"Niedobre dziecię" - taki tytuł nosi pierwsza część wywiadu-rzeki z Marią Janion "Transe - Traumy - Transgresje", w którym badaczka polskiego romantyzmu opowiada m.in. o swoim dzieciństwie, zaangażowaniu w marksizm i stosunku do "pop-mesjanizmu smoleńskiego".
W rozmowie z jedną ze swych ulubionych uczennic, Kazimierą Szczuką, Maria Janion po raz pierwszy opowiada o swoim dzieciństwie. "Wspominanie tamtych najodleglejszych początków sprawia mi wielką trudność. W ogóle niechętnie oddaję się wspomnieniom. Pewnie to cecha pokoleń straumatyzowanych przez historię" - mówi badaczka.
"Mesjanizm był projektowaną przez romantyzm ideologią narodu w stanie niewoli, był szerzeniem chwały narodu męczeńskiego, cierpiącego jak Chrystus za ludzkość, która zostanie zbawiona przez +Święte Rany Polskiego Narodu+ - jak pisał Wincenty Pol. . (...) Żeby dziś szerzyć mesjanizm, trzeba albo traktować Polskę jako wybrankę Boga spośród narodów świata, obdarzoną szczególną misją, albo utrzymywać, że Polska nadal jest w niewoli. Albo jedno i drugie" - mówi Maria Janion.
Ale traumy dzieciństwa Marii Janion zaczęły się na długo przed wojną. Urodziła się 24 grudnia 1926 roku w podwileńskich Mońkach, w rodzinnym dworku. Niestety, dom i majątek wkrótce został przepuszczony przez ojca alkoholika. "Pamiętam doświadczenie wielkiego strachu. Okropnego. Na drzwiach była tak zwana zaszczepka, czyli haczyk. Pod wpływem tego walenia wszystko się trzęsie, a ja – zdrętwiała – obserwuję zaszczepkę. Puści czy nie puści?" - to jedno z wczesnych wspomnień dotyczących ojca. Matka Janion uciekła z domu z dwójką dzieci - Marią, zwaną już wtedy Misią - i synem Mirkiem. Nie dawała rady utrzymać dwójki dzieci, więc 6-letnia córeczka trafiła pod opiekę oschłej ciotki w Siedlcach. Do matki i brata w Wilnie powróciła dopiero w ostatnich latach przed wojną.
Już jako 10-latka Maria Janion traktowała czytanie jako sposób na ucieczkę przed problemami realnego życia. Czytała nałogowo, początkowo wszystko, co wpadło jej w ręce, po kilka książek dziennie. Zachował się dziennik lektur Janion, z którego wynika na przykład, że w grudniu 1942 roku 16-letnia dziewczyna przeczytała 25 książek, a w styczniu następnego roku - 31. Były wśród nich takie pozycje jak "Księga dżungli" Kiplinga i "Krzyżowcy" Kossak-Szczuckiej, "Dysk olimpijski" Parandowskiego i "Przygody dobrego wojaka Szwejka" Haszka. W tym czasie Janion była słuchaczką tajnych kompletów, pisała wiersze, zauważyła też w tamtej epoce, że koleżanki i nauczycielki wzbudzają w niej więcej romantycznych uczuć niż koledzy.
Ze wspomnień wynika, że największą traumą okupacyjną Janion było obserwowanie losu wileńskich Żydów, ich ostatniego marszu do lasu w pobliskich Ponarach, gdzie rozstrzelanych zostało około 100 tys. ludzi, w większości Żydów, ale także Polaków. Janion uważa, że to właśnie wtedy ukształtował się jej wstręt do antysemityzmu. W marcu 1968 roku za manifestowanie tych przekonań została zwolniona z pracy na Uniwersytecie Gdańskim. Kilka lat później Janion stanie się kronikarką obecności Żydów w polskiej kulturze, pisząc m.in. o antysemickiej wymowie "Nie-Boskiej Komedii" Krasińskiego, Berku Joselewiczu ("Bohater, spisek, śmierć") czy też tragedii Zagłady ("Do Europy tak, ale tylko z naszymi umarłymi").
Po wojnie rodzina Janionów osiedliła się w Łodzi, gdzie Maria rozpoczęła studia polonistyczne. Wraz z najbliższą przyjaciółką - Maryną Żmigrodzką - obracały się w kręgu marksistowskiej "Kuźnicy", której redaktora naczelnego, Stefana Żółkiewskiego, pieszczotliwie nazywały "Gruby". Kredyt zaufania, jaki początkowo miał u niej marksizm, Janion tłumaczy doświadczeniem wojny i przekonaniem, że sowiecka dominacja może zapewnić trwały pokój. Wraz z Maryną Żmigrodzką zapisały się do partii, skąd Janion została usunięta dopiero w 1978 roku.
