Wykonaliśmy vox populi polskich ekspertów, środowiska, które od lat było związane z kolekcją Czartoryskich i na wieki uporządkowaliśmy sprawę, która uporządkowana nie była - powiedział wicepremier, minister kultury Piotr Gliński odnosząc się do sprawy zakupu przez MKiDN kolekcji Czartoryskich.
Gliński odpowiadał w czwartek w Sejmie na pytania posłów "w sprawie losów Fundacji Czartoryskich i otrzymanej przez tę Fundację kwoty 500 mln zł od resortu kultury". W oświadczeniu wydanym przez fundację poinformowano, że w końcu ubiegłego roku Fundacja Książąt Czartoryskich podjęła decyzję o przekazaniu środków zgromadzonych w okresie swojej działalności na rzecz nowo powstałej fundacji Le Jour Viendra z siedzibą w Liechtensteinie. I - jak zaznaczono - pieniądze te zostały zdeponowane na kontach nowej fundacji zgodnie z prawem, a wszelkie informacje w tej sprawie są dostępne dla organów nadzorczych fundacji.
Oprócz Fundacji Le Jour Viendra – jak napisano w oświadczeniu - część pieniędzy otrzymały także: Fundacja Trzy Trąby, Fundacja Książąt Lubomirskich oraz Fundacja im. Feliksa hr. Sobańskiego. We władzach tych fundacji zasiadają osoby związane obecnie i niegdyś z Fundacją Książąt Czartoryskich.
Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) zapytała, "jak to jest możliwe, że w ciągu pół roku fundacja, która miała bardzo szczytne cele, miała wiele zadań do wykonania, okazuje się, że nie ma żadnych zadań do wykonania i zniknęły pieniądze". "Jak to jest możliwe, że takie kwoty zostały przelane bez wiedzy czy nadzoru państwa" - dodała.
"Czy pani poseł to na poważnie mówi, czy odwołuje się do częstych w polityce chwytów populistycznych - jest fundacja, jest dużo pieniędzy, więc na pewno jest afera. Jest pewien, od czasów rzymskich co najmniej, cywilizowany ład w państwach, jest własność prywatna, na którą nawet tak straszne państwo, jak państwo PiS-owskie, jak państwo to nazywacie, nie ma wpływu. Nadzór nad fundacją jest opisany w polskim prawie, tak jak jest opisany. Ja nie mogę podejmować decyzji za fundatora czy za zarząd fundacji i na ten temat tyle" - powiedział Gliński.
Gliński podkreślał, że wszelkie dokumenty dotyczące transakcji są publiczne i wszystko było transparentne. "Myśmy wykonywali vox populi polskich specjalistów, ekspertów, środowiska, które od lat było związane z kolekcją i na wieki uporządkowaliśmy sprawę, która niestety uporządkowana nie była" - ocenił minister kultury.
Dodał, że kolekcja nie była właściwie zabezpieczona. "+Dama+ (z gronostajem - PAP) była z Polski wywożona, statuty były zmieniane, fundator w każdej chwili mógł zmienić statut i zmieniał ten statut, także tam nie było żadnej gwarancji - statut prywatnej fundacji nie jest gwarancją dla narodu polskiego, że tej kolekcji nie stanie się coś niewłaściwego, tym bardziej, że ta kolekcja, jak państwo wiecie, to jest według szacunków historyków sztuki, grubo ponad 10 mld zł, myśmy za to zapłacili mniej niż pół miliarda złotych" - poinformował minister kultury.
"Jeżeli ktoś ma pretensje do polskiego rządu, że w sposób transparentny, tutaj w tym Sejmie, podejmowaliśmy decyzję, co do nowelizacji budżetu i przeznaczenie tej kwoty, stosunkowo, relatywnie niewielkiej, w porównaniu do tego, co udało się nam się zabezpieczyć na wsze czasy dla narodu polskiego, jeżeli ktoś uważa, że to jest coś niewłaściwego to ja faktycznie tracę argumenty" - podkreślił wicepremier. Zaznaczył, że jest w 100 proc. przekonany, że jest to właściwe.
Szef MKiDN podkreślał, że sprawa badana była przez NIK.
Gliński przypomniał, że "od wielu lat środowiska polskich muzealników, historyków, konserwatorów sztuki bezskutecznie apelowały do kolejnych rządów Polski o wykup na rzecz Skarbu Państwa kolekcji książąt Czartoryskich i związanych z nią nieruchomości". "Postulaty te wynikały ze świadomości (...) ogromnej wartości zbiorów i zagrożeń związanych z ich prywatnym statusem, wiedząc, że tylko tak można zabezpieczyć tę jedną z najcenniejszych i najsłynniejszych kolekcji sztuki w Europie i na świecie przed ryzykiem rozpadu, zniszczenia, sprzedaży i wywozu" - dodał.
Jak mówił, MKiDN spełniło te oczekiwania, gdy w imieniu Skarbu Państwa zakupiło 29 grudnia 2016 r. zbiory Muzeum i Biblioteki Książąt Czartoryskich zawierające 86 tys. obiektów muzealnych, 250 tys. obiektów bibliotecznych za kwotę 100 mln euro.
