Głównym tematem pierwszego numeru „Karty” ukazującego się w roku stulecia niepodległości jest „stanowienie ojczyzny”. „Po upojeniu ziszczającym marzenia o niepodległości listopadem 1918 r., przychodzi czas ustanawiania fundamentów nowego państwa” – podkreślają autorzy wyboru wspomnień świadków tamtych wydarzeń.
„Historyczne czasy dają się we znaki szczególnie młodzieży. Nieprzejrzana posępność długich, wojennych lat zakryła przed nią tęczowe drogi życia, pozostawiając jedynie drogi ofiar i wyrzeczeń” – pisała Maria Kasprowiczowa, żona wybitnego poety Młodej Polski. Refleksja mieszkanki Lwowa jest tym cenniejsza i godna uwagi, że zapisana została we wciąż atakowanej stolicy Galicji, w obronie, której życie oddało tak wielu jej młodych mieszkańców. Świadomość odzyskania niepodległości mieszała się więc z ciągłą niepewnością jutra, poczuciem zagrożenia i bólem spowodowanym setkami tysięcy ofiar minionych czterech lat. „W ostatni dzień roku przyszły wiadomości o wydarciu Poznańskiego Niemcom. Czytałam o tym płacząc” – pisała z entuzjazmem Maria Dąbrowska 2 stycznia 1919 r.
Radość z odzyskania niepodległości mieszała się nie tylko z goryczą, ale również wyrażanym poczuciem obowiązku wobec nowego państwa. Dla ówczesnych polityków wydawało się ono ważniejsze od bieżących sporów politycznych i silnych podziałów ideologicznych. To nastawienie jest szczególnie widoczne w listach dwóch najważniejszych polityków tamtych dni – Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego. „Porozumienie pomiędzy Komitetem Narodowym a Tymczasowym Naczelnikiem Państwa jest niezbędne dla nominacji przedstawicieli Polski na Kongres Pokojowy, a także dla otrzymania pomocy aliantów w utrzymaniu granic” – pisał Roman Dmowski, tuż przed rozpoczęciem konferencji pokojowej w styczniu 1919 r.
Mimo wielu słabości nowego państwa bez wątpienia kierowało się ono troską o swój interes narodowy oraz mocnym artykułowaniem swoich postulatów. „Nikt nie sprawiał większego kłopotu [na konferencji pokojowej] niż Polacy.[…] Upojona młodym winem wolności, dostarczonym przez aliantów, Polska wyobrażała sobie, że jest znów panią losów Europy Środkowej” – pisał niechętny wobec polskich interesów premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George.
Jednymi z najbardziej gorzkich momentów okresu odzyskiwania niepodległości była niemożność porozumienia się z narodami współzamieszkującymi Kresy. Szczególnie dramatycznie potoczyły się losy Wilna. Niebawem ukaże się trzeci tom wydawanych przez „Kartę” wspomnień Michała Römera, które dotyczą lat 1916-1919. Zapiski Römera ukazują stopniowe rozwiewanie się jego nadziei na pokojową, bliską współpracę Polaków i Litwinów. „Olśnił mnie piękny projekt Piłsudskiego. Wprawdzie od razu wydał mi się dość fantastyczny i daleki od tych zgubnych wprawdzie, ale za to konsekwentnych linii, po których szły dążenia bądź polskie, bądź litewskie” – pisał Michał Römer, stwierdzając jednocześnie, że marzenia o federacji były mrzonką. Sam, mimo krytycznego stosunku do zajęcia Wilna przez „buntowników” Żeligowskiego, podziwiał Piłsudskiego; „tego dziwnego człowieka, który w czasach największej burzy żywiołów kroczy drogą walki i w sposób cudowny umie tworzyć czyn tam, gdzie zdają się móc wyrastać same chwasty bądź bezwładu, bądź faktów chaotycznych, spłodzonych ze ślepej gry elementów pierwotnej natury” – pisał litewski polityk.
Trudną i wielonarodową historię Wilna przypominają również wspomnienia pochodzącej z tego miasta wybitnej socjolog Hanny Świdy-Ziemby. Wychowanie patriotyczne w II RP sprawiała, że przyszła badacz historii społecznej PRL i jej szkolni koledzy symbolicznie przeciwstawiali się porządkom sowieckiego okupanta. W Wielki Piątek 1941 r. jej klasa odmówiła udziału w szkolnej zabawie organizowanej przez nowych, sowieckich nauczycieli. „Nie, nie zatańczę. – To ja cię wyrzucę. – Może pani wyrzucać, dobrze się po ulicy chodzi” – wspominała rozmowę z nauczycielką. We wspomnieniach Hanny Świdy-Ziemby czytamy również o polskiej pomocy dla żydowskich mieszkańców Wileńszczyzny prześladowanych przez Niemców i współpracujące z nimi litewskie formacje kolaboracyjne. „Dla nas dzieci, to nie była po prostu zagłada narodu, to było nasze getto i nasi Żydzi, którzy mieli przetrwać dzięki naszym paczkom” – podkreślała autorka. To przekonanie zadecydowało, że spędzając lato 1943 r. w podwileńskiej wsi pomogła młodym żydowskim dziewczynkom – Rachelce i Esterce, które „uciekły z transportu na Ponary”. Obie przeżyły wojnę w polskiej wsi do której dotarły dzięki pomocy trzynastoletniej wówczas autorki wspomnień. W lutym nakładem „Karty” ukażą się wspomnienia Hanny Świdy-Ziemby „Uchwycić życie”. Obejmują one lata 1930-1989.
