Porównywano go z francuskim komikiem Fernandelem, nazywano "mistrzem drugiego planu". Zagrał w blisko 100 filmach i serialach telewizyjnych. Niemal całe życie był wierny Teatrowi Nowemu w Łodzi. 4 listopada mija 25. rocznica śmierci Ludwika Benoit, wybitnego aktora teatralnego i filmowego.
"Był mistrzem drugiego planu, choć Andrzej Kondratiuk obsadzał go w rolach głównych, i okazały się one szczytem jego filmowej kariery" – napisał krytyk Jerzy Armata na stronie "Akademii Polskiego Filmu".
Ludwik Benoit wystąpił w blisko stu filmach oraz serialach telewizyjnych, utrzymanych zarówno w tonacji komediowej, jak i dramatycznej. Wcielał się w role przestępców i ofiary, chłopów, drwali, robotników i artystów. Grywał też przedstawicieli władzy – dyrektora, sędziego, komisarza, księdza, a nawet kata.
Jego talent przyrównywano do niezapomnianego francuskiego komika Fernandela.
Był aktorem o charakterystycznej sylwetce i ciekawym, specyficznym głosie (bas). Większość życia spędził w teatrze, występując głównie w Teatrze Nowym w Łodzi. Zasłynął też pamiętnymi rolami w blisko dwudziestu spektaklach Teatru Telewizji, gdzie wcielał się w drugoplanowe postaci w sztukach Szekspira i Moliera.
Ale przede wszystkim widzowie pamiętają go ze znakomitych ról filmowych. Zagrał sakso-wiolonczelistę Anatola Surmę w serialu "Przygody Marka Piegusa" (1966), użyczał głosu w dziecięcych dobranockach (np. w 1978 r. słoniowi Dominikowi w animowanym filmie i serialu Witolda Giersza pt. "Proszę Słonia").
Urodził się 18 lipca 1920 r. w Wołkowysku na Kresach. Rodzina ze strony ojca, także aktora, miała francuskie korzenie. Natomiast rodzina matki wywodziła się z okolic Łowicza. To tam spędził dzieciństwo. Maturę zdał na rok przed wybuchem II wojny światowej w miejscowym Państwowym Gimnazjum im. Księcia Józefa Poniatowskiego.
W 1938 r. zaczął studia w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie, lecz przerwał je wybuch wojny. Podczas okupacji walczył w Armii Krajowej. Po wojnie współorganizował Teatr Ziemi Łowickiej, szybko jednak przeniósł się do Łodzi, gdzie został aktorem Teatru Kukiełkowego działającego przy Centralnym Domu Kultury.
Kolejne przenosiny nastąpiły równie szybko – tym razem na Wybrzeże gdzie ukończył słynne Studio Aktorskie Iwo Galla w Gdyni. A w 1946 r. zdał eksternistyczny egzamin aktorski. W Gdyni zadebiutował 6 października 1946 r. na deskach Teatru Wybrzeże, grając w "Mickiewiczowskich balladach" w reż. Haliny Gallowej. W spektaklach jej męża, Iwo Galla, kreował m.in. Diodora w "Homerze i Orchidei" Tadeusza Gajcego, Pawła Szmidta w "Żeglarzu" Jerzego Szaniawskiego, Pustelnika w "Balladynie" Juliusza Słowackiego, Księcia Fryderyka w "Jak wam się podoba" Szekspira i Wernyhorę w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego.
Następnie związał się z teatrami - Polskim w Poznaniu (1948-49) i Dramatycznym we Wrocławiu (1949-55). Pracował w wybitnymi inscenizatorami, m.in. z Wilamem Horzycą, Bohdanem Korzeniewskim, Jakubem Rotbaumem i Henrykiem Szletyńskim.
W latach 1955-57 był dyrektorem i kierownikiem artystycznym Państwowych Teatrów Dramatycznych w Szczecinie. "Moim marzeniem jest stworzenie teatru o jednolitym artystycznym obliczu ideowym - teatru bohatera, wywierającego taki wpływ na odbiorców, by im pomagał w udoskonalaniu się wewnętrznym" – mówił w jednym z wywiadów z tego okresu.
