Wolna ojczyzna była pragnieniem kilku pokoleń Polaków. Rok 1918 przyniósł spełnienie marzeń, ale i początek żmudnego procesu odbudowy państwowości. Niepodległa musiała dowieść, że nie jest państwem sezonowym, ale prężnie rozwijającym się organizmem, bez którego nie można sobie wyobrazić nowoczesnej Europy.
Z okazji stulecia odzyskania niepodległości na półkach księgarskich zaroiło się od publikacji okolicznościowych. „Oblicza Niepodległej” przygotowane przez Muzeum Historii Polski mają wśród nich szczególne miejsce.
Współautorami tej książki są wybitni polscy badacze: historycy, prawnicy, ekonomiści. Nie tracąc z pola widzenia dziejów politycznych, prezentują oni prawdziwie całościowe spojrzenie na II Rzeczpospolitą. W obrazie tym polityka stanowi tylko jeden z elementów bogatej mozaiki dwudziestolecia. Stroniąc od banału i wytartych sloganów, autorzy próbują dokonać możliwie całościowego bilansu międzywojnia. Publikacja jest więc krytycznym spojrzeniem na społeczeństwo, które podjęło się trudu odbudowy Polski po Wielkiej Wojnie, a jednocześnie wyrazem uznania dla jego osiągnięć. W rezultacie, dostajemy do rąk udaną próbę przekrojowego ujęcia dziejów II RP.
Dużym walorem publikacji jest jej warstwa ilustracyjna. Książkę ozdabiają liczne, w znacznej mierze niepublikowane wcześniej czarno-białe fotografie, kolorowe afisze czy zdjęcia muzealnych eksponatów. Stanowią one wartość samą w sobie, będąc czymś więcej niż tylko uzupełnieniem warstwy tekstowej. To małe dzieło sztuki wydawniczej, prezentujące czytelnikowi ogromną ilość tytułowych „oblicz Niepodległej”. Ignacy Paderewski przy fortepianie, Łemko na targu w Gorlicach, szkoła żeńska w Brześciu nad Bugiem – to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Dynamiczny rozwój fotografii jest tu dla historyków wspaniałym sprzymierzeńcem. Dzięki pieczołowicie dobranym obrazom Niepodległa odżywa na naszych oczach, prezentując to z czego była dumna, ale i to, czego się wstydziła.
Druga Rzeczpospolita, zwłaszcza w zestawieniu z blisko półwieczem rządów komunistycznych, nierzadko wydaje się nam rajem utraconym. W tym sentymentalnym ujęciu brzmi też nuta goryczy z powodu odebranej szansy na budowę trwałego i silnego państwa. Chociaż jest to emocjonalnie zrozumiałe, to takie myślenie spłaszcza wielowymiarowy pejzaż międzywojnia, utrudniając jego pełne zrozumienie. Autorzy „Oblicz Niepodległej” podążają inną drogą, próbują ukazać rzeczywistość w pełnej krasie, uwzględniając zalety i wady, sukcesy i porażki. To sprawia, że ów utracony świat staje się jeszcze ciekawszy i bardziej malowniczy. Dzięki temu II RP przestaje być tylko pięknie wyglądającą, koloryzowaną pocztówką. Staje się, owszem, powodem do dumy, ale także trudną lekcją dla potomnych. Okazuje się bowiem, że obraz raju utraconego wcale nie jest pozbawiony skaz.
Niektóre z tych rys były efektem tego, że Polska zniknęła z mapy na cały wiek XIX. Polacy nie posiadali narzędzi, dzięki którym mogli uczestniczyć w wyścigu nowoczesnych państw – jak choćby własnych uniwersytetów czy armii. Owszem, posiadali pewne zaplecze intelektualne i wnieśli wkład w światowej rozwój kultury i techniki. Jednak polski wiek XIX był przede wszystkim naznaczony powstaniami i wymuszonymi próbami nieustannego odnajdywania się w swojej, a jednak obcej rzeczywistości. Za wyborem przynależności do polskiej kultury szedł obowiązek kultywowania tradycji domu rodzinnego, wiary ojców oraz wyboru streszczającego się w dramatycznym, arcypolskim pytaniu: „bić się czy nie bić?”. Gorące, przewlekłe spory wewnątrzpolskie w połączeniu z przemianami społecznymi XIX wieku doprowadziły do tego, że niepodległość przestała być wyłącznie sprawą elit i zaangażowała szerokie masy.
Jednocześnie jednak jeśli pod zaborami polskość pozostawała atrakcyjna, zawdzięczała to właśnie kulturze. To dzięki niej asymilacji ulegały rodziny pochodzenia niemieckiego, żydowskiego i czeskiego, a ich przedstawiciele stawali się ważnymi postaciami świata polityki, nauki i sztuki. Trudno o lepsze tego dowody, niż postać późniejszego admirała Józefa Unruga, czy światowej sławy biologa Rudolfa Weigla, którzy swoje przywiązanie do polskości potwierdzili w czasie II wojny światowej. Paweł Skibiński w swoim tekście podkreśla, że tożsamościowym fundamentem polskiej kultury był jasno wyznaczony cel – niepodległość, co wyróżniało rodzimą kulturę na tle pozostałych. Stąd też odbudowa Niepodległej przypadła generacji ludzi wyrosłej z unikalnego splotu tradycji romantycznych i pozytywistycznych.
