Kamienica jest czymś więcej niż teatrem - mówi PAP dyrektor warszawskiego Teatru Kamienica, aktor i reżyser Emilian Kamiński. 17 września premierą „Czarnej komedii” Petera Shaffera jego scena zainauguruje obchody jubileuszu 10-lecia działalności artystycznej.
Polska Agencja Prasowa: W sezonie artystycznym 2018/19 utworzony przez pana Teatr Kamienica obchodzić będzie jubileusz 10-lecia działalności. Co zaplanowali państwo w świątecznym sezonie?
Emilian Kamiński: 17 września odbędzie się premiera "Czarnej komedii" Petera Shaffera. To klasyka komedii, którą reżyserowało wielu wspaniałych twórców, jak np. Zygmunt Huebner. Sam pamiętam premierę z 1969 r. w warszawskim Teatrze Dramatycznym. To było świetne przedstawienie Piotra Piaskowskiego z Danutą Szaflarską, Wiesławem Gołasem, Ryszardą Hanin i Wojciechem Pokorą. Potem powstał też bardzo ciekawy spektakl Marka Sikory w Teatrze Powszechnym.
Kolejnym przedstawieniem w jubileuszowym sezonie będzie przedstawienie Wawrzyńca Kostrzewskiego. Nie mamy jeszcze ustalonej daty premiery. Będzie to spektakl o cyber uzależnieniach, z bardzo ważnego dla nas cyklu przedstawień misyjnych, dedykowanych młodzieży i dzieciom. Poruszymy problem ich uzależnienia od internetu, komórek, facebooka, blogów etc. Będzie to trzecie przedstawienie z serii. W Kamienicy pokazaliśmy już "Dzieci z dworca ZOO" o alkoholizmie, prostytucji i narkomanii wśród młodzieży, a potem przygotowaliśmy poruszające przedstawienie "Dopalacze. Siedem stopni donikąd".
Te propozycje kierujemy do młodzieży licealnej i gimnazjalnej, ale przychodzą na nie także rodzice z dziećmi. Uważam, iż scena powinna również być miejscem misyjnym, które wypełnia luki w procesie wychowawczym i edukacyjnym. Teatr musi uczyć młodych ludzi, często żyjących w zawieszeniu, jak dokonywać dobrych wyborów; musi pokazywać, co jest wartością w życiu.
W Międzynarodowy Dzień Teatru, czyli 27 marca - w dniu otwarcia naszego teatru - damy premierę "Niespodzianki".
PAP: Której pan jest reżyserem.
Emilian Kamiński: To prawda. Już siedzę nad tą francuską sztuką Pierre'a Sauvila w przekładzie Barbary Grzegorzewskiej. Realia będą dostosowane do współczesnej Warszawy. Uwielbiam, gdy akcja przedstawień rozgrywa się w Warszawie - bez względu na to, czy dzieje się to dawniej czy obecnie. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale ten spektakl będzie dotykał spraw bardzo aktualnych i bolesnych w konwencji komedii dramatycznej, z elementami serio. A potem, w czerwcu, zaplanowaliśmy premierę amerykańskiej sztuki "Blef" Andrew Payne'a w mojej reżyserii. To jest opowieść o nowoczesnej korporacji. Dynamiczny, drapieżny tekst o kłamstwie, zanurzony w słodko-kwaśnym klimacie tragikomedii. Będzie w nim sporo momentów do śmiechu, ale i chwil, gdy widzowie będą mieli czas na refleksje nad współczesną rzeczywistością. Wydaje mi się, że to będzie ważna pozycja w repertuarze Sceny Parter, którą przemianowaliśmy na Elitarną. W wakacje popracowaliśmy nad jej wyglądem, nieco ją przebudowaliśmy. W nowym sezonie widzowie z lampką wina będą mogli oglądać tam ambitne spektakle w gwiazdorskiej obsadzie.
PAP: Mówi pan o 10-leciu Teatru Kamienica, ale historia sięga 1988 r. i spotkania z Josephem Pappem. Tak naprawdę, świętuje pan 30-lecie marzeń o swoim teatrze.
Emilian Kamiński: Tak, zaczęło się to wszystko jeszcze w czasach PRL-u. Dokładnie 30 lat temu wielki reżyser i menadżer z Broadwayu Joseph Papp powiedział mi: "Emilian, załóż teatr". Odpowiedziałem mu: "Panie Josephie, przecież jest PRL!". A on mi poradził, żebym stworzył swój teatr, gdy PRL się skończy. I rzeczywiście po upadku tamtego systemu wypełniłem polecenie tego wielkiego majstra teatru z Ameryki. Ale chcę też wspomnieć o innym moim nauczycielu, zresztą Papp go dobrze znał, o prof. Aleksandrze Bardinim. Kiedyś w kawiarni, jakiś rok po ukończeniu przeze mnie PWST w Warszawie, powiedział do mnie: "Emilian, jak będziesz zakładał teatr - to...". I udzielił mi kilku fachowych porad. Skąd ten wielki człowiek wiedział, że ja kiedyś będę zakładał własny teatr? A może to właśnie on mnie natchnął tą ideą? Efektem tych rad i inspiracji jest mój ukochany Teatr Kamienica.
PAP: W jaki sposób odnalazł pan w 2000 r. to miejsce - stuletnia kamienicę w Al. Solidarności 93 - która przed II wojną światową miała adres Leszno 13?
