Jubileuszową 10. edycję Bella Skyway Festival w Toruniu obejrzało 400 tys. osób. W mieście instalacje świetlne i mappingi prezentowały grupy artystów z Włoch, Francji, Rosji. Finlandii, Polski, ale także Singapuru. Furorę zrobił pokaz z żywym ogniem przy Zamku Krzyżackim.
Sześciodniowy festiwal zakończył się w niedziele. Organizatorzy demontują nadal instalacje, które rozsiane były po niemal całej przestrzeni toruńskiego Starego Miasta i w jego okolicach.
"Jeżeli chodzi o odbiór poszczególnych instalacji, to od kilku lat staramy się z nim nie dyskutować, bo nie od tego jesteśmy. Każdej osobie podoba się po prostu coś innego. Instalacje od strony artystycznej były różnorodne i nowatorskie. Mapping na Collegium Maximum przy akompaniamencie orkiestry symfonicznej był czymś, czego jeszcze nikt wcześniej na świecie nie zrobił. Ognie przy Zamku Krzyżackim i w Fosie Zamkowej były bardzo widowiskowe. Mniejsze prace okazały się na tyle interesujące, że już prowadzimy rozmowy z kilkoma festiwalami światła na świecie, które chciałyby część z nich zaprezentować u siebie. Frekwencja wyniosła ok. 400 tys. widzów - to bardzo dużo" - powiedział w środę PAP rzecznik prasowy festiwalu Przemysław Draheim.
Dodał, że z roku na rok sprawdza się także coraz bardziej pomysł parkingów buforowych, czyli miejsc, w których osoby przyjezdne mogą zostawić samochód. Bilet parkingowy za 5 zł umożliwia 5 osobom przejazd komunikacją miejską na festiwal i powrót z niego.
"2275 samochodów w tym roku na tych parkingach - to fajny wynik, bo to 2275 samochodów mniej na starówce. Kwestie organizacyjne są dla nas bardzo ważne. Praca nad festiwalem trwa ciągle. Artystów pokroju grupy Compagnie Carabosse, którzy prezentowali swoje umiejętności przy zamku, trzeba zapraszać trzy lata wcześniej. Szkic kolejnych edycji też już jest" - dodał Draheim.
Rzecznik prasowy przyznał, że rokroczne rotacje miejsc, w których montowane są instalacje wynikają z chęci pokazania Torunia z różnej strony, a także są uwarunkowane wsłuchiwaniem się w głosy gości oraz osób mieszkających na starówce.
"Tłok na ulicy Szerokiej (główna arteria kompleksu staromiejskiego - PAP) rok temu był olbrzymi. Tam też żyją i mieszkają ludzie. Warto im przynajmniej co drugi rok dać trochę wytchnienia" - stwierdził Draheim w odpowiedzi na pytanie o wybór miejsc, które w danym roku będą odwiedzali widzowie festiwalu. Wiosną 2018 roku chęć udziału w festiwalu zgłosili artyści z 14 krajów, którzy zaproponowali ponad 90 instalacji.
Z nich organizatorzy rokrocznie muszą wybrać kilkanaście.
"Ludzie zaangażowani w organizację festiwali światła na świecie, którzy nas odwiedzają, wyjeżdżają będąc pod wielki wrażeniem. Tak artystycznym, jak i związanym z samym miejscem, bo Toruń robi wrażenie. Nie jest łatwe zapanowanie nad tłumem 400 tys. ludzi, ale w tej kwestii tegoroczną edycję także należy ocenić na plus" - dodał Draheim.
Organizatorami Festiwalu są Miasto Toruń i Toruńska Agenda Kulturalna. Sceną festiwalu jest od lat toruńska gotycka starówka, która od 1997 roku znajduje się na liście światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Artyści z wielu krajów świata prezentują na średniowiecznych budowlach nowoczesne projekcje świetlne. W tym roku ogromne wrażenie na widzach przyjeżdżających z wielu zakątków Polski, a także z zagranicy zrobiła instalacja grupy z Francji w ruinach Zamku Krzyżackiego i w Fosie Zamkowej. To miejsca wypełnił w tym roku... ogień, który zdaniem wielu osób świetnie komponuje się z zamkową scenerią.
Tłumy gromadziły się od wtorku do niedzieli także przy fasadzie Collegium Maximum. Tam swój mapping "Twarze" prezentowali Anna Pytlak i Łukasz Kosela. Cyklicznie wyświetlanemu pokazowi towarzyszyła muzyka "na żywo" w wykonaniu Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej. Wychodząc kilka kroków poza Starówkę można było w parku za Doliną Marzeń podziwiać projekt "Czas Marsa" autorstwa Piotra Majewskiego i Jerzego Rafalskiego, który przenosił widzów na Czerwoną Planetę. (PAP)
autor: Tomasz Więcławski
twi/