Ale umiłowanie wolności i najlepsze nawet intencje nie wystarczyłyby, gdyby nie wysiłek całego społeczeństwa podjęty po 1918 roku. Młode polskie państwo stanęło przed kolosalnymi wyzwaniami. Do najważniejszych należało zniwelowanie różnic prawnych i ustrojowych, jakie narosły na terenach dawnych zaborów. Dość wspomnieć, że na ziemiach polskich obowiązywało wówczas pięć różnych systemów prawnych. Włodzimierz Mędrzecki w swoim tekście zauważa, że twórcy państwa od początku mieli duże ambicje. Niezwłocznie zdecydowali się na przyjęcie ultranowoczesnych rozwiązań w sferze organizacji państwa i prawa: wprowadzono pięcioprzymiotnikowe wybory, gwarancje swobód obywatelskich i prawa wyborcze dla kobiet. W dalszej kolejności zmodernizowano zaś m.in. system kształcenia oraz ogólnopolskie prawo karne.
Z biegiem czasu okazywało się, że impulsy odgórne są państwu potrzebne nie tylko do rozwoju, ale do przetrwania potężnego kryzysu ekonomicznego. Choć dzisiaj bywa to elementem zaciętych debat publicystów, etatystyczne rozwiązania gospodarcze były przedmiotem szerokiego społecznego kompromisu. Stąd też aparat państwa inicjował kluczowe inwestycje, jak choćby budowa Gdyni, Centralnego Okręgu Przemysłowego, Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach czy magistrali węglowej. To nowoczesne oblicze II Rzeczpospolitej robi zresztą znakomite wrażenie. Widać je na fotografiach przedstawiających czy to Luxtorpedę wkomponowaną w malowniczy obraz Tatr, modernistyczną zabudowę Gdyni, warszawski Prudential czy produkowany od lat trzydziestych motocykl Sokół. Imponująco prezentuje się również myśl techniczna, reprezentowana przez nowatorskie samoloty wojskowe i szkolne.
Z punktu widzenia ekonomicznego, dwudziestolecie było epoką pełną wyjątkowo niesprzyjających okoliczności. Najpierw ruina, którą przyniosła Wielka Wojna i konflikt z bolszewikami, następnie hiperinflacja, wojna celna z Niemcami, aż w końcu globalny kryzys gospodarczy. Ale obraz Polski jako statku, który dzielnie zmaga się ze sztormowymi falami byłby zdecydowanie zbyt różowy. Państwu polskiemu zabrakło determinacji dla niektórych kluczowych reform, w tym reformy rolnej czy uprzemysłowienia kraju, a zwłaszcza podniesienia poziomu cywilizacyjnego jego wschodnich rubieży. „Oblicza Niepodległej” wprost pokazują, jak destrukcyjnie na sytuację II RP wpływały wewnętrzne spory, w których górę nad zdrowym rozsądkiem brały małostkowość i prywatne interesy. Autorzy książki nie uciekają od mierzenia się z ówczesnymi polskimi aspiracjami. Ambicje polityczne dwudziestolecia bywały bowiem grubo przestrzelone (czego najlepszym przykładem były próby prowadzenia polityki kolonialnej), a jednocześnie deprymująca była niemożność wykorzystania w pełni posiadanego potencjału (zwłaszcza w rolnictwie).
Była II Rzeczpospolita państwem kontrastów i zaskakujących sprzeczności. Jednym z nich było napięcie pomiędzy potrzebą stabilizacji a nieustannymi zmianami. Nierówności społeczne, konflikty etniczne i narodowościowe wpływały destabilizująco na funkcjonowanie państwa. Ale przyspieszająca nowoczesność niejedno ma imię, co znakomicie pokazuje tekst Katarzyny Nowakowskiej-Sito. Z jednej strony pokazuje ona, że architektura i sztuka użytkowa dwudziestolecia świadczyły o potrzebie retour à l’ordre – powrotu do porządku. Z drugiej strony mnożyły się enklawy nowinkarstwa, zwłaszcza w zakresie sztuki awangardowej. Pod dachy i strzechy nowości trafiały one dość wolno, tak z powodu zasobności domowych budżetów, jak i konserwatyzmu gustów. Ale dzięki rozwojowi prasy, radia i kinematografii nie były one zupełnie nieznane. Dzięki ich promocji w górę szły aspiracje i oczekiwania przeciętnych mieszkańców.
Cezary Baryka nie odnalazł w wolnej Polsce wyśnionych przez ojca „szklanych domów”. Dość wcześnie, bo już w 1924 r. gdy powieść Żeromskiego pojawiła się na księgarskich półkach, stały się one gorzkim symbolem rozczarowania i niespełnionych marzeń. Trudno zaprzeczyć, że obraz II Rzeczpospolitej to nie tylko piękno wojskowego munduru czy subtelność urzędniczego uniformu, ale także znoszone, wielokrotnie łatane i cerowane łachmany biedoty. „Oblicza Niepodległej” z ogromną wprawą wychwytują wielobarwną panoramę odrodzonej Rzeczpospolitej. To obraz nie tylko świetnie udokumentowany, ale nade wszystko głęboko uczciwy. Największym osiągnięciem twórców tej książki jest fakt, że można ją równie dobrze uznać za obrazoburczą, jak i za świadectwo sukcesu Niepodległej. Uczmy się zatem na błędach międzywojennej Polski, a jednocześnie czerpmy inspirację z jej osiągnięć.
Autor: Piotr Abryszeński
Źródło: MHP