Zwyczaj jedzenia w Tłusty Czwartek pączków, zwanych pampuchami, zadomowił się w Polsce już w XVII wieku, ale raczej w miastach i na dworach. Na wsi pojawiły się pod koniec XIX i na początku XX wieku. Popularne dzisiaj słodkie i puszyste pączki dawniej jadano ze skwarkami.
Według etnografa Krzysztofa Ruszla, byłego dyr. Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie, pampuchy wyrabiane były z najlepszej mąki, prawdopodobnie pszennej. Jednak jadano je nie na słodko, jak współcześnie, ale obficie okraszone skwarkami.
Zapustowe pieczywo, smażone było, podobnie jak współczesne pączki, w głębokim, gorącym tłuszczu, najczęściej na smalcu. Chodziło o to, żeby pampuch był jak najbardziej tłusty. Trzeba było bowiem najeść się przed 40-dniowym postem, w czasie którego jedzono tylko postne potrawy.
Jednak w uboższych domach pączków nie smażono w głębokim tłuszczu, ponieważ nie było go pod dostatkiem. Tam pampuchy pieczono w piecu chlebowym lub smażono na blasze. Aby jednak zachować tradycję jedzenia tłusto, pączki podawano okraszone skwarkami.
Zapustowe pieczywo, smażone było, podobnie jak współczesne pączki, w głębokim, gorącym tłuszczu, najczęściej na smalcu. Chodziło o to, żeby pampuch był jak najbardziej tłusty. Trzeba było bowiem najeść się przed 40-dniowym postem, w czasie którego jedzono tylko postne potrawy.
Dawne pampuchy różniły się nie tylko smakiem od współczesnych pączków, ale także konsystencją; były znacznie twardsze od znanych dzisiaj delikatnych, puszystych pączków; zrobione były z bardziej zbitego ciasta, bez drożdży.
Etnografowie podkreślają, że do końca nie wiadomo skąd tradycja jedzenia pączków w Tłusty Czwartek dotarła do Polski. Szef Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie Damian Drąg przypomina, że jeszcze w kulturze słowiańskiej, w czasach przedchrześcijańskich był zwyczaj jadania tłustych wypieków z okazji ważnych uroczystości, np. pogrzebowych. Później pampuchy jadano z okazji Bożego Narodzenia i zwyczaj ten przetrwał w niektórych rejonach do dziś.
Tłusty Czwartek inicjował zapusty, zwane też mięsopustami, czyli czas zabaw, uciech oraz sutego, tłustego jedzenia. Oprócz pampuchów jedzono również pierogi z kaszą gryczaną lub jaglaną, kapustę dobrze omaszczoną słoniną lub sadłem, albo w ogóle samą słoninę, dobrze omaszczony żur. Jedzono też wieprzowe żołądki nadziewane kaszą, tzw. maćki, i smażone albo gotowane jajka. Najpopularniejszym napojem było piwo lub wódka, którymi w czasie zapustów, raczono się w nadmiarze. Wędliny zwane dzisiaj chłopskimi, nie były wówczas rozpowszechnione.
Według etnografa Andrzeja Karczmarzewskiego tańce i obfitość pożywienia, które były obowiązkowe w mięsopusty, oprócz przyjemności, dawały także podstawę do wróżb i zaklinania urodzaju. Wierzono bowiem w ich magiczny sens. Obfitość jedzenia miała prowokować urodzaj i dobrobyt na cały rok.
Dla wróżby przed zapustami bito świnię, a następnie goszczono się tak długo, aż całe przygotowane pożywienie zjedzono. Wówczas przenoszono się do kolejnego domu.
Po hucznych, obfitych w pożywienie dniach następował 40-dniowy post. W domach szorowano wrzątkiem garnki, aby nie został w nich tłuszcz z gotowanego wcześniej mięsa. Odtąd aż do świąt Wielkiej Nocy jedzono tylko postne potrawy: kaszę, ziemniaki i żytni barszcz, oraz koncentrowano się na modlitwie i umartwianiu.
Agnieszka Pipała (PAP)
api/ ls/