Emilian Kamiński: Wiele chodziłem po Warszawie i szukałem. A ponieważ jestem warszawiakiem od siedmiu pokoleń i bardzo się z moim miastem utożsamiam - powtarzałem dookoła, że muszę znaleźć prawdziwą Warszawę. A co to jest Warszawa? To są kamienice, bo ludzie się przenoszą, np. na Bródno. Pozostają kamienice, ich cegły mają pamięć. Myślałem sobie, że muszę odnaleźć energię miasta - dla tego mego energetycznego miejsca, które chcę stworzyć. Proszę mi wierzyć, że gdy wszedłem na to podwórko, krzyknąłem "jest"! Poczułem z tyłu głowy, jakby mnie ktoś pogłaskał, jakiś anioł. I on mi podszepnął, że to tutaj. Znajomi łapali się za głowę: "gdzie ty tu widzisz teatr..."? Te piwnice, magazyny - wszystko było zalane. Brud i nic więcej. Odpowiadałem im: "nie, nie, tu jest miejsce na mój teatr". Okazało się, że miałem rację, bo on od 10 lat tutaj działa.
PAP: Ale do 2009 r. - pan i pańska żona Justyna Sieńczyłło - musieliście mocno zabiegać o środki finansowe, nadzorować prace budowlano-remontowe. W 2002 r. założyli państwo m.in. w tym celu Fundację "Atut".
Emilian Kamiński: Na początku nie było zbyt wielu optymistów, brakowało współpracowników. Poza mną nikt w to nie wierzył. Musiałem walczyć i przekonywać ludzi, że warto zainwestować czas i pieniądze w to miejsce. Z czasem pojawili się przyjaciele i sponsorzy - a dziś na dziedzińcu teatru wisi tablica wypełniona ich nazwiskami.
PAP: Otwarcie Sceny Oficyna w Teatrze Kamienica odbyło się w Międzynarodowym Dniu Teatru - 27 marca 2009 r. Jak pan zapamiętał ten dzień?
Emilian Kamiński: Musiałem zainaugurować działalność teatru, bo takie były nasze zobowiązania związane z dotacją z Unii Europejskiej. Takie były wymogi administracyjne. Ale przyznam, że byłem wtedy zmordowany budowaniem scen i ich remontem, cała stroną administracyjno-biurową, problemami z kredytami, potwierdzeniami. Na Scenie Oficyna nie było nawet wylewki. Na podłodze położyliśmy wykombinowaną skądś wykładzinę. Wszystko było improwizowane. Zdołałem wówczas przygotować dwa fragmenty programów "Piękne panie i panowie" oraz "Ordonka z Kamienicy". Wtedy ujawniła się moja fascynacja Warszawą i latami 20. i 30. XX w.
Otwarcie wypadło uroczyście, ładnie - ale bardzo skromnie. Nie było tej pompy, która powinna towarzyszyć inauguracji teatru. Ale może to i dobrze, bo później pomyślałem sobie, że tam, gdzie odbywają się huczne wesela, potem różnie bywa z małżeństwami. A jak są skromne uroczystości weselne - małżeństwa trwają i trwają...
PAP: Często pan, mówiąc o Teatrze Kamienica, cytuje tytuł książki profesor Aldony Jawłowskiej "Więcej niż teatr". Dlaczego chciał pan stworzyć miejsce, które będzie czymś "więcej niż teatrem"?
Emilian Kamiński: Kamienica jest czymś "więcej niż teatr". Bo obok tego, iż robi się tu spektakle - to jest również miejsce, w którym dzieje się mnóstwo akcji społecznych. gdzie przychodzą ludzie ze swoimi problemami.
Warto zwrócić uwagę, jak ten teatr jest głęboko zanurzony w warszawskość, jak Warszawa jest tu czczona. Jako miasto, ludzka energia, źródło tradycji. Na przykład niedawno, jak co roku, obchodziliśmy godzinę "W". Były występy sceniczne, w Piwnicy Warsza wyświetlaliśmy filmy o Powstaniu Warszawskim, a potem był "powstańczy poczęstunek" w zabytkowym, przedwojennym tramwaju przed Teatrem Kamienica.
Odbywa się tu szereg imprez odwołujących się do tradycji tego miasta i naszego kraju. Współpracujemy z rozmaitymi fundacjami, a i sami organizujemy różne widowiska i uroczystości. Na przykład za chwilę we współpracy z PZU obchodzić będziemy Dzień Uśmiechu, który skierowany jest do dzieci z sierocińców. Dosłownie za tydzień przyjadą do nas te dzieciaki z całej Polski i będą mogły spędzić u nas cały dzień. Będą spektakle, zajęcia edukacyjne, gry i zabawy, wycieczki po zakamarkach teatru. Od ośmiu lat opiekujemy się bezdomnymi. Mamy tez stały zespół osób niepełnosprawnych intelektualnie, które na naszych scenach tworzą śliczne przedstawienia. Taką inicjatywą jest też np. festiwal magii dla dzieci z zespołem Downa.
To są przedsięwzięcia, którymi możemy się pochwalić. Dlatego mówię, że Kamienica to "więcej niż teatr" i chcę, żeby tak było nadal. Bierze się to może stąd, że patrzymy na nasz teatr jak na drugi dom. Tak to traktuję ja, bliscy, współpracownicy. A moim marzeniem jest, aby ten nasz "drugi dom" kwitnął i trwał.
Rozmawiał: Grzegorz Janikowski (PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ pat/