wtedy, że to specjalnie, że ma to symbolizować zaschniętą krew. Robi to na nich duże wrażenie. Bardzo emocjonalnie to przyjmują - opowiada Grigoriewa. - Wstydzą się za swoją ojczyznę".
"Jeździmy na Memoriał Katyński właśnie dlatego, że składania do myślenia" - podkreśla.
Jak zaznaczyły obie nauczycielki, żadne dziecko nigdy nie podważyło informacji, że mordu na polskich oficerach w Katyniu dokonało NKWD. "Uczę także w innej, nieprawosławnej szkole i nigdzie dzieci tego nie podają w wątpliwość. Myślę, że prawidłową wiedzę wynoszą już domu" - mówi Grigoriewa.
Oto fragment podrozdziału podręcznika do historii dla klas 8-9 obwodu smoleńskiego: "Przez długi czas toczył się spór o to, kto rozstrzelał polskich oficerów: faszyści w 1941 r. czy NKWD w 1940 r. Dwie komisje - międzynarodowa pod egidą Niemców w kwietniu 1943 r. i sowiecka w styczniu 1944 r. - wysnuły całkowicie przeciwne wnioski. Władze sowieckie odrzucały udział NKWD w tej zbrodni i dopiero wiosną 1990 r. na podstawie wiarogodnych dokumentów sowieckie władze oznajmiły, że tragedia katyńska stanowi +(...) jedną ze strasznych zbrodni stalinizmu+".
We fragmencie tym dodaje się, że "tragedia katyńska przesłoniła drugą, znacznie większą tragedię: zlikwidowanie w Kozich Górach w ciągu ponad 10 lat kilkudziesięciu tysięcy +wrogów narodu+ - ofiar stalinowskich represji". Podrozdział zatytułowano "Katyńska tragedia" i tłumaczy się w nim, że tym terminem określa się rozstrzelanie polskich oficerów.
Dyrektor Zespołu Memorialnego w Katyniu Igor Grigoriew podkreślił, że "nie chodzi o przeciwstawianie jednej tragedii drugiej". "Rzecz w tym, że informacja o mordzie na polskich oficerach została ujawniona wcześniej, a o represjonowaniu tutejszych mieszkańców zaczęto mówić dopiero w połowie lat 90." - wyjaśnił.
Potwierdza to prezes smoleńskiego oddziału Rosyjskiej Organizacji Charytatywnej Inwalidów-Ofiar Represji Politycznych Lilija Turczenkowa. "Nasze wcześniejsze władze robiły wszystko, żeby ten temat został pogrzebany. Początkowo był rodzaj nierównowagi. Gdyby nie tragedia katyńska, dopiero teraz zaczynałoby się mówić o naszych ofiarach. Ale Polacy bardzo metodycznie zajęli się tą sprawą i naszym zrobiło się wstyd. Teraz to się już wyrównało" - mówi.
Według Igora Grigoriewa w podręczniku temat Katynia jest potraktowany zbyt zdawkowo. "Poświęcono temu właściwie tylko pół strony. Oczywiście to za mało. Dlatego robimy wszystko, żeby tę wiedzę pogłębić. Organizujemy okrągłe stoły z udziałem nauczycieli i uczniów, wysyłamy autobusy, żeby przejeżdżano do Memoriału".
Julia Grigoriewa podkreśla jednak, że w podręcznikach ogólnorosyjskich o Katyniu "są tylko dwa zdania: w kontekście polityki głasnosti Gorbaczowa". "Stawia się tam akcent nie na katyńską tragedię, tylko na to, że to właśnie Gorbaczow otwarcie o niej powiedział. Nie ma mowy o poprzedzających wydarzeniach i nie mówi się, dlaczego do niej doszło" - wyjaśnia.
Grigoriewa nie pamięta czasów, gdy o zbrodni katyńskiej oficjalnie nie mówiono. "Ale ja pamiętam - podkreśla Lisowskaja. - Kiedy jeszcze nie istniało nasze gimnazjum, pracowałam w innej szkole, miejskiej. Wtedy przemilczało się historię Katynia. Wszyscy ją znaliśmy i mówiliśmy o niej dzieciom, ale w podręczniku nie było o tym ani słowa. Oficjalnie to jakby nie istniało".
Nauczycielki mówią, że po katastrofie samolotu z polskim prezydentem Lechem Kaczyńskim w kwietniu 2010 r. dzieci poprosiły szkolę, żeby zorganizować wyjście na miejsce tragedii. Razem z dziećmi nauczyciele jeździli też złożyć po katastrofie kwiaty w katolickiej parafii w Smoleńsku. "Dla nich Katyń jest dramatem odległym w czasie. A to zdarzyło się tu i teraz" - mówi pani Lisowskaja.
Ze Smoleńska Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ kar/ gma/