Daniel Żochowski i Anna Piotrowska (oboje Żórawski Team Warszawa) zwyciężyli w wieczornym biegu przy Centrum Olimpijskim im. Jana Pawła II "Piątka z Piłsudskim" zorganizowanym dla uczczenia 150. rocznicy urodzin Pierwszego Marszałka Polski.
"Miło było pobiec dla takiej postaci" - podkreślił czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie Robert Korzeniowski.
W zawodach zaliczanych do cyklu Setka Stulecia Puchar Warszawy w klasyfikacji drużynowej mężczyzn zdobył Królewski Klub Biegacza, a w gronie kobiet - Żórawski Team. Specjalne nagrody - kopie grafik autorstwa Zdzisława Czermańskiego (1900-1970), przedstawiające Piłsudskiego, ufundował lekarz Marek Kulej, brat Jerzego, dwukrotnego mistrza olimpijskiego w boksie (Tokio 1964, Meksyk 1968).
Blisko podium był... Korzeniowski (RK Athletics Warszawa). "Na cóż, czasami trzeba pogodzić się z tym, że ktoś musi zająć to najbardziej nielubiane przez sportowców miejsce obok podium. Dziś wypadło na mnie, ale impreza była świetna" - powiedział zdobywca czterech złotych medali olimpijskich w chodzie sportowym. Wicemistrz globu w biegu na 3000 m z przeszkodami z 1983 roku Bogusław Mamiński (Sporting Międzyzdroje) dodał: "Robert ruszył jak rakieta i zaraz po starcie widziałem już tylko jego plecy".
Po zawodach uczestnicy spotkali się z triathlonowym mistrzem świata w podwójnym Ironman z 1990 roku, bohaterem filmu Łukasza Palkowskiego "Najlepszy" Jerzym Górskim oraz autorem książki o tym samym tytule Łukaszem Grassem.
"W 1990 roku wystartowałem również w uchodzącym za najtrudniejszy na świecie biegu Western States Endurance Run. Nie dość, że do pokonania było 161 kilometrów, to jeszcze z nieba lał się żar, a trasa wiodła w górę i w dół. Ruszyłem szybko. Planowałem złamać 24 godziny. 100 kilometrów pokonałem w dziesięć, ale później wyszły wszystkie niedociągnięcia i błędy. Nogi bolały mnie do tego stopnia, że w pewnej chwili wziąłem kij i zacząłem schodzić tyłem. Modliłem się. Mówiłem: „Boże, pozwól mi tylko skończyć te zawody. O nic więcej cię nie proszę” – wspomniał tamte zawody Górski, który przez 14 lat był narkomanem.
Jak podkreślił, Warszawa ma dla niego szczególne znaczenie, bowiem przyjechał z Monaru właśnie do stolicy, by szukać ratunku wyjścia z nałogu. Tu, nad Wisłą, ukończył swój pierwszy maraton. (PAP)
kali/ af/