W 1957 r. przeniósł się do Łodzi, której – jak się okazało – pozostał wierny na zawsze. "Jego ostoją stała się Łódź. Ukończył tu Filmówkę i rozpoczął dwuletnią pracę w Teatrze im. Stefana Jaracza. Jednak to Teatr Nowy okazał się jego miejscem na ziemi" – pisała Karolina Delowska w "Expressie Ilustrowanym" w 2016 r. Występował w nim w latach 1959-91 – prawie do końca swoich dni.
"Stał się łódzką legendą. Uwielbiali go koledzy, publiczność. Przez lata był jednym z najpopularniejszych aktorów Łodzi" – oceniała Anna Gronczewska w "Naszej historii". Ludwik Benoit zagrał w teatrze ponad 130 ról, z czego blisko sto na scenie łódzkiego Nowego.
Za kreacje w Nowym zdobywał liczne nagrody na festiwalach i wyróżnienia w plebiscytach publiczności. W 1963 r. jury III Kaliskich Spotkań Teatralnych przyznało mu nagrodę indywidualną za rolę Ze-Osiołka w "Ten, który dotrzymuje słowa" Alfredo Gomesa w reż. Józefa Grudy. Po latach w Kaliszu otrzymał nagrodę główną "za kultywowanie tradycji teatralnej w roli Harpagona" w "Skąpcu" Moliera w reż. Marii Kaniewskiej na XXVII KST (1987).
W 1979 r. otrzymał Srebrny Pierścień za Dyndalskiego w "Zemście" Aleksandra Fredry w reż. Kazimierza Dejmka. Rolę tę uznano za najciekawsze osiągnięcie aktorskie roku na scenach łódzkich. Zresztą to w spektaklach Dejmka zagrał większość swoich "drugoplanowych perełek". Ale największym aktorskim sukcesem Benoit okazały się role Jandrasa, Lucipera, Nędzy, Patera i Śmierci w Dejmkowskich "Uciechach staropolskich" (prem. 14 grudnia 1980 r.). Za te kreacje otrzymał w 1981 r. I nagrodę VII Opolskich Konfrontacji Teatralnych oraz II nagrodę podczas XXI Kaliskich Spotkań Teatralnych.
W 1982 r. przyznano mu tytuł najlepszego aktora XXI Rzeszowskich Spotkań Teatralnych.
Aktor słynął z pięknego śpiewu. "Niektórzy twierdzą, że mógłby sobą przyozdobić niejedną operę. Jego głęboki bas zachwycał tych, którzy mieli okazję go posłuchać" – wspominała Delowska. Mawiano, że "Benoit był najzabawniejszym łódzkim aktorem". Ceniony przez publiczność, lubiany za koleżeńskość przez brać aktorską, która ochrzciła go "Benem".
A "Ben" był barwną postacią. "W lokalu łódzkiego SPATIF-u zawsze był też stary Ludwik Benoit, któremu wszyscy mówili, żeby sobie wreszcie wstawił zęby, a on odmawiał, mówiąc, że jakby je wprawił, to co prawda miałby zęby, ale straciłby styl" - pisały "Wysokie Obcasy" w 2007 r. Inna legenda głosiła, że kiedyś pijanego Benoit zgarnęła milicja pod lokalem i kazała mu się wylegitymować. "Jak nazwisko?" – pytają. "Benuła" - mówi Benoit. "Aleś się pan upił – mówią – w dowodzie jest Benoit". "A bo ja się ukrywam" - odpowiedział.
Reżyser Jerzy Antczak, prywatnie przyjaciel aktora, wspominał: "Ludwik był człowiekiem bez skazy, jeżeli można o kimś tak powiedzieć. Pamiętam go jako cudownego przyjaciela. Jak to powiedział Ralph Waldo Emerson: +Przyjaciel to człowiek, przy którym można głośno myśleć+. On był takim właśnie przyjacielem. Można było przy nim głośno myśleć".
