Jedyną właściwą pamięcią dotyczącą okresu komunizmu jest pamięć o ofiarach tego systemu - uznali uczestnicy piątkowego sympozjum "Polska i Węgry - ciężkie dziedzictwo komunizmu. Czym dla nas był tamten system?".
Sympozjum odbyło się w stołecznym Węgierskim Instytucie Kultury w związku ze zbliżającą się 55. rocznicą powstania węgierskiego 1956 roku.
Uczestniczący w dyskusji prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński podkreślił, że istotną kwestią jeżeli chodzi o ocenę i podejście do systemu komunistycznego był podział na ludzi ówczesnej władzy, na jej ofiary oraz na przeciętnych obywateli, którzy próbowali po prostu normalnie żyć. "Ich pogląd na tamten okres jest z reguły diametralnie różny - jednoznacznie pozytywny bądź negatywny. I musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jaką metodą stworzyć w takiej sytuacji jakąś pamięć wspólną, przekazywaną następnym pokoleniom. W mojej ocenie musimy tu dokonać wyboru zerojedynkowego - uznając za pamięć właściwą, pamięć ofiar systemu" - mówił Kamiński.
Uczestniczący w dyskusji prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński podkreślił, że istotną kwestią jeżeli chodzi o ocenę i podejście do systemu komunistycznego był podział na ludzi ówczesnej władzy, na jej ofiary oraz na przeciętnych obywateli, którzy próbowali po prostu normalnie żyć.
Według niego, należy pamiętać, że pamięć nie jest bytem abstrakcyjnym, ale zmusza nas do działania - konieczności przeprowadzenia rozliczeń prawnych wobec sprawców komunistycznych represji, właściwej edukacji młodego pokolenia o tamtym okresie, prowadzenia badań naukowych na ten temat oraz uczczenia pamięci ofiar poprzez pomniki, tablice czy inne obiekty pamięci.
Zdaniem dyrektora stołecznego IPN Jerzego Eislera, należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że rozbieżność pamięci na temat tego okresu nie musi wzajemnie ich wykluczać. "Pamięć więźniów okresu stalinowskiego i pamięć na przykład pani Ireny Santor, pięknej i młodej, która u progu kariery wyjechała wówczas z +Mazowszem+ do Paryża jest z pewnością zupełnie inna, jednak nie znaczy, że któraś z nich nie jest prawdziwa. Wszyscy znamy dramatyczne wspomnienia ofiar, ale czy ktoś z nas czytał relacje ich oprawców, w których przyznaliby się do świadomego okrucieństwa? Nie. Ja jako historyk uznaję za swój obowiązek przede wszystkim rzetelne odnotowanie i zachowanie pamięci o ofiarach, bo znam trudności przy osądzaniu i skazywaniu ich oprawców" - zaznaczył Eisler.
Janos Tischler: "Dominuje pogląd, że wszelkie złe rzeczy w tamtym ustroju miały miejsce przed 1956 rokiem, za rządów Matyasa Rakosiego. Zapominają krwawy początek rządów jego następcy Janosa Kadara, wspominając +złoty okres+ lat 70. pod jego władzą. Panuje także ocena, że na Węgrzech to nie był właściwie komunizm, ale socjalizm".
Jak podkreślił historyk, dyrektor Węgierskiego Instytutu Kultury Janos Tischler, wśród wielu Węgrów dominuje pogląd, że system komunistyczny sam upadł i przestał istnieć, więc jak można kogoś pociągnąć do odpowiedzialności za tamtego wydarzenia. "Dominuje pogląd, że wszelkie złe rzeczy w tamtym ustroju miały miejsce przed 1956 rokiem, za rządów Matyasa Rakosiego. Zapominają krwawy początek rządów jego następcy Janosa Kadara, wspominając +złoty okres+ lat 70. pod jego władzą. Panuje także ocena, że na Węgrzech to nie był właściwie komunizm, ale socjalizm. Mamy także do czynienia ze sporą relatywizacją spojrzenia. W jednym z miast jest na przykład ulica Stalina i jej mieszkańcy w referendum zdecydowali, że nie chcą zmiany jej nazwy, ponieważ wiąże się to ze zbyt dużymi zawirowaniami administracyjnymi, a dla nich to nie ma znaczenia, bo i tak to już przeszłość" - zaakcentował Tischler.
"Kiedy przyjechałem do Polski w latach 60. byłem pod niezwykłym wrażeniem tego, że tutaj w kręgach inteligenckich, prawda o zbrodni katyńskiej była oczywista i stanowiła temat normalnych dyskusji. Zaskoczyło mnie to, ponieważ na Węgrzech temat wydarzeń 1956 roku w rozmowach prywatnych w ogóle nie funkcjonował, tak ogromny był u nas terror i tak wszyscy się bali. Wówczas zrozumiałem jak ważną rolę odgrywa ustny przekaz historyczny, zwłaszcza rodzinny, dla edukacji przede wszystkim młodego pokolenia. To niezwykle cenne i ważne również dla naszej zbiorowej pamięci" - podsumował uczestnik powstania węgierskiego 1956 roku, ambasador Węgier w Polsce w latach 1990-95 Akos Engelmayer. (PAP)
akn/ ls/