Napoleon I Bonaparte powrócił pod Waterloo. 200 lat po historycznej bitwie jego armia znów zaatakowała w piątek wieczorem siły sprzymierzone nieopodal belgijskiego miasta. W historycznej rekonstrukcji batalii wzięło udział 5 tys. pasjonatów z całego świata.
Napoleon zaatakował od południa. Ofensywa rozpoczęła się od ostrzału francuskiej artylerii. Zaciekłe walki toczyły się wokół atrapy zameczku i zabudowań farmy Hougoumont, bronionych przez Anglików. Nad polem bitwy unosiły się chmury białego dymu z wystrzałów niemal setki armat i tysięcy karabinów; rekonstruktorzy pod Waterloo mają do dyspozycji 2,5 tys. tony prochu.
Największe wrażenie na publiczności zrobiły jednak nie huk wystrzałów, a szarże kawaleryjskie. Pod Waterloo przybyło blisko 300 kawalerzystów, w tym 20 z Polski.
Rekonstrukcja ofensywy wojsk napoleońskich zakończyła się po przybyciu na pole bitwy armii pruskiej feldmarszałka Gebharda Leberechta von Bluechera, która wsparła siły dowodzone przez księcia Arthura Wellingtona. Rzucone do boju elitarne odziały gwardii napoleońskiej po raz pierwszy zmuszone zostały do wycofania się pod naporem brytyjskiej piechoty i ostrzału artylerii. Panikę w oddziałach francuskich wykorzystali Prusacy, uderzając w prawe skrzydło. Armia Napoleona poniosła klęskę.
Napoleon zaatakował od południa. Ofensywa rozpoczęła się od ostrzału francuskiej artylerii. Zaciekłe walki toczyły się wokół atrapy zameczku i zabudowań farmy Hougoumont, bronionych przez Anglików. Nad polem bitwy unosiły się chmury białego dymu z wystrzałów niemal setki armat i tysięcy karabinów; rekonstruktorzy pod Waterloo mają do dyspozycji 2,5 tys. tony prochu.
Dwugodzinny spektakl obejrzało w piątek wieczorem blisko 60 tys. widzów. Drugie tyle przybędzie na sobotnią rekonstrukcję kontrataku sił koalicji księcia Wellingtona i feldmarszałka von Bluechera. Według organizatorów przez cały weekend pola pod Waterloo odwiedzi 200 tys. osób.
Przed 200 laty u boku Napoleona Bonaparte walczyli Polacy, dla których był on nadzieją na odzyskanie niepodległości. Szwadron polskich szwoleżerów razem z dążącym do odzyskania dawnej potęgi cesarzem Francuzów opuścił wyspę Elbę.
Również w trakcie rekonstrukcji bitwy w szeregach armii napoleońskiej nie zabrakło Polaków. Pod Waterloo przybyło blisko 160 pasjonatów epoki napoleońskiej z Polski. Na polu walki znalazły się nawet te oddziały, których faktycznie nie było pod Waterloo 18 czerwca 1815 r., choć wcześniej walczyli u boku cesarza Francuzów.
"4. Pułk Piechoty Księstwa Warszawskiego przeszedł z Napoleonem od Hiszpanii po wody Berezyny. Pod Waterloo tak naprawdę nas nie było - przyznał w rozmowie z PAP Grzegorz Makowiecki ze Stowarzyszenia Czwartaków z Ostrołęki. - +Czwartacy+ zaznaczyli swoją obecność nie tylko w okresie napoleońskim, ale też np. w czasie powstania listopadowego".
Józef Łączny już od 47 lat bierze udział w rekonstrukcjach bitew z okresu napoleońskiego. "Jestem najstarszym polskim żołnierzem napoleońskim" - żartuje. "Dla mnie każda rekonstrukcja jest wielka i bardzo ważna" - przekonuje PAP.
Rekonstruktorzy z armii Napoleona oraz sił koalicji zgrupowani są w obozach, wzorowanych na tych z epoki. Od kilku dni stacjonują na polach pod Waterloo pod namiotami z białego płótna. Nie zabrakło też markietanek, w których rolę wcielają się najczęściej żony rekonstruktorów. Wszyscy próbują się jak najbardziej upodobnić do bohaterów sprzed 200 lat. Nie tylko strojem. Odtwórca roli Napoleona, francuski adwokat Frank Samson, przyznał, że nie tylko czytał pamiętniki cesarza, ale nawet używał takiej samej wody kolońskiej.
W obozie wojsk napoleońskich pod Waterloo spotkać można też było 8. Pułk Piechoty Księstwa Warszawskiego, którego 200 lat temu również nie było w tym miejscu. Dla tych pasjonatów ze Stowarzyszenia Żołnierze Mazowsza nie liczy się to, że wynik bitwy jest przesądzony i stoją po stronie przegranych. "Moralnie wygrywamy, bo przecież racja jest po naszej stronie" - żartują.
Generalnej próby przed bitwą nie było. "Trudno byłoby zorganizować próbę bitwy z tak dużą liczba statystów - mówi PAP współorganizator rekonstrukcji Etienne Claude. - Oczywiście mieliśmy opracowaną strategię, ale zawsze przy takich wydarzeniach jest sporo improwizacji".
Już w czwartek 18 czerwca pod usypanym na polu bitewnym Kopcem Lwa odbyła się oficjalna ceremonia upamiętniająca wydarzenie sprzed dwóch stuleci. Gospodarzami byli król Belgów Filip i królowa Matylda. Uroczystości odbyły się pod znakiem pojednania europejskiego, ale obchodom towarzyszyły też pewne zgrzyty. Belgijskie media nieco złośliwie komentowały fakt, że Francję na uroczystości reprezentował tylko ambasador. Jak mówi Etienne Claude, organizatorzy nie traktują tego jako afrontu. "Być może trudno było zaplanować przyjazd polityka wyższej rangi?" - mówi. "Napoleon ma w Europie i przeciwników, i zwolenników, którzy kojarzą go nie tylko z wojną, ale też z reformami i Kodeksem Napoleońskim" - wskazuje Claude.
Bitwa pod Waterloo z 18 czerwca 1815 r. zakończyła definitywnie karierę cesarza Francuzów i stała się symbolicznym końcem epoki napoleońskiej w Europie. W bitwie wzięło udział około 300 tys. żołnierzy. Zginęło blisko 40 tys.
Z Waterloo Anna Widzyk (PAP)
awi/ kar/