Jego drugoplanowe role w Teatrze Telewizji zapadały na długo w pamięci widzów. "Największym darem, jaki zdaniem wielu aktor otrzymał od Boga, była wszechstronność. Sprawiła ona, że zarówno w dramacie, jak i w komedii, czuł się jak ryba w wodzie. Trudno jest wymienić spektakle, w których prezentował się najlepiej. Cudownie zinterpretował role w +Alkadzie z Zalamei+, +Ścieżkach chwały+ i +Chłopach+" – napisała o kreacjach Benoit w spektaklach telewizyjnych Karolina Delowska. Według Antczaka, jedną z lepszych ról komediowych Benoit była postać Służącego w "Jesiennej nudzie" wg Niekrasowa – spektaklu Teatru Telewizji z 1962 r.
W 1950 r. zadebiutował w filmie drugoplanową rolą rzeźbiarza w "Warszawskiej premierze" w reż. Jana Rybkowskiego. "Już w następnym roku Jerzy Kawalerowicz i Kazimierz Sumerski obsadzili go w jednej z głównych ról w swym debiutanckim – inspirowanym neorealistyczną poetyką – filmie +Gromada+, wyróżnionym w Karlowych Warach za +realistyczne ukazanie walki klas na wsi+" – przypomniał Jerzy Armata. Zagrał postać Stangreta.
U Kawalerowicza dostał kolejną rolę – przewoźnika Perehubkę w "Celulozie" (1953) i "Pod gwiazdą frygijską" (1954). Potem sypnęły się kolejne propozycje filmowe. Zagrał murarza Wojciechowskiego w "Piątce z ulicy Barskiej" w reż. Aleksandra Forda i Grzesia w "Pokoleniu" (1954) Andrzeja Wajdy.
"Dużą popularność przyniosła mu dopiero rola kasiarza w przebojowej – pełnej surrealistycznego i purnonsensowego humoru – komedii Tadeusza Chmielewskiego +Ewa chce spać+ (1957)" – ocenił Armata. I dodał: "życiowe role zagrał w dwóch telewizyjnych filmach Andrzeja Kondratiuka: +Big Bang+ (1986) – w pełnej humoru, ale i życiowej refleksji opowiastce, rozgrywającej się w jednej z mazowieckich wsi, w której wylądowało UFO, stworzył kapitalny duet z Zofią Merle - a w +Mlecznej drodze+ (1990), słodko-gorzkiej wariacji inspirowanej mitem Fausta – z Igą Cembrzyńską".
Widzowie pamiętają go dzięki rolom w takich filmach jak: "O dwóch takich co ukradli księżyc" (Wojciech, ojciec Jacka i Placka), "Rękopis znaleziony w Saragossie" (ojciec Paszeki), "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" (karczmarz), "Kłopotliwy gość" (agent PZU), "Siekierezada" (Wasyluk), "Pierścień i róża" (kapitan Zerwiłebski) czy "Pan Samochodzik i praskie tajemnice" (Popijaniec).
Ludwik Benoit był dwukrotnie żonaty. "Jesienią 1950 r. narodził się owoc miłości Ludwika i jego pierwszej żony, Marii Zbyszewskiej, również aktorki (m.in. +Sami swoi+, +Nie ma mocnych+). Syn Mariusz poszedł w ślady rodziców i też został aktorem" – napisała Delowska. W 1970 r. aktor ponownie się ożenił. Jego wybranką została Jadwiga Jędrzejczak, z która ma córkę Annę.
"Poświęcał mi mnóstwo czasu. Doskonale pamiętam z dzieciństwa wspólne, pełne pomysłów zabawy z tatą. Kiedy tylko miał czas, opowiadał mi bajki na dobranoc. Wymyślał je specjalnie dla mnie" – wspominała Anna Benoit-Kołosko, łódzka dziennikarka radiowa.
Rolą Starego wiarusa w spektaklu "Ułani" wg Jarosława Marka Rymkiewicza w łódzkim Teatrze im. S. Jaracza (prem. 15 czerwca 1991 r.) pożegnał się z teatrem. Po raz ostatni widzowie mogli go podziwiać w roli Woźnego w Teatrze Telewizji w "Ptaku" Jerzego Szaniawskiego w reż. Marka Gracza. Premiera odbyła się już po śmierci aktora – 23 stycznia 1993 r.
Ludwik Benoit zmarł w Łodzi 4 listopada 1992 r. Miał 72 lata. Został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Komunalnym Doły w Łodzi.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
edytor: Paweł Tomczyk
gj/ pat/