Porównywana do "Casablanki", zachwycająca rolami aktorskimi, okrzykiwana arcydziełem - nagrodzona w Cannes za reżyserię, wyczekiwana w Polsce "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego z Joanną Kulig i Tomaszem Kotem wchodzi w piątek do kin.
Zdaniem Joanny Kulig, która w filmie gra Zulę - główną bohaterkę, która latami pozostaje w skomplikowanej relacji z Wiktorem (Tomasz Kot) - "Zimna wojna" to film o miłości niespełnionej, która przy innym biegu zdarzeń mogłaby się zrealizować.
Jak powiedziała PAP aktorka, po pokazach w Cannes porównywana do Jeanne Moreau i określona "europejską odpowiedzią na Jennifer Lawrence", głośny już melodramat "zadaje dużo pytań także na temat współczesnej miłości - jak ją budować, żeby piękne uczucie było w stanie się udać, aby było w stanie przetrwać".
Tomasz Kot, który według dziennikarzy "The Economist" dostałby rolę Jamesa Bonda, gdyby urodził się w Wielkiej Brytanii, uważa z kolei, że "Zimna wojna" może stać się filmem klasycznym, który przetrwa okołopremierowy szum. "Wydaje mi się, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ten film ma możliwość rozwinąć się tak, aby działać przez całe pokolenia" - powiedział.
Reżyser Paweł Pawlikowski, określony przez dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej jako "marka światowa", podczas premiery życzył widzom, żeby przeżyli "Zimną wojnę" po swojemu. "Mam nadzieję, że będziecie płakać i od czasu do czasu też się śmiać" - zwrócił się wtedy do uczestników pokazu. Jego życzenie się spełnia, co było widać już na 71. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes, gdzie film został nagrodzony za reżyserię i doprowadził do łez m.in. aktorkę Julianne Moore.
Głównymi bohaterami filmu są Zula i Wiktor, młoda dziewczyna szukająca szczęścia w powstającym zespole Mazurek (bliskim polskiemu Mazowszu) i dojrzały mężczyzna, pianista, jej instruktor. "Zimna wojna" to opowieść oparta na polskiej muzyce ludowej, z jazzem i piosenkami paryskich barów minionego wieku w tle, o miłości dwójki ludzi, którzy nie umieją żyć bez siebie, ale jednocześnie nie potrafią być razem. Akcja melodramatu dzieje się w latach 50. i 60. ub. wieku m.in. w Polsce, Berlinie, Jugosławii i Paryżu.
Produkcja określana jest m.in. jako najbardziej osobiste dzieło Pawła Pawlikowskiego lub jego wyraźnie polski, a jednocześnie najbardziej uniwersalny film. Reżyser - laureat Oscara za "Idę" (2015) - który wyjechał z Polski, gdy miał 10 lat, zadedykował nowy obraz swoim rodzicom. Główni bohaterowie - Zula i Wiktor - noszą ich imiona.
"Zimna wojna" została świetnie przyjęta. Zarówno w prasie, jak i w mediach społecznościowych mnożą się głosy doceniające arcydzielność filmu. Grażyna Torbicka porównała go do "Casablanki", Janusz Wróblewski po canneńskiej premierze uznał, że "Zimna wojna" to wspaniały film, który może się podobać każdemu
"IndieWire" oceniło obraz jako mocnego kandydata do "Złotej Palmy", umieszczając go później na liście filmów typowanych do Oscara w kategorii "najlepszy film nieanglojęzyczny" - obok m.in. nagrodzonych Złotą Palmą "Złodziejaszków" Hirokazu Koreedy czy obsypanej nagrodami w Cannes "Dziewczyny" Lukasa Dhonta. Jury krytyków FIPRESCI z kolei zarekomendowało film do Europejskiej Nagrody Filmowej w kategorii Najlepszy Film Europejski - podobnie jak "Twarz" Małgorzaty Szumowskiej czy "Księgę obrazów" Jeana-Luca Godarda. O filmie rozpisywały się m.in.: "The Hollywood Reporter", "Screen Daily", "The Guardian", "Variety", "The Telegraph", "Le Figaro" oraz "Sight&Sound".
"Zimna wojna", która zdaniem wicepremiera, ministra kultury prof. Piotra Glińskiego "propaguje polską kulturę ludową i to w sposób +czysty i piękny+", jednogłośnie podoba się polskim krytykom, zwykle dość podzielonym ze względu - także - na preferencje polityczne. Łukasz Adamski (wPolityce.pl) ocenia, że film wejdzie do kanonu światowej kinematografii. W dziele Pawlikowskiego, który - zdaniem krytyka - nakręcił arcydzieło melodramatu, każdy kadr coś znaczy, a napisany wspólnie z nieżyjącym już Januszem Głowackim i Piotrem Borkowskim scenariusz nie zawiera niepotrzebnych scen i dialogów.
