Nie trafiają do mnie argumenty, że Pałac Kultury i Nauki - ten pomnik Stalina - wrósł w tkankę miasta, albo że nie dałoby się go wyburzyć, bo to kosztuje - powiedział prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek w wywiadzie dla tygodnika "Sieci".
Prezes IPN, pytany czy wyburzenie PKiN stałoby się "bardzo widocznym znakiem końca komunizmu", odpowiedział, że "należy odbudować centrum stolicy zgodnie z tym, jak wyglądało w 1939 r. Przecież obok poniemieckich ruin zniszczono potężny obszar miasta, by wybudować ten symbol sowieckiego panowania nad Polską, a obok ziejący pustką pl. Defilad - w miejsce tętniącego życiem fragmentu Warszawy" - powiedział.
"Niepodległość ma swą cenę. Myślę, że akurat z tym (wyburzeniem PKiN - PAP), w dobie takiego postępu technologicznego, na pewno byśmy sobie poradzili, a gdybyśmy zdołali uzyskać od Niemiec reparacje, to można je wykorzystać na sfinansowanie odbudowy budynków ulic Chmielnej, Złotej, Siennej... Warszawa, zwana kiedyś Paryżem Północy, mogłaby odzyskać kawałek swojej duszy" - powiedział Szarek.
Odnosząc się do porównania zburzenia soboru św. Aleksandra Newskiego na dawnym placu Saskim (obecnie pl. Piłsudskiego - PAP) w Warszawie, w okresie II Rzeczpospolitej, Jarosław Szarek przypomniał, że "był to symbol rosyjskiego panowania nad Polską i został postawiony, aby swym potężnym cieniem mówić o tym Polakom każdego dnia". "W 1920 roku odbyło się głosowanie w Sejmie, ale tylko 1/3 posłów poparła zburzenie tego symbolu niewoli i poniżenia. Udało się to w 1924 r., lecz dopiero po tym, gdy bolszewicy stanęli u wrót Warszawy. Przypominając sobie tamtą dyskusję, słyszę głosy zwolenników pozostawienia PKiN. Co pomyślą zachodnie społeczeństwa? Że to dzieło sztuki, zabytek... I co z tego, skoro głównym celem było podkreślanie panowania Moskwy nad Polską" - oświadczył prezes IPN.
Oceniając wpływ okresu PRL na obecne społeczeństwo, Jarosław Szarek ocenił, że "nadal niektóre segmenty życia są pod wpływem osób wywodzących się z PRL. To dotyczy zarówno uczelni, sądownictwa, jak i w pewnej mierze biznesu czy gospodarki". "Upływ czasu działa oczywiście na naszą korzyść, ale konieczna jest gigantyczna praca, by odwrócić to, co wtłaczano w nas przez kilkadziesiąt lat. Przecież narzucono nam schematy zupełnie obce dla cywilizacji łacińskiej, zupełnie obcą ideologię, obce książki, autorów. System (PRL - PAP) narzucał nam wykoślawione schematy nawet w sferze codziennego życia" - zaznaczył.
"Lata PRL niesłychanie nas zniszczyły, wyjałowiły i nie znaleźliśmy na ten stan lekarstwa nawet w 1989 r. Zostaliśmy wtedy wolnością niejako zaskoczeni, byliśmy do niej zupełnie nieprzygotowani. To oczywiste wykorzystała strona komunistyczna, cała konstrukcja Okrągłego Stołu okazała się trwała. Mamy pretensję do wielu ludzi Solidarności o to, że bliżej im było i jest do działaczy PZPR niż do kolegów z podziemia, z którymi siedzieli w jednej celi. A komuniści byli przygotowani, zachowali wszystkie instrumenty realnej władzy. W mediach, w bankowości, w biznesie. Po 1989 r. zmieniono dekorację, natomiast instrumenty pozostały w rękach ludzi starego systemu" - podsumował Jarosław Szarek.
autor: Maciej Puchłowski
mmmp/ itm/