12 lipca mija pół wieku od pierwszego koncertu grupy The Rolling Stones w londyńskim klubie Marquee. „W tej chwili oni sobie zrobili takie dłuższe wolne. Ale 50-lecia nie przegapią” – zapewnia Daniel Wyszogrodzki, autor biografii zespołu pt. „Satysfakcja”.
Do powstania jednego z najsłynniejszych zespołów rockowych mogłoby nie dojść, gdyby nie przypadek. Mick Jagger i Keith Richards byli szkolnymi kolegami w londyńskim Dartford, ale nie utrzymywali kontaktów. Wszystko zmieniło spotkanie ówczesnych 18-latków w 1961 roku na stacji kolejowej. Uwagę Richardsa zwróciły płyty, które niósł ze sobą Jagger.
„Czy od razu się dogadaliśmy? Wsiadasz do wagonu z kolesiem, który ma +Rockin' at the Hops+ Chucka Berry'ego z Chess Records i +The Best of Muddy Watres+ pod pachą – na pewno się dogadacie. (…) Niemal zapomniałem wysiąść w Sidcup (…)” - pisze Keith Richards w autobiografii „Życie”.
Richards dołączył do zespołu Little Boy Blue and the Blue Boys, w którym śpiewał Jagger. Kolejnym krokiem w karierze obu muzyków było spotkanie z Brianem Jonesem. „On zaczął wcześniej grać, miał już osiągnięcia, występował. I miał o wiele większą wiedze o bluesie, czym im strasznie zaimponował. Oni byli troszeczkę takimi entuzjastami, nuworyszami, a on im się wtedy objawił jako niemalże ekspert” – podkreśla Daniel Wyszogrodzki. Trzon muzyków „Blue Boys” zasilił nowopowstającą formację Jonesa.
Do powstania jednego z najsłynniejszych zespołów rockowych mogłoby nie dojść, gdyby nie przypadek. Mick Jagger i Keith Richards byli szkolnymi kolegami w londyńskim Dartford, ale nie utrzymywali kontaktów. Wszystko zmieniło spotkanie ówczesnych 18-latków w 1961 roku na stacji kolejowej. Uwagę Richardsa zwróciły płyty, które niósł ze sobą Jagger.
Pierwszy występ zespołu odbył się na zasadzie zastępstwa. „Zespół Alexisa Kornera miał grać na żywo w BBC 12 lipca 1962 roku i zapytał nas, czy nie zastąpilibyśmy ich w Marquee. Perkusistą tego wieczora był Mick Avory, (...) a na basie zagrał Dick Taylor. Trzon Stonesów: Mick, Brian i ja, zagraliśmy set: +Dust My Broom+, +Baby What’s Wrong?+, +Doing the Crawdaddy+, +Confessing the Blues+, +Got My Mojo Working+” – wspomina Keith Richards w książce „Życie”.
To Brian Jones na poczekaniu wymyślił nazwę zespołu, gdy chciał dać ogłoszenie o pierwszym koncercie grupy. „Brian, po tym, jak wykombinował ile to będzie kosztować, zadzwonił do +Jazz News+, która byłą gazetą z informacjami +kto gdzie gra+. (…) +Jak się nazywacie?+ Popatrzyliśmy po sobie (…) Na ratunek przybywa Muddy Waters! Pierwsza piosenka na +The Best of Muddy Waters+ to +Rollin' Stone+. Okładka leży na podłodze” - opisuje w swoich wspomnieniach Richards.
Nazwa zmieniona później na „Rolling Stones” to dosłownie „toczące się kamienie”, ale w mowie potocznej tak określa się kogoś żyjącego bez zabezpieczenia materialnego, niespokojnego ducha. „Jest to pewna metafora, pewne odniesienie dla tamtego pokolenia i dla ruchu kontestującego bardzo znacząca, ponieważ jest bardzo uniwersalna” – mówi Daniel Wyszygrodzki. „Obok takich nazw w historii jak The Band, Sex Pistols, czy The Beatles, to jest jedna z najlepszych nazw zespołów rockowych. Wygrywała liczne plebiscyty w tym zakresie” – przekonuje dziennikarz muzyczny.
Przez następne pół roku zespół nie miał ustalonego składu – największa rotacja odbywała się w sekcji rytmicznej. W grudniu 1962 roku na próbę zespołu przyszedł William Perks (znany później jako Bill Wyman). Na Stonesach większe wrażenie od umiejętności muzycznych basisty, zrobiły posiadane przez niego wzmacniacze Westminister i Vox AC30.
Ostatni do grupy dołączył doświadczony perkusista jazzowy Charlie Watts. „Uważałem ich za szaleńców. Grali wiele koncertów bez zapłaty i nawet się tym nie martwili. (...) Podobał mi się ich duch i coraz bardziej wciągała mnie muzyka R&B. No więc powiedziałem, że się zgadzam” – taki komentarz Wattsa przywołuje Bill Wyman na kartach kroniki zespołu zatytułowanej „Rolling Stones”.
Po skompletowaniu składu oraz zatrudnieniu menadżerów Andrew Loog Oldhama i Erica Eastona, Rolling Stones w krótkim czasie stali się konkurencją dla The Beatles. „Kariera Rolling Stones potoczyła się dzięki medialnym zabiegom szybciej niż by do tego uprawniały ich osiągnięcia muzyczne” – podsumowuje autor biografii zespołu pt. „Satysfakcja”. Od tamtego czasu Rolling Stones nagrali niemal 40 płyt i dali setki koncertów na całym świecie, w tym trzykrotnie odwiedzili Polskę. Ostatnia do tej pory światowa trasa „A Bigger Bang Tour” przyniosła około 500 mln dolarów dochodu. Na 144 koncertach zespół zagrał dla ponad 4 mln fanów.
„To sprawa muzyki. Zaczynasz grać i wtedy wszystko nabiera sensu, bo inaczej jesteśmy po prostu paczką kompletnie różnych facetów, którzy rozchodzą się w rozbieżnych kierunkach. The Rolling Stones to pojazd, który działa wyłącznie wtedy, gdy jest puszczony w ruch” – podkreśla w jednym z wywiadów zebranych w książce „Według The Rolling Stones” Ronnie Wood, gitarzysta zespołu od 1975 roku.
Z okazji 50-lecia zespołu zaplanowano całą serię wydawnictw, m.in. album z fotografiami z historii zespołu, czy film dokumentalny w reżyserii Bretta Morgena. Okolicznościowa trasa koncertowa została przełożona na przyszły rok. „Zrobią to 50-lecie w przyszłym roku i to z wielką pompą – tak jak to oni potrafią” – przekonuje Daniel Wyszogrodzki. (PAP)
tpo/ mlu/