Włochy przygotowują się do obchodów 500-lecia śmierci Leonarda da Vinci, przypadającej w przyszłym roku. Będą wystawy, sympozja i okolicznościowe wydawnictwa. Uroczystości nie ominą miejsca urodzenia artysty, czyli miejscowości Vinci, położonej koło Florencji.
Biografowie geniusza renesansu przypominają jednak, że w Vinci mieszkał on do 15-16 roku życia i nie pozostawił tam po sobie żadnych śladów. Słynnego na cały świat syna tej ziemi przypomina mieszczące się tam muzeum Museo Leonardiano.
Kulminacja obchodów nastąpi 2 maja 2019 roku, gdy minie 500 lat od śmierci artysty, który zmarł w Close Luce w dolinie Loary we Francji.
W miasteczku, gdzie Leonardo urodził się 15 kwietnia 1452 roku, działa stowarzyszenie "Vinci nel cuore" (Vinci w sercu), któremu przyświeca jego motto: "Ludzie dobrzy pragną wiedzy". Jedynym na razie owocem jego działalności jest zbiór anegdot na temat artysty.
Zaznacza się, że kłopot z całościowym podejściem do jego dorobku jest tak duży, jak wielka i wszechstronna była jego twórczość.
Prezes stowarzyszenia Nicola Bironti, wypowiadając się w związku z przygotowaniami do obchodów 500-lecia, przyznał wręcz, że obecnie każdy czerpie z mistrza "według własnego widzimisię". "Dzisiaj modny jest Leonardo ezoteryczny i wegetarianin" - dodał.
Burmistrz Vinci Giuseppe Torchia zapowiedział uroczyście, że obchody 500-lecia śmierci ich sławnego krajana przebiegać będą pod hasłem "Leonardo geniusz europejski". Z tej okazji powstało już otwarte 16 grudnia centrum fundacji, gdzie zorganizowano wystawę sztychów Vaclava Hollara, żyjącego w XVII wieku czeskiego grafika, którego wiele prac, głównie groteskowych karykatur, opartych było na rysunkach Leonarda. W siedzibie fundacji, sfinansowanej przez rosyjskich mecenasów, znajdzie gościnę także licząca piętnaście tysięcy woluminów biblioteka Carlo Pedrettiego, znawcy życia i twórczości włoskiego artysty.
Muzeum Leonarda w Vinci, w którego nazwie są też słowa "To jest mój dom", odwiedziło w ubiegłym roku 130 tys. osób. Znajdują się w nim przede wszystkim rekonstrukcje niektórych jego wynalazków, jak żuraw budowlany, udoskonalony przez niego kołowrotek i wyszukane narzędzia jubilerskie.
W 15-tysięcznym miasteczku i okolicach nie brakuje ekstrawaganckich postaci gotowych zapewniać, że obcują na co dzień z duchem Leonarda albo nawet, że to on, a nie kto inny przedstawiony jest na słynnym turyńskim Całunie. Częstym gościem w Vinci jest Vittoria Haziel, która rzekomym tajemnicom prywatnego życia artysty poświęciła już kilkanaście powieści, zawierających najbardziej nieprawdopodobne tezy, na przykład to, że geniusz pochodził z innej planety, a jego reinkarnacją był Vincent Van Gogh.
We włoskiej publicystyce nasila się tymczasem w związku z nadchodzącym jubileuszem tendencja do określania Leonarda da Vinci mianem ojca nowoczesnego designu. Towarzyszy temu lansowanie opinii, że w tej dziedzinie miał on największe osiągnięcia, natomiast jako malarz był bardzo nierówny, a przypisywane mu głośne dzieła są tak różne, iż trudno uwierzyć, by wyszły spod tego samego pędzla.
Opinia ta dotyczy między innymi obrazu "Salvator Mundi", zakupionego do zbiorów Luwru w Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Dwa lata temu w Vinci, w rocznicę urodzin malarza i wynalazcy, naukowcy ogłosili wyniki zakończonych po ponad 40 latach badań genealogicznych, które doprowadziły do ustalenia jego 35 żyjących potomków. Jak ogłoszono, jednym z nich jest światowej sławy reżyser filmowy 95-letni obecnie Franco Zeffirelli. Poszukiwania prowadzili dyrektor muzeum Leonarda da Vinci Alessandro Vezzosi oraz współpracująca z nim Agnese Sabato. Twierdzą oni, że urodzony we Florencji Zeffirelli, którego prawdziwe imię i nazwisko to Gianfranco Corsi, syn Ottorino Corsiego, jest krewnym Olinto Corsiego, jednego z najbardziej znanych mieszkańców miasteczka Vinci w XIX wieku.
Odkryto, że rodzina Corsi była spokrewniona z rodem da Vinci od 1794 roku, czyli od ślubu jednego z Corsich z Teresą Alessandrą Giovanną, potomkinią Ser Piera, ojca Leonarda. Genealodzy zbadali także historię dwóch domów należących niegdyś do rodziny Leonarda, a następnie do przodków Franco Zeffirellego w rejonie Vinci.
Jeden z domniemanych potomków, Milko Vinci, urzędnik włoskiego MSW, pytany o to, czy pojechałby do Paryża po "Mona Lisę" jako spadkobierca autora, odparł z uśmiechem: "Czemu nie? To jest pomysł".
Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)
sw/ mobr/ kar/