Margot Honecker, wdowa po przywódcy dawnej NRD Erichu Honeckerze, udzieliła pierwszego od ponad 20 lat wywiadu przed kamerami. W wyemitowanej w poniedziałek wieczorem rozmowie oświadczyła, że nie widzi powodów, by przepraszać ofiary komunistycznego reżimu. Jej zdaniem żadnych zbrodni w NRD nie było. Ofiary systemu określiła ona "płatnymi bandytami", a ucieczki przez mur berliński uznała za "głupotę".
Rozmowa z Margot Honecker to część filmu dokumentalnego "Der Sturz" ("Upadek") w reżyserii Erica Friedlera. Dokument o ostatnich latach Ericha Honeckera został wyemitowany w poniedziałek wieczorem przez niemiecką telewizję publiczną ARD.
"Zawsze stawiano przede wszystkim pytanie: Po co ryzykował? Dlaczego? Tak nie musiało być. Nie musiał przecież wspinać się na mur" - powiedziała Honecker, pytana pytana przez reportera telewizji NDR o zakończone tragicznie próby ucieczek przez mur berliński. "Żeby taką głupotę przypłacać życiem" - mówiła.
Honecker podkreśliła, że od początku pracowała przy budowie NRD. "Dlatego to tragiczne, że nie ma już tego państwa" - powiedziała. "Przez te minione 20 lat dokonalibyśmy jeszcze wielu zmian w NRD. Ale tego czasu nie mieliśmy" - powiedziała. Dodała, że choć żyje na emigracji, cały czas jest bardzo związana z Niemcami.
Według oficjalnych danych na dawnej niemiecko-niemieckiej granicy zginęło 136 osób, niedoszłych uciekinierów z komunistycznego państwa.
Honecker podkreśliła, że od początku pracowała przy budowie NRD. "Dlatego to tragiczne, że nie ma już tego państwa" - powiedziała. "Przez te minione 20 lat dokonalibyśmy jeszcze wielu zmian w NRD. Ale tego czasu nie mieliśmy" - powiedziała. Dodała, że choć żyje na emigracji, cały czas jest bardzo związana z Niemcami.
Jej zdaniem funkcjonowanie komunistycznej służby bezpieczeństwa Stasi było "uzasadnioną koniecznością". Nie widzi ona teza powodów, by potępić system NRD-owskich poprawczaków, gdzie - według wychowanków tych placówek - panowały przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna. "Coś takiego mówią bandyci, którzy uważali NRD za państwo zbrodnicze. Zapłacono im za to, żeby tak mówili" - uznała 84-letnia wdowa.
Jako minister oświaty ludowej w NRD Margot Honecker była współodpowiedzialna za to, co działo się w NRD-owskich poprawczakach.
"W historii popełnia się błędy. Trzeba ich żałować. Ale żeby od nas wymagać, byśmy przeprosili? Najpierw tamci powinni przeprosić za to, że prez setki lat wyzyskiwali ludzi i wywoływali wojny" - powiedziała, mając zapewne na myśli kraje kapitalistyczne.
Friedler przyznał, że miał "zwykłe szczęście", iż Margot Honecker zgodziła się wystąpić przed kamerami. "Nie okazała żadnej skruchy, żadnego zrozumienia. Nie wypowiedziała ani słowa o żalu czy przeprosinach" - powiedział Friedler w rozmowie z telewizją ARD.
Margot Honecker ponad ćwierć wieku (od 1963 do 1989 r.) była ministrem oświaty ludowej w komunistycznym państwie wschodnioniemieckim. Uchodziła za dogmatyczkę, a zdaniem niektórych obserwatorów miała duży wpływ na władzę w NRD.
Jej mąż był przywódcą komunistycznego kraju od 1971 do jesieni 1989 r. Po upadku komunizmu uciekł do Moskwy, którą musiał jednak opuścić po upadku ZSRR w 1992 r. W Niemczech wytoczono mu proces o zbrodnie popełnione w czasie zimnej wojny, szczególnie w związku ze śmiercią osób zastrzelonych podczas próby ucieczki z NRD. Ze względu na zły stan zdrowia Honeckera proces przerwano. Zmarł on w 1994 r. na emigracji w Chile.
Z Berlina Anna Widzyk (PAP)
awi/ kot/