Kanon pamięci był źródłem naszej tożsamości – mówi PAP dr Jolanta Załęczny, kierownik Działu Historii i Badań Naukowych Muzeum Niepodległości. Na 100-lecie niepodległości Dzieje.pl skierowały trzy jednakowe pytania do historyków i filologów badających historię i kulturę XIX i XX w. oraz do szefów instytucji dziedzictwa narodowego.
PAP: Dzięki jakiej tradycji intelektualno-kulturowej udało się nam przetrwać 123 lata niewoli i ostatecznie w roku 1918 odzyskać niepodległość?
Dr Jolanta Załęczny: Dążenie do odzyskania niepodległości towarzyszyło nam przez cały czas niewoli. Było podtrzymywane w świadomości zbiorowej narodu dzięki zachowaniu kanonu pamięci. Kanon to zbiór osób, wydarzeń oraz wzorców z przeszłości funkcjonujący w danej społeczności i stanowiących wyznacznik systemu wartości, idei i wzorów zachowania ważnych dla tej grupy. Obecność w tym kanonie postaci funkcjonujących w zbiorowej świadomości historycznej (np. Jan III Sobieski, Tadeusz Kościuszko, książę Józef Poniatowski, potem też Józef Piłsudski) utwierdza w przekonaniu, że ich dokonania i prezentowane wartości głęboko zakorzeniły się w pamięci narodowej.
Pamięć stała się elementem wychowania, poprzez uczestnictwo w upamiętnianiu przeszłości nadawano sens teraźniejszości, wyznaczano zadania kolejnym pokoleniom, budowano poczucie tożsamości. Wymownie oddają to słowa św. Jana Pawła II: „Pamięć jest tą siłą, która tworzy tożsamość istnień ludzkich, zarówno na płaszczyźnie istnień ludzkich, jak i zbiorowej. Przez pamięć bowiem w psychice osoby tworzy się poniekąd i krystalizuje poczucie tożsamości”.
Można zaryzykować tezę, że to właśnie pamięć była źródłem naszej tożsamości, warunkowała nasze trwanie i pozwoliła na zachowanie ciągłości bytu. Nie ma bowiem patriotyzmu bez pamięci o narodowej historii. Świadomość historii i jej znajomość daje możliwość odczytania i zinterpretowania spuścizny poprzednich pokoleń, pozwala kształtować wzorce zachowania.
Warunkiem przetrwania było wychowanie w duchu patriotycznym młodych pokoleń. W okresie niewoli istotną rolę pełniła pieśń, poezja, przekaz rodzinny czy kultywowanie tradycji przez rodzinę. Dlatego dom i rodzina stały się twierdzą polskości.
Zainteresowanych tym tematem odsyłam do mojej publikacji „Tradycje patriotyczne elementem kształtowania zbiorowej świadomości historycznej w II Rzeczypospolitej” (Warszawa 2017).
PAP: W jaki sposób doświadczenia walki o niepodległość przydały się Polakom podczas późniejszych zrywów wolnościowych do roku 1989?
Dr Jolanta Załęczny: Polskie powstania XIX wieku nie przyniosły upragnionej wolności, ale stały się źródłem cennych doświadczeń. Przede wszystkim stworzone zostały struktury podziemnego państwa polskiego. Józef Piłsudski widział w tym istotę wielkości naszego narodu, która polegała – jego zdaniem – „na jedynym może w dziejach naszych rządzie, który, nieznany z imienia, był tak szanowany i tak słuchany, że zazdrość wzbudzać może we wszystkich krajach i u wszystkich narodów”. Doświadczenia z 1863 r. znalazły odbicie w okresie II wojny światowej, w konspiracji wojskowej i cywilnej.
Powstania pokazały ponadto, że brak szerokiego porozumienia i współpracy całego narodu – w obliczu przewagi wroga – prowadzi nieuchronnie do klęski. Dla realizacji wyższych celów konieczne jest wzniesienie się ponad różnice i społeczne animozje.
I sprawa najważniejsza to świadomość, że nikt nigdy nie dał nam wolności. Musieliśmy o nią zabiegać różnymi metodami. I ważni byli w tej walce nie tylko dowódcy różnego szczebla. Mamy przecież całą rzeszę bohaterów drugiego planu; mamy też bohatera zbiorowego, jakim jest naród.
PAP: Czy można mówić o tzw. cechach narodowych wyróżniających Polaków na tle europejskim – biorąc pod uwagę przede wszystkim stulecia XIX i XX?
Dr Jolanta Załęczny: „Polak tym między narodami słynny, że bardziej niźli życie kocha kraj rodziny” – pisał Adam Mickiewicz, podkreślając naszą gotowość do poświęceń w walce, umiłowanie wolności i odwagę. I to chyba te nasze cechy romantyczne. Szkoda, że na równi z gotowością do walki nie ceniliśmy wtedy i nie cenimy dziś pracy i przedsięwzięć polegających na szukaniu porozumienia i wypracowania innych metod.
A z drugiej strony wiek XIX i XX pokazał, że Polak potrafi sobie radzić w najtrudniejszych warunkach. Przywołajmy chociażby zesłańców syberyjskich, którzy na przekór losowi podejmowali działania pozwalające im przetrwać. Zatem z jednej strony martyrologia, a z drugiej zaradność, otwartość i poszukiwanie sposobów na pokonanie trudności. Choć ten aspekt martyrologiczny zawsze mocniej akcentujemy.
Polacy byli wtedy i są dziś skłonni do jednoznacznych osądów, najczęściej bez zrozumienia kontekstu historycznego. Jak pisał ks. Jan Twardowski: „My chcemy być wciąż albo albo / i jesteśmy na złość stale w kratkę”. Charakterystyczną cechą Polaków był i jest indywidualizm, który utrudnia nam uczestnictwo w zbiorowych przedsięwzięciach.
Trzeba w tym miejscu wspomnieć jeszcze o naszym, typowo polskim, nastawieniu do upamiętniania bohaterów i obchodów rocznic. Charakter swoistego nakazu mają więc słowa abp. Józefa Teodorowicza: „Naród, któremu w smutnym udziale przypadło kurhany i groby przeszłości oblekać, domaga się, by z mogił szło dlań światło. Za ubogi on na to, aby w swoje rocznice smutne czy weselne czcić tylko pamięć swoich bohaterów. Wspomnienia umarłych muszą się obrócić w naukę dla żywych, mogiły zaś przeszłości drogowskazami stać się mają na przyszłość”.
skp/