"To kino absolutnie spełnione. (...) To bardzo polski film, zarazem opowiedziany uniwersalnym językiem, trafiającym do widza na każdej szerokości geograficznej. Poetycki i tak bardzo przyziemny. Przygnębiający i zarazem metafizycznie poruszający, ostatnim ujęciem powiewu wiatru. Wiatru, symbolizującego wolność ludzkiej duszy" - napisał Adamski.
W opinii Jakuba Majmurka (Krytyka Polityczna) obraz Pawlikowskiego "sprawia wrażenie nigdy nie zrealizowanego filmu polskiej nowej fali". "+Zimna wojna+ Pawła Pawlikowskiego dorasta w pełni do entuzjastycznych opinii, jakie docierały do nas o filmie z Cannes. Zachwyca każdy kadr sfotografowany przez Łukasza Żala. Paweł Pawlikowski daje pokaz prawdziwie mistrzowskiego, reżyserskiego warsztatu. Na wyżyny swoich możliwości wznoszą się aktorzy – nawet wydawało by się do cna zużyty chałturami w +Kac Wawach+ Borys Szyc przypomina o możliwościach swojego talentu" - napisał w recenzji.
Majmurek podkreślił, że "Zimna wojna" - wbrew wcześniejszym obawom - nie stanie w ogniu polskich sporów politycznych. "Film jest na to zbyt intymny, prywatny. W tej intymności przegląda się jednak polski i nie tylko polski los. Kolejne zejścia i rozejścia się pary (...) odsyłają do pewnego uniwersalnego doświadczenia współczesnej kultury – poczucia egzystencjalnej bezdomności" - dodał.
Tomasz Raczek ocenił, że "Zimna wojna" już w dniu festiwalowej premiery stała się klasykiem kina. "Jest doskonała i czysta jak monolit, który niespodziewanie spadł z kosmosu, ignorując ziemskie realia chaosu, szumu i zanieczyszczenia. Jawi się w dziedzinie filmu tym, czym były rzeźby Michała Anioła, który przekonywał, że rzeźbienie to niezwykle prosta czynność: wystarczy tylko odrzucić z bloku kamienia to, co niepotrzebne i efekt perfekcji zapewniony" - napisał.
Kreację Kulig krytyk ocenił jako "kultową", a rolę Kota u jej boku - jako jego życiowe wyzwanie. Raczek docenił także Borysa Szyca w roli partyjnego karierowicza Kaczmarka, która - zdaniem niektórych - stała się jego rolą życia, oraz powściągliwą, a jednocześnie intensywną Agatę Kuleszę.
Tadeusz Sobolewski (Gazeta Wyborcza) przyczyny tego, że od nowego filmu Pawła Pawlikowskiego nie można się uwolnić, widzi chociażby w tym, że Pawlikowski zaraził widzów wzajemną miłością swoich bohaterów. "+Zimna wojna+ mówi o tym, że nie da się być razem ani rozstać. Ten film – z pozoru prosty jak przewijająca się w nim piosenka z repertuaru Mazowsza o miłości dwóch serc, +co płakały we dnie, w nocy+ – działa z nową siłą przy każdym obejrzeniu" - napisał krytyk.
"Ta historia miłosnego trójkąta nie ma końca, nie daje poczucia spełnienia. Nie następuje oczyszczenie. Lecz właśnie to zawieszenie i ssąca pustka na końcu sprawiają, że nie możemy się od tego filmu uwolnić, tak jak nie możemy zapomnieć piosenki o +dwóch serduszkach+, która towarzyszy bohaterom wciąż w nowych wersjach – ludowej, francuskiej, jazzowej. (...) Ten film jest pogonią za czymś, co się wymyka. Jego piękno jest zwodnicze. To, co było w tamtym świecie fałszem i złem, łączy się z miłosnym zauroczeniem. Życie w PRL-u nie może być skazane na zapomnienie. +Zimna wojna+ tworzy inteligencką wersję mitu tego życia – wersją robotniczą był +Człowiek z marmuru+. Film Pawlikowskiego będzie się cieszył powodzeniem z podobnego powodu: to rodzaj legendy z życia naszych rodziców" - dodał.
Sobolewski przywołał także słowa recenzenta "Liberation", który - jak relacjonował - "napisał trafnie, że Pawlikowski, uwodząc widza, zastawia na niego pułapkę". "Ten sam krytyk nie może się jednak zdecydować, czy ogląda dzieło zachowawcze, czy wywrotowe. Brakuje mu ideologii. To właśnie podoba mi się u Pawlikowskiego najbardziej: nakładanie się dwóch perspektyw – konkretnej i symbolicznej, realnej i idealnej. I to nadaje jego niekoniunkturalnej, ponadideologicznej, a zarazem uwodzicielskiej sztuce rys wielkości, którego tak brakowało kinu polskiemu po 1989 roku" - podkreślił.(PAP)
autorka: Martyna Olasz
oma/ pat/