"Transakcja obejmowała także roszczenia Fundacji Książąt Czartoryskich wobec dóbr kultury, które zostały utracone podczas II wojny światowej, przypominam m.in. do słynnego +Portretu młodzieńca+ Rafaela Santi, albo zostały przejęte w wyniku powojennej nacjonalizacji, to wszystko zawierała nasza transakcja, a także zabytkowy zespół pałacowo-parkowy w Sieniawie, gdzie w tej chwili jest sprawa sądowa i za chwilę musielibyśmy oddać tę Sieniawę rodzinie Czartoryskich - teraz mamy zabezpieczone. To jest nasze, polskie, polskiego narodu, polskiego Skarbu Państwa" - zwrócił uwagę wicepremier. "Ponadto zawarto również umowę przeniesienia własności nieruchomości - wszystkich nieruchomości będących siedzibą Muzeum i Biblioteki Książąt Czartoryskich na rzecz Muzeum Narodowego w Krakowie" - dodał.
Przypominał, że od prawie 10 lat kolekcja nie była pokazywana, trwał stały remont tych budynków, jeszcze się zapowiadało na wiele lat, "fundacja prywatna to wszystko robiła z publicznych pieniędzy i to był worek bez dna" - zaznaczył.
Szef MKiDN mówił, że należy podkreślić, iż wbrew nieprawdziwym, pojawiającym się w przestrzeni publicznej informacjom, zawarte umowy zabezpieczały także Skarb Państwa przed ewentualnymi roszczeniami spadkobierców rodu. Dodał, że umowy zabezpieczały także Skarb Państwa przed tymi, którzy mieli "jakieś roszczenia wobec Czartoryskich, bo te rodziny dyskutowały między sobą w sądach na temat tego, kto jest właścicielem, myśmy to wszystko zabezpieczyli prawnie w ramach tej transakcji".
Gliński zwrócił uwagę, że kolekcja książąt Czartoryskich od zawsze była własnością prywatną rodu Czartoryskich. "W Polsce niepodległej, w 1991 r. potwierdził to jednoznacznie Sąd Rzeczypospolitej Polskiej, następstwie ks. Czartoryski powołał fundację, pozostającą od czasów wojny w depozycie Muzeum Narodowego w Krakowie, czyli fundacja, którą założył książę była właścicielem tej kolekcji" - wskazał.
"W pierwszych latach funkcjonowania fundacji jej związek z Muzeum Narodowym był dość dobry, był silny, do tego stopnia, że na jej czele stał dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. Ale to się zaczęło zmieniać. (...) Polscy muzealnicy, polscy historycy sztuki mieli coraz mniejszy wpływ na fundację - jak powiedziałem - rozgrzebany remont, niepokazywana kolekcja i brak wpływu" - wymieniał minister kultury.
Pod koniec grudnia 2016 r. państwo polskie kupiło za 100 mln euro należącą do Fundacji Książąt Czartoryskich kolekcję obejmującą dzieła sztuki, w tym "Damę z gronostajem" Leonarda da Vinci.
W krakowskim sądzie rejestrowym z końcem 2017 r. złożony został wniosek o likwidację Fundacji w związku z wyczerpaniem jej misji. Sąd oddalił jednak wniosek o otwarcie likwidacji Fundacji Książąt Czartoryskich. Decyzja nie jest prawomocna, fundacja w terminie 7 dni od dnia dostarczenia decyzji, może złożyć skargę.
Członek zarządu Fundacji Czartoryskich, po zmianie statutu wyznaczony na jej likwidatora, Maciej Radziwiłł informował w ubiegłym tygodniu PAP, że Fundacja "nie otrzymała jeszcze postanowienia wraz z uzasadnieniem", a ostateczna decyzja ws. odwołania "zapadnie po analizie tego dokumentu".
"Najprawdopodobniej nie będziemy jednak się odwoływać i z pokorą przyjmiemy postanowienie sądu, który uznał, że Fundacja ma jeszcze zbyt wiele środków na rachunku, by podlegać likwidacji z powodu braku środków" - przekazał PAP Radziwiłł.
"Faktycznie Fundacja posiada znaczące środki finansowe, które pozostały po uchwale o likwidacji jako rezerwa na roszczenia zgłoszone przez różne podmioty w ostatnich latach. Uważaliśmy, że dobrym okresem rozwiązania tych sporów będzie okres likwidacji, podobnie jak by to miało miejsce w spółkach kapitałowych, które podlegają likwidacji. Najprawdopodobniej w tej sytuacji zajmie się tymi problemami teraz a po rozdysponowaniu środków na zaspokojenie roszczeń i cele statutowe, wrócimy do likwidacji. O tym będzie oczywiście decydować Rada Fundacji a nie zarząd, który reprezentuję" - wskazał.
Członek zarządu Fundacji Czartoryskich oceni, że kwestia likwidacji fundacji, która jest regulowana jednym artykułem w ustawie o fundacjach z 1984 r., to "dobry przykład tego, ile rozbieżnych interpretacji można wysnuć z tej ustawy". "Brak precyzyjnych regulacji, podobnych do tych, które dotyczą spółek prawa handlowego rodzi właśnie tego rodzaju problemy" - podkreślił.(PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ rosa/