W cyklu koncertów Great Singers w największej sali Carnegie Hall wystąpił w środę z recitalem polski tenor Piotr Beczała; zaprezentował ok. 30 utworów; czterokrotnie bisował. Nowojorska publiczność żegnała go owacją na stojąco.
Repertuar koncertu polskiego tenora obejmował kompozycje Stanisława Moniuszki, Mieczysława Karłowicza i Karola Szymanowskiego. Beczała wykonał także utwory takich twórców zachodnioeuropejskich jak Stefano Donaudy, Ermanno Wolf-Ferrari, Ottorino Respighi, oraz Paolo Tosti.
"Repertuar był podyktowany pragnieniem promocji polskiej muzyki. Kombinacja z włoską muzyką romantyczną z przełomu wieków wynikała z tego, że czysto polski program byłby trudny do zaprezentowania. Szukam połącznia z podobnymi kompozytorami z innych okresów" – wyjaśnił tenor PAP. Jak dodał śpiewał już Karłowicza i Moniuszkę w zestawieniu z czeskimi i rosyjskimi kompozytorami jak Antonin Dvorak i Siergiej Rachmaninow.
Beczała zapewnił, że to świetnie funkcjonuje ponieważ dla publiczności ciekawe jest porównanie jak podobne wzloty poetyckie są wykorzystywane przez kompozytorów w muzyce.
Artysta podkreślił, że wykonanie Sześciu pieśni do słów Kazimierza Tetmajera op. 2 Szymanowskiego było pierwszą prezentacją tego utworu w Carnegie Hall. Trzy dni wcześniej podczas koncertu w Chicago miał amerykańską premierę. Za najbliższy sercu uznał Pamiętam ciche, jasne, złote dnie Karłowicza. Pieśń ze słowami Kazimierza Przerwy-Tetmajera zaśpiewał na bis. Określił ją jako przepiękną i nostalgiczną. Carnegie Hal nazywa Beczałę gwiazdą światowej opery najwyższego kalibru. Cytując "Opera News" akcentuje obrazowo, że śpiewak ma tak mocny głos, że można by na nim "zawieszać medale". "Jego świetlistość sprawia, że – dla porównania – wielu lirycznych tenorów obecnych i dawnych, brzmi przy nim jak migoczące kandelabry".
Organizatorzy recitalu zwracają uwagę, że tenor wybrał do swojego recitalu utwory wychodzące poza utarte ścieżki późnoromantycznej włoskiej piosenki i polskiej piosenki artystycznej. Wysłuchanie tych ostatnich stanowiło rzadką okazję dla amerykańskiej publiczności.
Polska muzyka końca XIX i początku XX w. wypełniła w całości drugą część koncertu. Beczała otworzył ją Sześcioma pieśniami do słów Kazimierza Tetmajera op. 2 Szymanowskiego. Karłowicza reprezentowały m.in Czasem, gdy długo na pół sennie marzę oraz Na spokojnem, ciemnem morzu. Wśród utworów Moniuszki znalazły się należące do zbioru "Śpiewnik domowy" Polna różyczka oraz Prząśniczka.
Publiczność największej sali koncertowej Carnegie Hall, Stern Auditorium/Perelman Stage, liczącej ponad 2800 miejsc, przyjęła polskiego tenora entuzjastycznie. Kilkakrotnie przerywała jego recital owacyjnymi brawami i okrzykami. Artysta bisował cztery razy.
Wcześniej brał udział w kilku różnych koncertach w Carnegie Hall, ale nie były to solowe prezentacje. W mniejszej sali, Zankel Hall, debiutował recitalem 30 października 2015 roku. "Duża sala Carnegie Hall to coś fenomenalnego. To wielkie wyróżnienie. Mam ogromny respekt przed takim audytorium i jeszcze całkiem nie ochłonąłem. Zawsze jest jakaś niepewność czy się uda. Na tym poziomie staram się jednak nie myśleć o tym czy będzie sukces, czy nie będzie. To jest właściwie nieistotne" – powiedział tenor zaraz po koncercie.
Śpiewak pochwalił swojego akompaniatora, Martina Katza. Ocenił, że pianista świetnie zagrał polskie pieśni, poczuł smutek polski i bardzo dobrze wyczuwał klimaty.
Piotr Beczała śpiewał w środę w Carnegie Hall w ramach serii koncertów pod nazwą Great Singers. W tym roku wystąpili w niej wcześniej sopran Renee Fleming, tenor Jonas Kaufmann oraz baryton Matthias Goerne.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
pat/