W najnowszej „Karcie” również wspomnienia o polskiej pomocy Żydom w trakcie II wojny światowej w okupowanej Warszawie oraz niemożności wyzwolenia się ze wspomnień o niemieckich zbrodniach. W lutym 1943 r. z warszawskiego getta udało się wyjść dziewięcioletniemu Jankowi Nowikowi i jego matce. Przez kolejne kilkanaście miesięcy, dzięki pomocy Żegoty oraz polskich przyjaciół udało im się przetrwać po „aryjskiej” stronie muru. Kolejne sześćdziesiąt dni dzielili losy innych mieszkańców Powiśla, walczących o przetrwanie podczas Powstania Warszawskiego. W 1945 r. wraz z matką wrócił do Warszawy, ale kilka miesięcy później wyjechali do USA. Tam Nowik pracował jako lekarz. Nigdy nie otrząsnął się z traumy lat 1939-1945. Przez dużą część życia cierpiał na stany maniakalno-depresyjne z powodu, których pod koniec lat dziewięćdziesiątych stracił pracę, ale zarazem znalazł czas na spisanie wspomnień. „Miałem nadzieję, ze po napisaniu mojej historii oczyszczę się z przeszłości. Tymczasem przeciwnie – wróciła ona jeszcze bardziej żywa” – pisał u schyłku życia.
W tym czasie korespondował z Haliną Birenbaum, poetką, więźniarką getta i niemieckich obozów koncentracyjnych. W przeciwieństwie do Jana Nowika, aktywnie angażuje się w mówieniu prawdy o Holokauście. W listach z tego okresu opisywała spotkania z niemiecką młodzieżą oraz wciąż odradzające się w tym kraju ruchy nawiązujące do idei narodowego socjalizmu. „Na dworcu w Hagen [w Nadrenii, niedaleko miasta znajdował się niewielki obóz koncentracyjny Niederhagen-Wewelsburg - PAP ] już oczekiwał na mnie mój pierwszy wydawca »Nadziei« po niemiecku Nieopodal nas na tym peronie odbywała się demonstracja neonazistów. Plakaty ze swastyką, wrogie krzyki i szlaban policji dla zapewnienia bezpieczeństwa demonstrantom” – wspomina wizytę w tym mieście w listopadzie 2001 r.
W numerze „Karty” również relacje o zbrodniach i represjach organizowanych przez drugi z totalitaryzmów XX wieku. Na szczególną uwagę zasługują wspomnienia Petra Hryhorenki, sowieckiego generała, wyrzuconego z armii w 1961 r. i do 1978 r. prześladowany przez władze ZSRS. Ostatnie lata życia spędził w USA. Przełomem w życiu Hryhorenki było wystąpienie podczas obrad jednego z partyjnych gremiów. Skrytykował w nim działania władz i brak poszanowania dla praw obywatelskich. Za swoje słowa został zdegradowany i dwukrotnie trafił do „psychuszek”.
Do upadku imperium, które swoich przeciwników zamykało w szpitalach psychiatrycznych przyczyniła się zorganizowana przez Kreml inwazja na Afganistan. Po stronie mudżahedinów walczyli również Polacy, tacy jak Jacek Winkler, przyjaciel słynnego Ahmeda Szaha Masuda. Jego wspomnienia pokazują skalę popełnionych tam zbrodni sowieckich oraz bohaterstwo obrońców tego kraju i ich sojuszników z całego świata. „W dolinie niżej minęliśmy grób zbiorowy – zielone szmatki i napisy w farsi nad małym cmentarzem okolonym murkiem z kamienia. Rok temu sowieccy lotnicy wymordowali karawanę uchodźców” – pisał Winkler. Uzupełnieniem jego historii są zdjęcia oraz wspomnienia jego przyjaciela Łukasza Juraszyńskiego oraz fotografie Ireny Jarosińskiej z jej podróży do Afganistanu w latach 1990-1992. Jak podkreślają autorzy „okiem fotoreportera obserwowała kraj w momencie zawieszenia”. W 1994 r. władze w Kabulu przejęli talibowie, rozpoczynając kolejny, trwający do dziś krwawy rozdział historii Afganistanu.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/