„Czerwoni najechali Polskę” – w ten sposób „Chicago Tribune” przedstawiło wydarzenia 17 września 1939 r. na swojej pierwszej stronie. Dziennik nazwał inwazję czwartym rozbiorem Polski i wskazał, że był on rezultatem paktu Ribbentrop-Mołotow.
83 lata temu chicagowski dziennik podkreślał, że Rosjanie przekroczyli polską granicę by "chronić mniejszości" i okupować "polską Ukrainę i Białą Rosję (Białoruś)" w czasie, gdy Niemcy wystosowali ultimatum grożące bombardowaniem Warszawy, jeśli polska stolica się nie podda.
Przytoczono również fragmenty depeszy, którą mieli wysłać Sowieci, w której stwierdzili, że "Związek Sowiecki zachowa neutralność", a ich celem jest "zachowanie porządku" i "ochrona mniejszości ukraińskiej i białoruskiej". Gazeta odnotowuje, że Armia Czerwona wkroczyła do Polski "niespiesznie, a nawet niedbale" w czterech głównych kolumnach, docierając aż do Bugu i pokonując wątły opór ze strony polskich pograniczników, którzy do dyspozycji mieli tylko karabiny.
Według dziennika wojska sowieckie przedstawiały "obraz długich linii wozów ciągniętych przez konie, obok których dreptali obdarci rosyjscy poborowi w "ciężkich butach" i o "szerokich twarzach".
Autor tekstu notuje, że wkroczenie wojsk sowieckich "rozwiało wszelkie wątpliwości" co do spekulacji, że w ramach paktu Ribbentrop-Mołotow III Rzesza i ZSRR uzgodniły "podział łupów".
"Polska miała zostać wymazana z mapy za sprawą czwartego rozbioru, tak jak stało się to po trzecim rozbiorze w 1795 roku" - notuje depesza. Zwraca też uwagę na hipokryzję oficjalnego wytłumaczenia inwazji ZSRR.
"To była i pozostaje klasyczna technika usprawiedliwiania inwazji: znaleźć mniejszość z prawdziwymi lub wyimaginowanymi pretensjami, a następnie ogłaszać się jako czempion te mniejszości przeciwko jej własnemu państwu" - pisze autor.
"Twierdzenia Moskwy były kompletną fabrykacją, o czym ja, będąc na miejscu, miałem okazję wiedzieć" - dodał. Zaznaczył też, że choć "wielu Ukraińców skarżyło się na polskich urzędników, to zmobilizowali się i walczyli bez narzekań".
"Polska zawsze była narodem mającym pecha i ta okazja nie była wyjątkiem" - ocenił korespondent.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ sp/