Wielobarwną dekorację ścienną - tysiące ceramicznych płytek, zdobiących wirydarz XVI-wiecznego klasztoru w stolicy Peru, Limie - konserwują specjaliści z ASP w Warszawie. Większość użytych tam płytek sprowadzono kilkaset lat temu z... Hiszpanii.
Klasztor Santo Domingo położony jest w historycznym centrum Limy, które wpisane jest na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Oddalony jest zaledwie kilkaset metrów od głównego placu miasta i pałacu prezydenckiego. Kościół wraz klasztorem, budowany przez prawie 50 lat, powstał pod koniec XVI w. i należy do najstarszych budowli Limy. Corocznie przybywają do niego tysiące pielgrzymów i turyści z całego świata.
Wewnątrz murów klasztornych znajduje się wirydarz - ogród różany z fontanną, wybudowany na planie czworokąta zbliżonego do kwadratu. Zabezpieczeniem jego dekoracji ściennych zajmuje się od 2017 roku zespół polskich konserwatorów pod kierunkiem prof. ASP Jacka Martusewicza z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Warszawie we współpracy z Centrum Studiów Andyjskich UW w Cuzco.
Ściany zdobią tam (do wysokości ponad trzech metrów) tysiące wielobarwnych, szkliwionych płytek. "Ich całkowita powierzchnia jest imponująca, wynosi około 415 metrów kwadratowych!" - zaznacza konserwator.
W rozmowie z PAP dr hab. Martusewicz zaznaczył, że choć ceramiczna dekoracja na ścianach wirydarza wygląda pozornie na jednolitą i dobrze zachowaną - to wielu płytkom grozi odpadnięcie od ściany. "Jej stan wymaga podjęcia prac konserwatorskich, miejscami - natychmiastowych" - powiedział.
Zdaniem badaczy większość płytek zdobiących krużganek w wirydarzu została sprowadzona z Hiszpanii. Wykonano je w warsztatach XVII-wiecznej Sewilli - później miejscami uzupełniano je płytkami wykonanymi już w lokalnym warsztacie ceramicznym. Na wszystkich widoczne są zarówno wzory geometryczne, florystyczne oraz przedstawienia świętych.
Naukowcy dopiero podejmą prace konserwatorskie na dużą skalę. Dotychczas dokumentowali zabytek i pobrali próbki do badań (wykonywano je w specjalistycznych laboratoriach w Polsce). W kwietniu i w maju 2018 r. wykonali też pełne prace konserwatorsko-restauratorskie na niewielkich, wybranych fragmentach dekoracji.
Zabezpieczenie zabytkowego wirydarza stanowi duże wyzwanie, m.in. ze względu na długą i skomplikowaną historię powstawania tamtejszych dekoracji - zaznacza konserwator. Obecne tam wzory były z czasem modyfikowane - przykładowo prawdopodobnie w XVIII w. dodano postaci miejscowych świętych. "Przed nami trudne pytania, np. jaką historię ma +opowiedzieć+ przyszła konserwacja? Pokazać dekorację w jej kształcie z początku XVII wieku, a może właśnie zmiany, jakie następowały na przestrzeni wieków" - dodaje Martusewicz.
Największe wyzwanie w pracy konserwatorskiej związanej z wirydarzem dotyczy skali obiektu, ozdobionego w sumie tysiącami płytek. Problemem jest też bardzo wysoka wilgotność występująca w mieście, która przyspiesza różne procesy niszczące – w tym zaprawy, na której osadzone są płytki.
"Nie zachowały się też żadne plany pozwalające ocenić sposób posadowienia budynków klasztornych, które położone są blisko płynącej przez miasto rzeki Rimac. Prawdopodobnie istnieją gdzieś tam katakumby, podobnie jak pod katedrą w Limie i kościołem franciszkanów, gdzie pochowano tysiące osób. Czy są one rozległe? Jak się zachowały i czy mają wpływ na zawilgocenie murów wirydarza? Te pytania pozostają wciąż bez odpowiedzi" - powiedział ekspert.
W czasie prac okazało się, że w miejscu, którym zajmują się Polacy, ok. 120 lat temu również przeprowadzono konserwację. Pierwotną zaprawę wapienną zastąpiono wówczas cementową. "Cement był wtedy materiałem nowoczesnym, modnym. Dziś wiemy, że jest też źródłem zasolenia ścian i płytek. Sole rozpuszczalne w wodzie zwiększają swoją objętość i migrują na zewnątrz, uszkadzając krawędzie płytek tuż przy cementowych spoinach, a niekiedy nawet całą powierzchnię płytek" - opowiada konserwator.
Polscy konserwatorzy rzadko pojawiają się w Peru. Ich praca związana jest głównie z polskimi misjami archeologicznymi, prowadzonymi przede wszystkim razem z Ośrodkiem Badań Prekolumbijskich UW m.in. w Machu Picchu w Peru. "Nasze badania konserwatorskie w klasztorze Santo Domingo to chyba pierwszy przykład szerszych działań nie powiązanych bezpośrednio z pracami archeologicznymi" - podsumowuje ekspert.
PAP - Nauka w Polsce
Autor: Szymon Zdziebłowski
szz/ zan/