35 lat temu Mieczysław Młynarski zdobył rekordowe 90 pkt w ligowym meczu koszykówki. „Moje osiągnięcie może jeszcze długo przetrwać, zanosi się na rekord z brodą" – powiedział PAP 61-letni obecnie były gracz Górnika Wałbrzych i reprezentacji, olimpijczyk z Moskwy.
Historyczne dla polskiej koszykówki wydarzenie miało miejsce 10 grudnia 1982 roku w wałbrzyskim Ośrodku Sportu i Rekreacji (obecnie Hala Wałbrzyskich Mistrzów) podczas meczu pierwszej ligi (najwyższy szczebel rozgrywek, dzisiejsza ekstraklasa) Górnika z Pogonią Szczecin, który gospodarze wygrali 133:109. Na trybunach zasiadło 3 tys. widzów.
Jego bohater podkreślił, że to spotkanie i żywiołową reakcję kibiców na jego osiągnięcie zapamięta na całe życie.
„Kiedy do przerwy zdobyłem 44 pkt, koledzy zdopingowali mnie do pobicia rekordu Edwarda Jurkiewicza, który wynosił 84 pkt. Mimo że stale kryło mnie trzech graczy, widownia głośno odliczała moje kolejne celne rzuty. Rekord wyrównałem na trzy minuty przed końcem meczu, a potem dorzuciłem do niego kilka koszy” - przypomniał.
W sezonie 1981/82 Górnik po raz pierwszy wywalczył mistrzostwo Polski.
Zawodnik Wybrzeża Gdańsk, któremu Młynarski odebrał miano rekordzisty, cieszył się swoim osiągnięciem ze spotkania z AZS Gdańsk od 1970 roku. Wcześniej polskim królem strzelców był Mieczysław Łopatka ze Śląska Wrocław, który w 1962 roku w meczu z Baildonem Katowice zdobył 77 pkt.
Popularny w środowisku „Młynarz”, mierzący 199 cm, zaznaczył, że w tamtych latach nie zaliczano rzutów za 3 pkt, co podnosi wartość jego wyczynu.
„W rekordowym meczu kilkakrotnie trafiałem z sześciu i siedmiu metrów, a więc +setka+ na pewno by pękła” - dodał.
Młynarski nie ma najlepszego zdania o poziomie rozgrywek ekstraklasy.
„Obecnie polskiemu basketowi wiele brakuje do widowiskowości meczów sprzed 30-40 lat. Postęp ominął koszykówkę. Zespoły zdobywają zwykle po 60–70 pkt, co sprawia, że spotkania są po prostu nudne. A przecież solą tej dyscypliny są celne rzuty” - ocenił.
Przyczynę tego zjawiska widzi m.in. w przywiązywaniu przez trenerów i graczy mniejszej wagi niż dawnej do ćwiczenia rzutów.
„Rzucałem do kosza do upadłego. Nie wystarczały mi treningi w hali. Koło mojego domu na dwóch drzewach zawiesiłem obręcze i tam kontynuowałem ćwiczenia. Dziennie wykonywałem w ten sposób dodatkowo ponad tysiąc rzutów” - wyjaśnił.
Swoje snajperskie uzdolnienia Młynarski wykorzystywał nie tylko w ekstraklasie, której królem strzelców był czterokrotnie, a w 1981 roku zdobył w sumie 1115 pkt. Mianem tym szczycił się również po igrzyskach olimpijskich w Moskwie (1980), a także po ME w Turynie (1979) i Pradze (1981). W reprezentacji rozegrał 150 meczów, zdobywając 2680 pkt.
„W najlepszym okresie mojej kariery starał się o mnie Real Madryt, ale wtedy taki transfer z powodów politycznych nie był możliwy” - zaznaczył.
Do kadry narodowej juniorów trafił mając prawie 18 lat. W Górniku grał przez 14 lat (1973–1987), a debiut w 1. lidze upamiętnił zdobyciem 36 pkt, potem trafiał 50 i ponad 60 pkt. Przez jeden sezon występował w Lechu Poznań. Karierę sportową zakończył w SVD 49 Dortmund w wieku 38 lat.
„Gdy rozpoczynałem grę w Dortmundzie, drużyna występowała w czwartej lidze. Gdy odchodziłem, weszła do pierwszej, w czym chyba miałem spory udział. Mam tę satysfakcję, że w tym mieście byłem pierwszym znanym polskim snajperem przed... Robertem Lewandowskim” – zauważył.
W 2015 roku uhonorowano go tytułem „Zasłużony dla Miasta Wałbrzycha”.
Nie stracił kontaktu ze swoją dyscypliną. Przez kilka lat pracował jako trener w Wałbrzychu.
„Teraz doradzam szkoleniowcom Polonii Świdnica, występującej w trzeciej lidze. Dojeżdżam do tego klubu raz w tygodniu, bo w moim wieku trzeba się przemieszczać, by mięśnie nie zesztywniały” - zażartował.
Jak powiedział, trochę dokuczają mu kłopoty z biodrem.
„Czekam na wszczepienie endoprotezy. To kwestia kilkunastu miesięcy, zabieg odbędzie się w szpitalu w Czadrowie” - zakończył Młynarski.
Andrzej Basiński (PAP)
bas/ cegl/