Po fascynacji marksizmem przyszedł w jej życiu czas, gdy najważniejsze stało się badanie polskiego romantyzmu, z całym ładunkiem afirmacji polskości. "Owszem, prawda jest taka, że i ja, za romantykami, kreśliłam apologie polskiego, romantycznego szaleństwa. I ja idealizowałam Polaków jako naród wybitnie bohaterski. I ja widziałem w naszym mesjanizmie przede wszystkim słuszną gloryfikację polskiego cierpienia" - przyznaje badaczka romantyzmu, zastrzegając akapit później, że już 20 lat temu zaczęła zmieniać opinię. Po przełomie 1989 roku polski kult cierpienia zaczęła postrzegać, jako mentalny balast, z którego nie sposób się otrząsnąć. Janion, która widziała zburzoną Warszawę, daleka jest od gloryfikacji Powstania Warszawskiego, żałuje też, że polski Kościół tak słabo zaangażował się w refleksje na temat losu polskich Żydów podczas okupacji.
"Mesjanizm był projektowaną przez romantyzm ideologią narodu w stanie niewoli, był szerzeniem chwały narodu męczeńskiego, cierpiącego jak Chrystus za ludzkość, która zostanie zbawiona przez +Święte Rany Polskiego Narodu+ - jak pisał Wincenty Pol. . (...) Żeby dziś szerzyć mesjanizm, trzeba albo traktować Polskę jako wybrankę Boga spośród narodów świata, obdarzoną szczególną misją, albo utrzymywać, że Polska nadal jest w niewoli. Albo jedno i drugie. Co zresztą cechuje swoisty pop-mesjanizm objawiający się w różnoraki sposób, obecnie przede wszystkim w teorii zamachu na samolot prezydencki pod Smoleńskiem" - mówi Janion w rozmowie ze Szczuką.
Po przełomie 1989 roku polski kult cierpienia zaczęła postrzegać, jako mentalny balast, z którego nie sposób się otrząsnąć. Janion, która widziała zburzoną Warszawę, daleka jest od gloryfikacji Powstania Warszawskiego, żałuje też, że polski Kościół tak słabo zaangażował się w refleksje na temat losu polskich Żydów podczas okupacji.
Badaczka stworzyła w polskiej humanistyce własne, bardzo osobiste i współczesne rozumienie romantyzmu. Pod jej piórem np. w "Gorączce romantycznej" z 1975 roku romantyczne postaci ożywały, romantyczne rozumienie świata okazywało się nagle kluczem do zrozumienia współczesności. W ujęciu Marii Janion romantyzm to przede wszystkim afirmacja wolności w każdym jej wymiarze. Może dlatego walczyła o uznanie w polskiej literaturze miejsca, jakie zajmowały grupy pod wieloma względami tej swobody pozbawione, jak kobiety, geje i Żydzi. Uchodząca za patronkę polskich feministek, autorka książki "Kobiety i duch inności" kilkakrotnie atakowała prawicowych polityków za gloryfikowanie męskiego i heteroseksualnego polskiego mitu narodowego. Protestowała przeciwko budowie pomnika Romana Dmowskiego w Warszawie, broniła artystki Doroty Nieznalskiej, w wywiadach protestowała przeciwko określaniu aborcji, jako "zabijanie życia".
Mistrzyni - tak mówią o prof. Marii Janion jej studenci. Jest ich już kilka pokoleń - uczestników głośnych seminariów na Uniwersytecie Gdańskim i Warszawskim oraz w Instytucie Badań Literackich. Na 80-lecie Janion jej dawni uczniowie przygotowali specjalną księgę ze szczególnym "drzewem genealogicznym". Z grubego pnia (symbolizującego samą panią profesor) wyrasta czterdzieści gałęzi nazwanych nazwiskami jej doktorantów, wśród których są: Kazimiera Szczuka, Marek Bieńczyk, Stanisław Rosiek. Z gałęzi rozwijają się listki, oznaczające jej czterystu magistrantów, i kolejne odgałęzienia zbierające doktorantów, których dochowali się jej dawni studenci. Koronę wielkiego drzewa tworzy w sumie tysiąc osób.
Przeprowadzona przez Kazimierę Szczukę rozmowa nosi tytuł "Niedobre dziecię" i jest pierwszą częścią książki "Janion. Transe – traumy – transgresje". Została opublikowana przez wydawnictwo Krytyki Politycznej.
Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ abe/ jra/